Nowoserializm polski
Tej jesieni telewizje wprowadziły do ramówek - rekordowo - aż 13 nowych polskich seriali. Razem z nimi wprowadziły do naszych domów nieobecnych tu dotąd bohaterów, nowe problemy i nowe światy.
09.11.2005 | aktual.: 09.11.2005 17:06
Nowe tasiemce zdążyły już okrzepnąć i pozyskać zarówno fanów, jak i wrogów. Przyznać trzeba, że polska publiczność od lat pozostaje wierna rodzimej produkcji i "kocha polskie seriale". W ankiecie przeprowadzonej przez IBOR na zlecenie "Przekroju" aż 69 procent badanych przyznało, że nasze tasiemce są lepsze od zagranicznych. Są dobre, bo polskie - aż 70 procent uczestników ankiety potwierdziło, że obcokrajowiec mógłby poznać prawdziwe życie Polaków, właśnie oglądając seriale.
Oferowane w tym sezonie wyraźnie różnią się od dotychczasowych. Po kilku tygodniach emisji można już wychwycić nowe trendy w bieżącej produkcji telewizyjnej. Postanowiliśmy się przyjrzeć wykreowanym przez te seriale światom i zastanowić, ku czemu kierują aspiracje polskiej widowni? Jak nowe seriale zmienią styl życia Polaków?
Seriale czasów zmian
Już komunikaty biura promocji TVP o nowych serialach tego sezonu to pouczająca lektura. Trudno o lepsze diagnozy skołowanej polskiej duszy i zdezorientowanego umysłu. Przykład na granicy makabrycznej satyry: debiutujący w październiku serial pod wymownym tytułem ,Tak miało być" TVP reklamuje jako opowieść "o losach trojga rodzeństwa, które po niespodziewanej śmierci matki samodzielnie musi radzić sobie z trudami codziennego życia".
Inna produkcja, "Warto kochać" (na antenie od początku października), streszczona jest w komunikacie następująco: "Jest rok 2005, Polska wkroczyła niedawno do UE, przyszedł czas wielkich zmian. Nowe walczy ze starym, duże z małym, tradycyjne z nowoczesnym...". A konkretniej, jest to rzecz o "perypetiach mieszkańców małego miasteczka i pełna zawirowań historia miłosna na tle zmian zachodzących we współczesnej Polsce".
Pod koniec października w TVP kolejny tasiemiec - "Wiedźmy". Według komunikatu TVP ,przygody bohaterek serialu mają w tle obyczajowe kontrasty - między specyficznym charakterem ?szemranej= warszawskiej Pragi i nowym ładem, między rdzennymi prażanami a nowymi mieszkańcami".
Czyli wszystko jasne. W serialach idzie nowe. Nie tylko w TVP. W Polsacie mamy warte psychologicznej refleksji "Tango z aniołem", czyli tasiemcową opowieść o kobietach, których mężczyźni zginęli w terrorystycznym ataku na centrum handlowe. Tutaj nowe wątki to nie tylko terroryzm i centra handlowe, ale i wizja świata bez mężczyzn. Co prawda znamy to już z leciwej "Seksmisji", ale to była komedia science fiction, tymczasem w "Tangu z aniołem" mamy przecież do czynienia z serialowym zwierciadłem rzeczywistości.
Zarówno "Tango z aniołem", jak i "Tak miało być", wkraczając w tematykę cmentarno-pogrzebową, eksplorują tereny dotychczas przez seriale niezagospodarowane, a dla Polaków ważne. Aż dwie duże produkcje opierają swą fabułę na poczuciu straty - to wielka nowość, w tym roku chyba nie całkiem przypadkowa.
W TVN jesienną królową ramówki jest "Magda M." - opowieść o nowego typu kobiecie w nowego typu Polsce. Jako serial jest to produkt dramatycznie niedobry, jednak jako krynica tematów wartych analizy - niezastąpiony. Świetnie nadaje się na symbol zjawiska ,nowoserializmu polskiego".
Biała skóra
Nie byłoby nowych seriali bez sukcesu "Kasi i Tomka" (TVN), pierwszego polskiego serialu z którym utożsamiła się młoda, wielkomiejska, zamożna widownia, czyli grupa najbardziej pożądana przez reklamodawców. Choć "Kasia i Tomek" mieli mniejszą oglądalność niż choćby polsatowscy "Kiepscy", przyciągali dużo wyższe reklamowe budżety. Nic więc dziwnego, że dziś wszyscy próbują sięgać po tę najlepszą z rynkowej perspektywy widownię. Recepta jest ta sama: młodzi bohaterowie (przede wszystkim bohaterki, bo to one dominują w świecie obyczajowych seriali skierowanych do kobiecej widowni) najlepiej z dużych miast, niezależni finansowo, wykonujący prestiżowe zawody albo mający swoje firmy, wiodący przyjemne życie singli w przyjemnym otoczeniu.
