O niczym nie wiedziała, aż koparki podjechały pod jej dom
Na podwórko łodzianki Alicji S. wkrótce wjadą buldożery. Kobieta ma pecha. Jej ogródek znalazł się na trasie drogi do fabryki Della. Nikt jednak nie raczył jej poinformować, że straci ziemię. Wszystko w majestacie prawa, bo urzędnicy nie mają takiego obowiązku.
31.07.2007 | aktual.: 31.07.2007 09:21
Gdy zobaczyłam, że koparki doszły pod mój dom, próbowałam dowiedzieć się czegoś w urzędzie miasta. Tam wszyscy tylko wzruszali ramionami- denerwuje się łodzianka.
O urzędniczych planach dowiedziała się dopiero, gdy poprosiła o wyjaśnienia na piśmie.
Łódzki Zarząd Dróg i Transportu odpowiedział mi, że na przełomie trzeciego i czwartego kwartału stracę podwórko- mówi Alicja S. Po roku 2013, gdy inwestycja będzie się rozwijała, zabiorą mi dom.
Aleksandra Mioduszewska, rzeczniczka ZDiT w Łodzi, potwierdza, że o planach budowy drogi powiatowej nikt Alicji S. osobiście nie powiadomił. - Wystarczy ogłoszenie w prasie i wywieszone w urzędzie gminy. Informacja została obwieszczona na przełomie maja i czerwca.
Faktycznie, od grudnia obowiązują zmienione przepisy tzw. specustawy, która reguluje wywłaszczenie pod budowę dróg. Zgodnie z nimi, właściciel ziemi o budowie nie musi być informowany osobiście. Traci majątek po decyzji wojewody lub starosty. Od decyzji wojewody może się odwołać do ministra, od decyzji starosty do wojewody. Kolejny krok to odwołanie do sądu administracyjnego. Ograniczone prawo właściciela tłumaczy tzw. cel społeczny.
Łodzianka nie może zrozumieć, dlaczego nowe przepisy nakładają na nią obowiązki, nie dając praw. Nawet w PRL prawo było bardziej sprawiedliwe! Odszkodowania nie dostanę z urzędu. Sama muszę wystąpić z wnioskiem o wypłatę.
I rzeczywiście: Dopiero kiedy zainteresowana złoży wniosek, rzeczoznawca oszacuje wartość odebranej nieruchomości. Pod uwagę będzie brana wartość z dnia wydania decyzji o wypłacie odszkodowania - wyjaśnia Janusz Linda, kierownik oddziału wywłaszczeń w łódzkim magistracie.
Pani Alicja nie wierzy, że odszkodowanie pokryje straty. Słyszałam o rodzinie, która w podobnej sytuacji dostała 170 tys. złotych. To przecież za mało na nowy dom. Ale to nie wszystko. Co miesiąc dostaję 250 zł od firmy, która postawiła na podwórku reklamę. Kilka miesięcy temu podpisałam umowę z firmą telekomunikacyjną, która miała mi płacić 1000 zł za ustawienie wieży nadawczej. Kto zapłaci, jeśli umowa zostanie zerwana- zachodzi w głowę kobieta.
Przepisy, które pozwalają decydować o losie właściciela bez jego udziału, miały usprawnić budowę dróg. To jednak żaden argument dla osób, które znalazły się w sytuacji Alicji S.
Trzeba się zastanowić, czy te przepisy nie naruszają konstytucyjnej zasady proporcjonalności- mówi Dariusz Chaciński z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Dobro publiczne bierze tu górę nad dobrem obywateli. O ile takie regulacje mogą być uzasadnione w przypadku budowy dróg krajowych, to w przypadku gminnych i powiatowych jest to wątpliwe.
Mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz wypowiada się jeszcze ostrzej: Prawo własności jest święte. Gwarantuje je konstytucja i przepisy unijne. Państwo ma prawo do przymusowego wykupu ziemi pod drogi, ale właściciele mają prawo do słusznego odszkodowania i pełnej informacji. To niedopuszczalne, by osoby pozbawiane własności dowiadywały się o tym z ogłoszenia- mówi. A co z tymi, którzy czasowo przebywają za granicą?
Pani mecenas uważa, że sprawą powinien zainteresować się Trybunał Konstytucyjny.
Specustawa
Specustawa do poprawki Czy można komuś odebrać jego działkę i stojący na niej dom, bez uprzedzenia o tym właściciela? Okazuje się, że można i to w majestacie prawa. Doświadczyła tego mieszkanka Łodzi, pani Alicja S., która to, że w tym roku straci podwórko, a po 2013 r. także dom, odkryła w momencie, gdy koparki budujące drogę stanęły przed jej posesją. Pani Alicja S. jest jedną z pierwszych ofiar tzw. specustawy, która reguluje wywłaszczenie pod budowę dróg. Ustawa ta obowiązuje od grudnia i zwalnia urząd od obowiązku osobistego poinformowania właściciela ziemi o budowie. Wystarczy ogłoszenie w prasie i wywieszone w urzędzie gminy. Ustawodawca z jednej skrajności popadł w drugą skrajność. Rzeczywiście, była wręcz paląca potrzeba zniesienia zasady swoistego liberum veto właścicieli nieruchomości, która na całe lata paraliżowała wiele ważnych z punktu widzenia społecznego inwestycji, np. budowę autostrad. Rzeczywiście, bez ograniczenia świętego prawa własności, należałoby pójść za radą posła Misztala i
odsprzedać prawa do organizacji Euro 2012, gdyż wystarczyłby upór jednego właściciela działki i np. stadion by nie powstał. Jednak już zupełnym nieliczeniem się z obywatelem jest zwolnienie urzędu z obowiązku wysłania listownego powiadomienia o decyzji wywłaszczeniowej. Ta specustawa powinna zostać jak najszybciej poprawiona.
Patrycja Wacławska, Adam Socha