Nowy program mieszkaniowy
Wzrost czynszów w lokalach komunalnych o 16 proc., wycofanie się miasta ze wspólnot mieszkaniowych, krótszy czas oczekiwania na lokal i więcej remontów w gminnych budynkach - to główne założenia nowego programu mieszkaniowego, zatwierdzonego przez gdańskich radnych.
30.03.2004 | aktual.: 30.03.2004 08:44
Nowy, długofalowy projekt wywraca do góry nogami dotychczasową politykę miasta w tej dziedzinie. Jednocześnie włodarze postanowili ograniczyć listę osób uprawnionych do gminnego lokalu. Gmina dotychczas prowadziła kilka różnych list osób czekających w kolejce na mieszkanie.
- Kryteria przydziału mieszkań kwaterunkowych były dość luźne - mówi Tadeusz Skuras, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej. - Teraz zawęzimy je do osób wskazanych przez ustawę.
Oznacza to, że prawo do lokalu gminnego będą mieli jedynie ci, którym należy się lokal socjalny lub zamienny. Urzędnicy przewidują, że dzięki temu za 7-8 lat czas oczekiwania znacznie się skróci. Obecnie na mieszkanie kwaterunkowe czeka się w Gdańsku nawet 15 lat. Po "wielkiej rewolucji" będą to dwa lata. Tak przynajmniej szacują urzędnicy.
Kolejną nowością jest zamiar utworzenia spółki, która miałaby przejąć wszystkie prawa i obowiązki gminy we wspólnotach mieszkaniowych. Jest to równoznaczne z tym, że miasto będzie chciało sprzedać najemcom lokale z 90-95-procentową bonifikatą. Tych, których nie będzie na to stać, przeniesie do spółki.
Będą duże zmiany - zapowiadają miejscy urzędnicy. Polityka mieszkaniowa gminy zmierza do tego, by lokale, których jest właścicielem, były dla niej jak najmniejszym obciążeniem. Wszystkie punkty nowo przyjętego programu mają do tego doprowadzić. Miasto zaproponuje więc najemcom lokali kwaterunkowych kupno lokalu za 5-10 procent jego wartości. Każdemu da pół roku na decyzję. Po tym czasie, ci którzy nie będą chcieli przystać na propozycję miasta lub ich nie będzie stać na wykup, zostaną przeniesieni do spółki kapitałowej. Warto dodać, że niektórzy najemcy, np. zadłużeni, przedtem otrzymają propozycję zamiany mieszkania. Gmina utworzy spółkę do końca tego roku. Co stanie się z tymi, którzy nie będą chcieli znaleźć się pod jej skrzydłami? Będą musieli, ponieważ są jedynie najemcami.
- Właścicielem mieszkań jest miasto - odpowiada Szczepan Lewna, wiceprezydent Gdańska. - I to ono będzie podejmować decyzję. Oczywiście, będziemy działać w granicach prawa.
Dzięki sprzedaży swoich lokali gmina przestanie być członkiem wspólnot mieszkaniowych. Urzędnicy liczą, że w ciągu 5 lat miasto pozbędzie się w ten sposób minimum 10 tysięcy lokali. Uwolni się tym samym od finansowania np. remontów czy spłaty długów wspólnot. Budynki w całości należące do gminy (13 tys. lokali) zostaną przeniesione do Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych. Przedsiębiorstwo otrzyma od miasta 15 mln zł rocznie na remonty.
- Boję się, że z czasem spółka zacznie bardzo rygorystycznie egzekwować swoje prawa wyrzucając na bruk osoby niepłacące czynszów - powiedział Eugeniusz Głogowski, radny niezrzeszony. - Poza tym, w ogóle nie mówi się w tej uchwale o GZNK, który jest fatalnie zarządzany. A na tym miasto powinno skupić się w pierwszej kolejności. Radni w obawie o los spółki zażądali zakazu sprzedaży jej udziałów przez najbliższe pięć lat. Uchwała zapowiada również 16-procentową podwyżkę czynszu w zasobach komunalnych i zastrzega możliwość wzrostu w następnych latach, jednak nie więcej niż o 5 procent. Średnia stawka za metr kwadratowy wynosi obecnie 3,20 zł.
- Ostatnia korekta czynszów miała miejsce w lipcu 2001 roku - mówi Tadeusz Skuras, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Miejskim. - To nie wystarcza nawet na utrzymanie lokalu w takim stanie, by nie ulegał on pogorszeniu.
Władze Gdańska planują ponadto wybudować 960 mieszkań komunalnych do 2008 roku. Nie wszyscy rajcy podzielają ten entuzjazm.
- Realizacja programu wymaga jeszcze sporo aktów prawnych, np. dotyczących utworzenia spółki - mówi Elżbieta Grabarek-Bartoszewicz, radna i szefowa Ligi Polskich Rodzin w gdańskiej Radzie Miasta. - Mam jednak nadzieję, że to umożliwi dopracowanie spornych kwestii.
Katarzyna Włodkowska