To serial "Kasia i Tomek" pokazał, jak można takie otoczenie wyzyskać "lifestylowo": firma budowlana Skanska, sponsor serialu, stworzyła i sprzedawała pokazowy nowoczesny apartament Kasi i Tomka, czyli mieszkanie, o jakim marzą (lub marzyć powinni) dorabiający się młodzi ludzie.
Radykalnie - z przaśnych na nowoczesne - zmieniły się wnętrza serialowych domów, biur i mieszkań. Zamożność wyraźnie staje się wartością, a przynajmniej czymś normalnym, widać, że w przeszłość powoli odchodzi niechęć do "nuworyszy" i obecne w wielu starszych serialach proste skojarzenie luksusu z byciem złym człowiekiem. Dziś nie trzeba już się wstydzić ani bogactwa, ani zamiłowania do drogich rzeczy.
A w nowym śnie o luksusie, zamożności i wielkomiejskości szczególne miejsce zajmuje... skóra. Skórzana kanapa (najlepiej taka na metalowych nóżkach) to prawdziwy mieszczański fetysz, skórzane meble zdobią nie tylko mieszkania ("Magda M.", "Tango z aniołem", nie mówiąc o "Niani"), ale również biura. Tu siedzi się na białej skórze i jeszcze chodzi po białej wykładzinie, i pije herbatę z minimalistycznych białych filiżanek.
Prawdziwą karierę robią w tym sezonie także obrazy. Płótna królują we wrocławskich mieszkaniach w "Tangu z aniołem" (jedna z bohaterek jest zresztą malarką) oraz w "Magdzie M." - zgodnie z obowiązującym trendem, że każde szanujące się biuro musi poszczycić się kolekcją oryginalnych dzieł, a nie plansz z Ikei z motywem roślinnym. Szczególnie w "Magdzie M." widać ponadstandardową dbałość o detale.
Sen o Warszawie W polskich serialach powstających po 1989 roku miasto nie było równorzędnym bohaterem scenariuszy. Tymczasem dziś Warszawa staje się częścią akcji. Najnowsze seriale śnią swój sen o Warszawie - sen szczególny. Bo czego tu nie ma! Po pierwsze, jest Manhattan. Nasz, krajowy, nadwiślański. Seriale starszej generacji, jeżeli nawet rozgrywają się w stolicy, to scenariuszowym mimochodem. W "Wiedźmach" i "Magdzie M." Warszawa to jedna z kluczowych postaci. Czołówki obu seriali można pomylić - tyle w nich ujęć stołecznych drapaczy chmur i gigantycznego pylonu mostu Świętokrzyskiego, który powoli staje się fetyszem polskiej nowoczesności.
Jedzenie przez bohaterkę serialu sushi na lunch w lokalu z widokiem na PZU Tower i Tower Telekomunikacji Polskiej SA to krótki wykład o wizji modernizacji i awansu cywilizacyjnego Polski. W każdym razie taką wizję lansują lokalni spece od kultury masowej. Chociaż z poziomu ulicy stołeczne wieżowce pozostają obiektami obcymi, niezrośniętymi z tkanką i życiem miasta, ani w żaden sposób nie budują tożsamości jego mieszkańców, w telewizorze wygląda to prawie jak ziemia obiecana, lepiej niż Berlin Zachodni, a czasem nawet jak Nowy Jork.
W "Wiedźmach" Warszawa traktowana jest trochę inaczej. Ten serial opiewa stołeczny drugi brzeg, czyli Pragę. To przewrotne odwrócenie ról. Śródmiejski Manhattan uczyniono gorszą stroną miasta, stroną karierowiczów. "To miasto jest dla mnie wciąż polem bitwy" - wzdycha bohaterka "Magdy M.". Młoda prawniczka Magda Miłowicz, z pochodzenia olsztynianka, robi karierę "w wielkim mieście". Jej rywalki z telewizji publicznej, bohaterki "Wiedźm", wybrały "dziadowską" Pragę. Jedna z nich, tak jak Magda Miłowicz, też jest adwokatem, ale zamiast w dużej kancelarii woli pracować na swoim. Zamiast w szklanym biurowcu - w kameralnej plombie wśród odrapanych czynszówek Ząbkowskiej.
