Nowy sprzęt pomoże polskim żołnierzom w Afganistanie
Armia przerzuca do Afganistanu sprzęt, aby
poprawić bezpieczeństwo naszych żołnierzy - pisze "Dziennik". We
wrześniu dotrą tam trzy izraelskie samoloty rozpoznawcze Orbiter,
zaś na testy - nowy polski wóz opancerzony Tur.
30.07.2007 | aktual.: 30.07.2007 07:11
Orbitery to bezszelestne samoloty rozpoznawcze, które potrafią latać w górach. Mogą prowadzić misje szpiegowskie w dzień i w nocy. Mają głowicę optyczną, która filmuje budynki, samochody czy ludzi, wyposażoną w zoom, dzięki czemu można nawet zobaczyć, jaki pistolet żołnierz trzyma w kaburze. Operator sterujący samolotem z ziemi na lekkim, przenośnym monitorze w czasie rzeczywistym obserwuje wszystko w promieniu 15 km. Obraz jest w całości nagrywany.
Lot bezzałogowca można zaprogramować, a jeśli coś szczególnie zwróci uwagę żołnierzy - natychmiast zmienić trasę. Po skończonej misji wystarczy wymienić baterię i Orbiter znów jest gotowy do lotu. Samolocik rozkłada się w ciągu 10 minut, a po misji chowa się go do... plecaka. W powietrze wystrzeliwuje się z małej wyrzutni, zrzuca za pomocą bungee albo wyrzuca z ręki. Maszyna miękko ląduje dzięki spadochronowi - wyjaśnia gazeta.
Do tej pory taki sprzęt, produkowany przez izraelską firmę Aeronautic Defence Systems, mieli tylko komandosi GROM. Teraz trzy samoloty dostaną nasi żołnierze w Afganistanie. Jeden samolot ma dotrzeć do Iraku, dwa zostaną w kraju, do celów szkoleniowych.
Na testy do Afganistanu, we wrześniu bądź październiku, zostanie także wysłany nowy polski pojazd patrolowy Tur. Największy jego atut: opancerzenie. Jak zapewnia producent, pojazd jest odporny na przestrzelenie pociskiem o kalibrze 7,62 mm. Żołnierze siedzą w specjalnie skonstruowanym przedziale, niczym w kapsule. Wóz ma także wytrzymać wybuch sześciokilogramowej miny, i to najbardziej niebezpieczny, gdy ładunek jest umieszczony centralnie pod nim - informuje Stachowski.
Odłamki bomby, która eksploduje pod kołem, rozpryskują się na boki. Zaś odłamki ładunku umieszczonego centralnie - idą do góry, zagrażając siedzącym w pojeździe żołnierzom. Tur ma nie tylko specjalną podwójną podłogę, która przed tym chroni, ale też spód z tzw. deflektorem, czyli osłoną w kształcie litery V, która rozprasza na boki falę wybuchową. To pierwszy taki wóz w polskiej armii. (PAP)