Nowy trend - ukradkowe wizyty w fast foodach
Moda na zdrowe odżywianie zaowocowała trendem ukradkowych wizyt w fast foodach. Poprawni za dnia klienci, wieczorami, w odległych kątach lokali pałaszują zakazane smakołyki - informuje "Metro".
04.07.2011 | aktual.: 04.07.2011 10:18
Nacechowane negatywnie bary szybkiej obsługi stały się swoistym owocem zakazanym. - Żona nie pozwala mi jeść fast foodów. Ale czasami pokusa smakowania stopionego żółtego sera i kawałka steku w bułce jest nie do zniesienia - wyznaje jeden z czytelników gazety.
Jeszcze do niedawna niemal w każdym biurze dominowały sieciowe smakołyki i słodkie napoje gazowane. Jednak, jak podkreśla jeden z pracowników w dużej firmie reklamowej, w dobrym tonie jest przynosić z domu zdrowe sałatki. - Na lunch do fast fooda wyrywam się tylko z jednym zaufanym kolegą z biura - zdradza.
Fast foody mają się wyśmienicie - wynika z sondażu TNS OBOP przeprowadzonego na zlecenie ENEL-MED. Według badania, 80% mieszkańców największych polskich miast przyznało się, że zdarza im się jeść fast foody. 10% robi to co najmniej raz w tygodniu i w grupie tej dominują mężczyźni. Sondaż był anonimowy, ale zdaniem ekspertów właśnie dlatego jego wyniki są wiarygodne. Wielu ankietowanych bowiem nigdy nie przyznałoby się pod nazwiskiem do swych kulinarnych zachcianek.
- To wynika nie tylko ze społecznej presji, by zdrowo się odżywiać, ale też z ich rosnącej świadomości, że fast foody są niezdrowe - mówi Małgorzata Gajewczyk z wrocławskiej Akademii Zdrowego Żywienia. - Zjedzenie fast fooda raz na miesiąc to nie jest koniec świata - pociesza.