Czar Pragi
"Magda M." sprzedaje widzom Warszawę biznesową. Wielkomiejską, ale nieautentyczną. "Wiedźmy" starają się podążyć za modą na Pragę. Ta zaniedbana dzielnica faktycznie przeżywa ostatnio swoisty renesans, staje się namiastką warszawskiej dzielnicy bohemy. Więc "Wiedźmy" to puszczenie oka przez filmowców, próba pochwalenia się (chyba przed środowiskiem filmowym?), że wiedzą, co jest na czasie. A zarazem próba sentymentalizacji polskiej biedy i wykluczenia. Prascy dresiarze wyłudzający od bohaterek "Wiedźm" haracz są sympatyczni i bojaźliwi, włamywacze - honorowi, menele wyłudzający drobne na tanie wino - dobroduszni. Piją Czar Pragi.
Wybór Pragi, wprowadzenie postaci o imionach Henio, Zdzisio, Miecio, zalatująca warszawskim folklorem oprawa muzyczna to serialowy zwrot ku filmowej tradycji Jana Jakuba Kolskiego, ucieczka w romantyczny polski prowincjonalizm. Moda na Pragę została także odnotowana przez twórców "Magdy M." - to tam właśnie ma swoje studio Sebastian, przyjaciel bohaterki, fotograf. Studio ulokowano przy ulicy Inżynierskiej, która jest epicentrum artystycznej kolonii praskiej. Dodatkowym atutem Pragi jest to, że stamtąd najlepiej filmuje się zachody słońca nad mostem Świętokrzyskim - ujęcie to w ,Magdzie M." pojawia się średnio trzy razy w każdym odcinku.
Dzielenie się sukcesem
W "Magdzie M." most Świętokrzyski jest również najlepszym miejscem do uprawiania sportu - pełno na nim biegaczy, rowerzystów i fanów jazdy na rolkach. Sport jest jedną z kluczowych dziedzin konsumpcji, a konsumowanie to główne zadanie bohaterów serialu (uprawiających oprócz sportu także shopping, clubbing i chodzenie po knajpach na lunche - nigdy "obiady").
Konsumowanie, co ciekawe, nie ma związku z pracą. Bo praca to pasja, sfera, w której serialowi bohaterowie się realizują, począwszy od szefowej dziennika z "Tanga z aniołem", przez Magdę M. i tytułowe "wiedźmy", po Martę z "Warto kochać". Zarabianie pieniędzy odbywa się niejako przy okazji wypełniania misji i pomagania ludziom - bo tym oczywiście zajmują się w Polsce prawnicy, jeśli wierzyć "Wiedźmom" i "Magdzie M.". Zawsze pochyleni nad losem biednego człowieka Magda i Piotr doprowadzają do pogodzenia zwaśnionego małżeństwa.
Można odnieść wrażenie, że prowadzą poradnię psychologiczną, a nie kancelarię. Magda niesie pomoc również charytatywnie, w fundacji Femina, gdzie doradza nieszczęśliwym kobietom. To z kolei wątek spod znaku "podziel się sukcesem". Oczywiście kobiety, nawet te najnowocześniejsze, są bardziej wrażliwe społecznie i zawsze krystalicznie uczciwe.
Zgodnie z duchem nowych czasów młodzi ludzie sukcesu są bardzo zapracowani, o czym możemy dowiedzieć się od Magdy M.: "W kalendarzu mam zapisane: Brak czasu. Brak czasu. Brak czasu" - wzdycha prawniczka, choć nie widać nigdy, żeby pracowała. Praca serialowa bywa też kontynuowaniem rodzinnej tradycji, pielęgnowaniem wartości i w ogóle działalnością patriotyczną, a nie dochodową - jak w przypadku kierującej rodzinną piekarnią Marty z "Warto kochać".
Skojarzenie "kobieta - misja" to zresztą niejedyny ślad "starego" przebranego w nowe dekoracje. Nie zmienił się jeszcze jeden stały serialowy paradygmat: sukces zawodowy dla kobiety oznacza porażkę w życiu prywatnym. Samotność Magdy, osobiste problemy "wiedźm", uczuciowy konflikt Marty, rodzinne kłopoty Agnieszki - to tylko wierzchołek góry lodowej i początek pasma nieszczęść, jakie czyhają na kobiety mające nadmierny apetyt na sukces.
I tak obraca się w gruzy liberalna fasada nowych seriali, za którą kryje się ten sam konserwatyzm i ta sama co zawsze pruderia. Każda kobieta wciąż najbardziej marzy o mężczyźnie (czytaj: rodzinie), a jej twardość można stopić jednym pocałunkiem ("Warto kochać"). Do łóżka pójdzie tylko w romantycznej scenerii ("Magda M.") albo nie chodzi tam wcale (w "Warto kochać" pada sugestia, że dobiegająca, na oko, trzydziestki Marta jeszcze nie spała ze swoim chłopakiem). Ale to jeszcze nie jest szczyt serialowej hipokryzji.
