Obmacywanie to nie molestowanie
Wicestarosta częstochowski łapał tłumaczkę przez spodnie za krocze. Ale według sądu i prokuratury nie można go ukarać za molestowanie seksualne pracownicy. "To kpina z prawa i przyzwolenie na obmacywanie kobiet" - skomentowała poszkodowana. Zapowiedziała skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu - pisze "Gazeta Wyborcza".
26.02.2004 | aktual.: 26.02.2004 06:04
Sąd Rejonowy w Częstochowie podtrzymał wczoraj decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie molestowania seksualnego, którego wobec zatrudnionej w starostwie tłumaczki mieli się dopuścić starosta, wicestarosta i członek zarządu powiatu na delegacji do Niemiec - podaje gazeta.
Śledztwo przeniesiono do Dąbrowy Górniczej. I powierzono kobiecie. Ale prokuratura uznała, że nie ma dowodów, że starosta i jego zastępca "nadużywając stosunku zależności doprowadzili inną osobę do obcowania płciowego lub do poddania się innym czynnościom seksualnym" - jak molestowanie pracownika określone jest w kodeksie karnym - informuje "Gazeta Wyborcza".
"Fakt pocałowania w szyję, przyciągania do siebie czy nawet uchwycenia za krocze przez spodnie nie stanowi innej czynności seksualnej w znaczeniu prawnym" - cytuje gazeta uzasadnienie prokuratury.
"Czy mam rozumieć, że prawo pozwala, by ktoś mógł kobiecie bezkarnie wkładać ręce za koszulę i chwytać za krocze?" - pytała oburzona Ewelina R. I odwołała się do sądu. Ale wczoraj sędzia Barbara Błaszczyk zarzuty tłumaczki nazwała "nie zasługującą na uwzględnienie polemiką ze stanowiskiem prokuratury" - pisze gazeta.
Wczoraj pomoc zaoferowało Ewelinie R. warszawskie Centrum Praw Kobiet - informuje "Gazeta Wyborcza". (PAP)