ŚwiatObama nie musi być Supermanem

Obama nie musi być Supermanem


Najgorsze, co może spotkać kraj, to ideologicznie zaangażowany prezydent – mówi Moby, komentując zmianę warty w Ameryce.

Obama nie musi być Supermanem
Źródło zdjęć: © megafon.pl

02.02.2009 | aktual.: 02.02.2009 14:34

Jak myślisz, co się stanie z Ameryką za kadencji nowego prezydenta?

– Wybór Obamy na prezydenta USA wysyła ważną wiadomość w świat – po ośmiu latach izolacjonizmu i unilateralności wreszcie wracamy do większej otwartości na świat. W obliczu wzrostu znaczenia UE i Chin, w obliczu faktu, że USA nie mogą funkcjonować bez światowej gospodarki (która finansuje spłatę naszych długów i kupuje nasze produkty), izolowanie poszczególnych nacji i namawianie do izolacjonizmu jest po prostu głupie.

Ja, niestety, obawiam się, że ludzie będą zawiedzeni, gdy po zaprzysiężeniu Obamy obudzą się w tym samym kraju.

– Ja też, ale pamiętaj, że połową jego sukcesu będzie po prostu zlikwidowanie fatalnych uregulowań wprowadzonych przez Busha. Moje trzy największe problemy z poprzednią administracją to: arogancja władzy, ogólna nieudolność, zapamiętanie we wspieraniu tak zwanego starego przemysłu (czyli ropy, stali itp.). Żeby USA utrzymały swoją wysoką pozycję w świecie, potrzebny jest rozwój nowych technologii. Za Clintona hi-tech czy bio-tech rozwijały się bardzo dynamicznie. Administracja Busha tworzyła niesprzyjający klimat do rozwoju nauki z uwagi na silne wpływy światopoglądu religijnego na politykę. Dziś największe laboratoria do prowadzenia badań na komórkach macierzystych powstają w Singapurze, Nowej Zelandii i Europie, bo klimat nieideologicznego rozwoju nauki jest w tych miejscach dużo bardziej sprzyjający niż w USA.

Nie do końca tak jest. Dziś poważna część nauki rozwija się dzięki inwestycjom prywatnym. Najbardziej zaawansowane badania prowadzi się na prywatnych uniwersytetach, jak Stanford czy MIT.

– Tak, ale nadal istnieją i są finansowane z budżetu państwa organizacje rządowe, których zadaniem jest prowadzenie badań oraz wspieranie nauki. Operują wielomiliardowymi budżetami i przyczyniają się do rozwoju nauki – agencje te mocno ucierpiały podczas administracji Busha. USA stają się coraz mniej atrakcyjnym miejscem dla najzdolniejszych.

Nadal postępy w nauce i Nagrody Nobla należą głównie do Amerykanów.

– Tak, ale ja nie chcę, żeby ten proces się zakończył. To samo dotyczy edukacji. Wydajemy na nią dużo, a nie mamy dobrych rezultatów. To samo ze służbą zdrowia. Obama wcale nie musi zbawiać kraju, nie musi też być Supermanem. Wystarczy, żeby był pragmatyczny, żeby używał zdrowego rozsądku! Najgorsze, co może być, to ideologicznie zaangażowany prezydent! Czyli sytuacja, jaką mieliśmy w USA przez ostatnie osiem lat.

Nie obawiasz się, że w dobie kryzysu lepszy byłby prezydent, który chce oszczędzać pieniądze, a nie taki, który ma świetny plan, jak je wydawać, czyli... konserwatysta?

– Ja żyję w „liberalnej” Ameryce – mieszkam na Manhattanie, który w 85 procentach głosował na Obamę. Kiedy patrzysz na podział na Republikanów (konserwatystów) i Demokratów (liberałów) bez emocji, to zauważysz pewne prawidłowości: „niebieskie” stany, czyli te, które głosują na Partię Demokratyczną, produkują prawie 80 procent całego kapitału USA, tu są też najlepsze uczelnie wyższe, tu są niższe statystyki aborcji, jest mniej rozwodów. To przykre, ale jeśli się przyjrzeć statystykom, widać, że dziś republikanie są prowincjonalnymi ignorantami zapatrzonymi w przekaz Fox News.

