PolskaObcokrajowcy już nie chcą kupować w Polsce

Obcokrajowcy już nie chcą kupować w Polsce

Jeszcze trzy lata temu z granicy dało się
żyć. Teraz trzeba zamykać interes, bo cudzoziemcy zrezygnowali z
zakupów - alarmuje dziennik "Metro".

13.11.2006 | aktual.: 13.11.2006 07:37

Zabełków, targowisko przy polsko-czeskiej granicy. Sobotni ranek. Handlowcy krzyczą: "Syr, swiżyj syr. Szalki, szalki! Kupujcie, kupujcie". Stragany pełne, aż uginają się do towaru. Tyle że nie ma kupujących. Jeszcze trzy lata temu dało się żyć- mówi Halina Skorupka sprzedająca papcie. Po Bożym Narodzeniu trzeba mi będzie zwinąć interes. Moi sąsiedzi po prawej zrobili to we wrześniu, tych po lewej nie ma od dwóch tygodni.

Nie tylko na bazarze pustki. Obok jest restauracja. Kelnerka: Przyjeżdżają do nas Czesi. Do Chałupek, Raciborza, Zabełkowa. Ale z kanapkami i termosami. Do restauracji nie chodzą. Mówią, że dla nich jest drogo. Bo tam człowiek zje obiad za 70 koron. A tutaj za 9 zł?

Spadek liczby przygranicznych turystów, klientów małych polskich biznesów, nie tylko z Czech, ale i z Niemiec, dostrzegają wszyscy. Straż graniczna (oddział śląski) podaje liczby: Dwa lata temu we wrześniu 903 tys. przekroczeń granicy, rok temu 752 tys., w tym już tylko 610 tysięcy.

We wrześniu Północna Izba Gospodarcza i Uniwersytet Szczeciński zapytały Niemców mieszkających przy granicy: jak często robicie zakupy w Polsce? W porównaniu do 2004 r. ich liczba spadła o 40%. "Przyjeżdżałbym częściej, ale ceny u was szaleją" - tak stwierdziło 68% Niemców w ankietach.

W Izbie Turystyki wiedzą o kłopotach małego biznesu, o spadającej liczbie jednodniowych turystów robiących u nas zakupy. Ale ratunku nie ma, bo ceny w Europie się zrównują. Eksperci radzą, aby się przestawić na usługi. Z badań wynika, że wciąż 35% mieszkańców pogranicza chce czesać się u polskiej fryzjerki.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)