"Obawiam się o Egipt, armia może nie oddać władzy"
Władzę w Egipcie przejęła armia niezgodnie z konstytucją kraju i ze względu na przywileje w państwie może nie zechcieć jej przekazać cywilnemu rządowi - powiedział Adel Darwish, były redaktor ds. Bliskiego Wschodu "The Independent".
11.02.2011 21:22
Darwish zauważył, że egipska konstytucja przewiduje, iż w przypadku, gdy prezydent ustępuje lub nie może pełnić funkcji głowy państwa, jego obowiązki na czas przejściowy przejmuje przewodniczący parlamentu, który w ciągu 90 dni musi rozpisać nowe wybory.
- Tak się nie stało i to jest pierwszy powód, dla którego sytuacja w Egipcie napawa mnie niepokojem - oświadczył.
- Nie jest bardzo prawdopodobne, by armia, która była zasadniczym składnikiem niedemokratycznego systemu rządów w przeszłości, zechciała zrezygnować ze swych przywilejów i podporządkować się cywilnemu ministrowi obrony odpowiedzialnemu przed parlamentem. I to jest drugim powodem moich obaw - dodał.
Ekspert przypomniał, że od 1952 r. rola armii w życiu politycznym i gospodarczym Egiptu systematycznie rosła. Armia ma własny bank, szpitale i fundusze inwestycyjne; nic ważnego nie może stać się w państwie bez jej wiedzy i zgody.
Za siłę, a zarazem słabość społecznego zrywu, który odsunął od władzy Hosniego Mubaraka, uważa Darwish to, że nie miał przywódców. W rezultacie "rząd nie mógł ich sterroryzować, przekupić ani zabić. Ale teraz nie wiadomo, kto reprezentuje ludzi, którzy wyszli na ulice" - zauważył.
- Jeśli w następnych 48 godzinach ktoś z armii wyjdzie i powie, że powstała Najwyższa Rada pod przewodnictwem przewodniczącego sądu konstytucyjnego, złożona z przywódców wszystkich partii politycznych, to powiem, że to bardzo budujące, ale jeśli tak się nie stanie, to będzie to trzecim powodem moich obaw - powiedział.