NRD handlowała krwią pobieraną przymusowo od więźniów
W NRD więźniowie odbywający kary pozbawienia wolności byli zmuszani do oddawania krwi, którą następnie za dewizy sprzedawano na Zachodzie - podała niemiecka telewizja publiczna ARD.
15.01.2014 11:27
Redakcja audycji "Raport aus Mainz" powołuje się na najnowszą publikację urzędu ds. akt służby bezpieczeństwa państwa (Stasi) byłej NRD, która ma ukazać się w najbliższy poniedziałek.
Z raportu wynika, że krew była kupowana przez Czerwony Krzyż w Bawarii, a pośrednikiem w tych transakcjach była jedna ze szwajcarskich firm. Przymusowe pobieranie krwi organizowano w zakładach karnych w Graefentonna w Turyngii oraz Waldheim w Saksonii.
Ówczesny zastępca dyrektora instytutu krwiodawstwa w Erfurcie, Rudolf Uhlig, przyznał, że akcje oddawania krwi w zakładach karnych miały miejsce. - Opłacało się to, bo za każdym razem mieliśmy od 60 do 70 dawców - powiedział. Z dokumentów w archiwach Stasi wynika, że akcje nie były dobrowolne. Z tego powodu w kilku przypadkach pielęgniarki odmówiły uczestniczenia w pobieraniu krwi.
- Ubolewamy nad tym, że w latach 80. doszło do takich sytuacji - oświadczył bawarski Czerwony Krzyż. Obecnemu kierownictwu nie udało się ustalić, czy wiedziano, że kupowana w NRD krew pochodzi od więźniów.
Z publikacji wynika ponadto, że zachodnioniemieckie firmy korzystały w znacznie większym stopniu niż dotychczas uważano z przymusowej pracy NRD-owskich więźniów. Liczne firmy w RFN, w tym sieć tanich sklepów Aldi, zamawiały towary w firmach na terenie NRD, które zatrudniały więźniów.
W 2012 roku szwedzki koncern meblowy IKEA przyznał, że wiedział, iż w firmach w NRD, z którymi kooperował, pracowali więźniowie. Szef urzędu ds. Stasi Roland Jahn powiedział, że IKEA "była tylko wierzchołkiem góry lodowej". Jak obliczył autor opracowania Tobias Wunschil, rocznie obroty NRD-owskich firm, wykorzystujących pracę więźniów, wynosiły 200 mln marek zachodnioniemieckich.
W audycji "Raport aus Mainz" podano, że Aldi współpracował z producentem rajstop - kombinatem VEB Esda Thalheim, który zatrudniał kobiety z zakładu karnego Hoheneck. Firma zapewniła, że nie wiedziała o tym.