Nowy Sejm zbierze się 19 października
Pierwsze posiedzenie nowego Sejmu odbędzie się 19 października o godz 11 - powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski po spotkaniu z przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej. Dzień później odbędzie się posiedzenie Senatu.
Pierwsze posiedzenie nowego Sejmu będzie prowadził Józef Zych (PSL), a pierwsze posiedzenie Senatu Kazimierz Kutz (niezależny). Będą oni tym samym pełnić rolę marszałków seniorów - poinformował prezydent na konferencji prasowej po konsultacjach z politykami PiS i PO.
Dodał, że za pierwszym posiedzeniem w dniu 19 października opowiedzieli się podczas spotkania z nim politycy PiS. Lider PO, Donald Tusk, jak powiedział prezydent, nie miał w tej kwestii "swoich opcji" i zapowiedział, że "zaakceptuje decyzję, która zostanie podjęta".
Kwaśniewski oświadczył, że jeżeli podczas pierwszego posiedzenia Sejmu, które odbędzie się 19 października okaże się, że kandydat PiS na premiera Kazimierz Marcinkiewicz może cieszyć się poparciem większości parlamentarnej, to desygnuje go na szefa rządu.
Trudne pytania o koalicję
Kwaśniewski ocenił, że "pół na pół" kształtują się szanse na zaprzysiężenie nowego rządu jeszcze przed II turą wyborów prezydenckich (23 października). W momencie kiedy z rozmów koalicyjnych wychodzą odpowiednie ustalenia, 19 października jest wystarczająco dużo czasu na powołanie zarówno marszałków i wicemarszałków Sejmu (...), 19 może nastąpić desygnowanie premiera i 19 premier, jeśli ma przygotowany skład rządu, może przedstawić go prezydentowi i może nastąpić również zaprzysiężenie rządu - uważa prezydent.
Jednak, jak podkreślił, "czy do 19 października koalicja PiS i PO będzie gotowa ze wszystkimi szczegółami, zarówno z programem i składem (rządu), to jest pytanie dla mnie dzisiaj za trudne". Dodał jednak, że słuchając deklaracji zarówno Marcinkiewicza, jak i Tuska "wydaje się, że jest chęć, żeby tego procesu nie wydłużać, porozumiewać się szybko". Dodał jednak, że według konstytucji, od pierwszego posiedzenia Sejmu są dwa tygodnie na powołanie rządu.
Marcinkiewicz "z tylnego siedzenia"
Prezydent podkreślił, że "na tym etapie" szanuje decyzję o wysunięciu kandydatury Kazimierza Marcinkiewicza na premiera, choć - jego zdaniem - najlepiej jest, gdy premierem zostaje lider zwycięskiej partii. Zaznaczył, że "jest zdecydowanie przeciwny koncepcji sterowania (szefem rządu) 'z tylnego siedzenia'".
(W czasach rządów AWS mówiło się, że to szef ugrupowania AWS Marian Krzaklewski "steruje z tylnego siedzenia" rządem Jerzego Buzka. Po ogłoszeniu kandydatury Marcinkiewicza na szefa rządu pojawiły się opinie, że w rzeczywistości decyzje podejmował będzie prezes PiS Jarosław Kaczyński)
. Dla czytelności reguł, jakie obowiązują, najlepiej jest, gdy lider zwycięskiej partii, która przecież ubiega się nie tylko o głosy, ale jest gotowa przyjąć na siebie odpowiedzialność (...), bierze na siebie tę odpowiedzialność (bycia premierem) - oświadczył prezydent.
Jednak, jak zaznaczył, "polskie doświadczenia w tej mierze są różne i bywało tak, że nie liderzy, ale osoby wytypowane przez partie obejmowały urząd premiera".
"Nie będę utrudniać"
Mówiąc, że "na tym etapie" szanuje decyzję o kandydaturze Marcinkiewicza podkreślił, że "nie chciałby, jako prezydent, w tej chwili tej bardzo wrażliwej i skomplikowanej sytuacji utrudniać".
Kwaśniewski nie chciał się na razie wypowiadać o Marcinkiewiczu jako kandydacie na premiera. Argumentował, że trwają rozmowy koalicyjne i nie ma jeszcze jasności, czy Marcinkiewicz jako kandydat na szefa rządu oraz kształt Rady Ministrów, jaki zaproponuje, uzyskają poparcie większości parlamentarnej.
Odpowiadając na pytania dziennikarzy prezydent oświadczył, że jest zdecydowanie przeciwny koncepcji sterowania "z tylnego fotela", bo jest ona "niezgodna z konstytucją, nieskuteczna i kryzysogenna". Jeżeli Kazimierz Marcinkiewicz podjął się tej misji (tworzenia rządu), to jestem przekonany, że chce być premierem ze wszystkimi tego konsekwencjami - zaznaczył prezydent. Dodał, że nie sądzi, aby po doświadczeniach ostatnich lat "ktokolwiek zgodził się, że będzie ograniczony w swoich konstytucyjnych decyzjach, bo ktoś, siedząc na tylnym siedzeniu i nie ponosząc żadnej odpowiedzialności mówi, że ma być tak, a nie inaczej".