Obama chce zdobyć serca Muzułmanów
Amerykański prezydent zaapelował na uniwersytecie Kairskim o „nowy początek” w relacjach między Zachodem i islamem.
Długo zapowiadane przemówienie, które 4 czerwca przyciągnęło przed telewizory około 500 milionów muzułmanów, wielokrotnie było przerywane oklaskami.
Barack Hussein Obama na samym początku przypomniał o swoich związkach z islamem, gdy jako dziecko mieszkał w Indonezji. Przekonywał, że te doświadczenia pozwalają mu lepiej zrozumieć muzułmanów. Zaapelował również o szersze otwarcie sfery publicznej dla muzułmańskich kobiet.
Osią przemówienia była jednak polityka. Słowa o Iraku, Afganistanie i Iranie Obama przeplatał cytatami z Koranu. Zapewniał, że Amerykanie nie chcą zostać w Afganistanie oraz że zgodnie z planem do 2012 roku cały Irak zostanie zwrócony Irakijczykom. Najwięcej czasu poświęcił konfliktowi izraelskopalestyńskiemu. W przeciwieństwie do poprzednich prezydentów USA mówił o Palestynie, a nie o „przyszłym państwie palestyńskim”, co dzień później podkreślały egipskie gazety.
Jednocześnie zaapelował do wszystkich muzułmanów o uznanie prawa Izraela do istnienia i w stanowczych słowach potępił antysemityzm. Większość komentatorów, zarówno w krajach muzułmańskich, jak i na Zachodzie, jest przekonanych o przełomowym charakterze tego przemówienia. Wskazują oni na pozytywną moc przekazu, ale również na charyzmę i zdolności oratorskie amerykańskiego prezydenta. Prasa na Bliskim Wschodzie podkreśla, że za słowami o wolnej Palestynie stoi ostra reakcja Waszyngtonu na dalszą rozbudowę izraelskich osiedli na Zachodnim Brzegu Jordanu. Krytycy wypominają Obamie, że mówił o demokracji i prawach człowieka, będąc jednocześnie gościem Hosniego Mubaraka, prezydenta Egiptu oskarżanego o brutalne tłumienie opozycji.
– luc