Oblicza samotności
O tym, dlaczego księża sięgają po alkohol, rozmawia w "Tygodniku Powszechnym" z ks. Wacławem Oszajcą Michał Okoński.
11.06.2003 | aktual.: 11.06.2003 08:33
"Z tego samego powodu, co i wszyscy inni. My przecież jesteśmy z tej samej gliny. Jedni bardziej podatni na alkohol, inni mniej; niewykluczone, że wielu księży-alkoholików zaczęłoby pić i bez trafienia do seminarium" - uważa ks. Oszajca.
Zdaniem rozmówcy "Tygodnika Powszechnego" księża - podobnie jak np. lekarze czy policjanci - należą do grupy podwyższonego ryzyka. "Są więc specyficzne 'księżowskie' powody. Pierwszy dotyczy nie tylko prezbiterów, nie tylko biskupów, ale także zakonników i zakonnic - a więc wszystkich, którzy składają śluby czystości" - wyjaśnia ks. Oszajca.
"Powód drugi: plebania i klasztor dla wielu księży, zwłaszcza młodych, nie jest domem. Zdarzają się ludzie, którzy traktują te miejsca jak hotel, gdzie człowiekowi należy się obsługa, bo przecież on się poświęcił, wybierając tak trudną drogę. Ale bywa i tak, że to przełożeni nie potrafią stworzyć domu" - kontynuuje duchowny.
"Dopóki proboszcz będzie tylko pracodawcą, który dysponuje pieniędzmi i czasem swoich podwładnych, dopóty ci ludzie nie będą wiedzieli, co to wspólnota; nie będą mieli oparcia w drugim człowieku. Będą samotni i będą uciekać przed samotnością, a najbardziej poręcznym i powszechnie tolerowanym sposobem jest alkohol" - tłumaczy ks. Oszajca.