To nie takie proste. W USA mamy do czynienia z inną grupą bardzo potężnych konserwatystów. To znakomicie wykształceni, młodsi i starsi przedstawiciele nurtu, który u podstaw swoich założeń ma ograniczenie roli państwa – minimalny rozmiar rządu, niskie podatki.

– Mój dziadek był takim właśnie konserwatystą! Ale po drodze coś się wydarzyło, popatrz: William F. Buckley Jr. [legendarny konserwatysta amerykański, jego ojciec William F. Buckley założył pismo „National Review” – przyp. aut.] czy Colin Powell oraz wielu innych konserwatystów wspiera Obamę. Masz rację, że zwyk-le tradycyjnym rozwiązaniem proponowanym przez Demokratów było rozwiązywanie problemów za pomocą pieniędzy podatników. Najbardziej ortodoksyjni konserwatyści postulowali rozwiązanie wręcz odwrotne – czyli tam, gdzie jest problem, trzeba wprowadzić wolną konkurencję. Pamiętać jednak trzeba, że strategie te nie powinny być uniwersalne! W niektórych wypadkach interwencja państwa działa znakomicie – wystarczy wymienić powszechną elektryfikację albo ochronę środowiska.

Ale w wypadku niektórych, na przykład biznesu, jest inaczej.

– Tak, w przypadku rozwoju przedsiębiorczości im mniej interwencji rządu, tym lepiej. Ale gdyby Obama był ideologicznym socjalistą, to ja też bym go nie popierał! A on ma poparcie Warrena Buffetta! Wspiera go „Financial Times”! Nikt związany ze światem finansów nie wspierałby osoby, która chciałaby „zabierać bogatym i rozdawać biednym”.

Robert Kagan pisał, że Amerykanie są z Marsa, a Europejczycy z Wenus. Może dziś USA po prostu się starzeją, przejdą z fazy walki o dominację do fazy bezpieczeństwa i pokoju, staną się drugą Europą?

– Wydaje mi się, że Demokraci w USA raczej przesunęli się w stronę centrum. Tradycyjna zdrowa równowaga między wartościami liberalnymi i konserwatywnymi zachwiała się dlatego, że poprzednia władza straciła rozum! Konserwatyści stworzyli największy rząd federalny, olbrzymi deficyt budżetowy, a niektórzy ich przedstawiciele wierzą w kreacjonizm, czyli że ludzie i dinozaury zamieszkiwały ziemię w tym samym czasie!

Czyli jest to kwestia ideologii?

– Ludzie w USA zwykli mieć wysokie aspiracje. Marzeniem imigrantów było wysłanie dzieci na uniwersytety, edukacja i lepsze życie w przyszłości, a dziś część kraju jest po prostu antyintelektualna! Cztery lata temu nie wybrano Johna Kerry’ego, bo był zbyt „inteligencki”. Na szczęście dzięki zwycięstwu Obamy proces ten zaczyna się odwraca. Prezydent będzie od tego, żeby godnie reprezentować kraj i podejmować pragmatyczne (a nie ideologiczne) decyzje. Yes, we can!

Milena Z. Fisher (współpracuje z See-nyc.com)

Moby – właściwie Richard Melville- Hall, 43 lata, producent, kompozytor i wokalista, gwiazda muzyki elektronicznej, po godzinach walczy o prawa zwierząt, angażuje się społecznie. Uchodzi za intelektualistę świata popu, prawdopodobnie jest dalekim potomkiem Hermana -Melville’a, autora „Moby Dicka”. Nowojorczyk, urodziny obchodzi 11 września

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)