Jak schować geja
Poznajcie Sebastiana, najbardziej kuriozalną postać w historii polskiego przemysłu serialowego, przyjaciela Magdy M. Oto, co o związku Magdy i Sebastiana napisano w oficjalnych materiałach dotyczących serialu: "Można by ich wziąć za szczęśliwą parę, tym bardziej, że Sebastian jest bardzo przystojnym człowiekiem. Rzeczywiście - spędzają ze sobą wiele czasu, świetnie się rozumieją, zwierzają się sobie ze wszystkiego. Jednak pozory mylą: oni się kochają, ale... inaczej".
Tajemnicą poliszynela jest, że "Magda M." to zlepek popularnych ikon popkultury. Mieszanka kilku anglosaskich recept na bestseller. Joanna Brodzik dźwiga ciężar grania równocześnie nie tylko Ally McBeal, ale i Bridget Jones, a nawet kogoś pomiędzy Carrie a Charlotte z "Seksu w wielkim mieście". Taka kobieta nie istnieje, trudno się zatem dziwić aktorskiej porażce Brodzik.
Realnie natomiast istnieją kobiety wzorujące się na kobiecych pismach, kobiecych książkach i serialach, które nauczyły się już z tego bogatego materiału źródłowego, że najlepszym przyjacielem jest gej. W Polsce wiele kobiet takiego obowiązkowego przyjaciela geja znalazło. W tym nie różnią się od swych anglosaskich i wszelkich innych unijnoeuropejskich rówieśniczek. Ale jak to pokazać w polskim serialu?! Scenarzystka największych serialowych hitów od "Klanu" po "M jak miłość" Ilona Łepkowska już dawno na łamach "Przekroju" oświadczyła, że żaden aktor w Polsce nie zagra geja w serialu. I słusznie, skoro ona sama wie, że masowa publiczność telewizyjna takiej postaci nie jest w stanie zaakceptować. "Magda M." to jednak sztandarowe dzieło nowoserializmu, przynajmniej z pozoru dalekie od tradycyjnych seriali Łepkowskiej rozgrywających się przy rodzinnym stole. To symbol lansowanego przez TVN kosmopolitycznego stylu życia żywcem zapożyczonego z Zachodu. Ale na przyjacielu geju autorzy "Magdy M." wykładają się
całkowicie. Sebastian, żyje samotnie, nie mając odwagi na ułożenie sobie życia" (tak na oficjalnej stronie internetowej serialu). To hipokryzja, która ośmiesza twórców serialu i sprawia, że dialogi pomiędzy bohaterami aż skrzypią od fałszu i gier półsłówek adresowanych tylko do tej części widzów, która "wie, o co chodzi".
Mężczyznom ginąć, kobietom trwać
Wróćmy jednak do kobiet - w końcu seriale, wiadomo, babska rzecz (kobiety stanowią nawet 70 procent widowni seriali obyczajowych). Tymczasem z nowości serialowych tylko scenariusz "Tak miało być" wyszedł w całości spod ręki kobiety. Autorami scenariusza "Magdy M." i "Wiedźm" są mężczyźni, współscenarzystą "Tanga z aniołem" też jest facet.
Niemniej jesień w serialach stoi pod znakiem kobiet samodzielnych, wyzwolonych z ról matek, żon i kochanek. O ile wolne kobiety na sielankowej Pradze - czyli bohaterki "Wiedźm" - radzą sobie nieźle i dają się lubić, to te robiące kariery w city, czyli kobiety w "Magdzie M.", już zupełnie się lubić nie dają, za to frustracje je gnębią ogromne. Osamotnione kobiety w "Tangu z aniołem" nie dość, że cierpią z powodu utraty bliskich im mężczyzn, to w dodatku cała akcja serialu skupia się na odkrywaniu mrocznych tajemnic zmarłych. Większość bohaterek boleśnie doświadcza prawdy o tym, że ich mężczyźni wiedli podwójne życie, o którym one nie miały pojęcia.
To ciekawa konfrontacja męskości i kobiecości. Świat poznajemy oczami bohaterek. Złożoność męskiego życia, jego bujność (tajemnice służb specjalnych, nieujawniane transakcje i konszachty, wynajęte garsoniery, sekretne związki) stają przed paniami otworem, dopiero gdy panowie giną.
Mężczyźni to awanturnicza pełnia życia, kobiety - bogactwo psychologiczne. I w psychologizowaniu nowe seriale idą na całość. Stają się swoistymi ekranizacjami pism kobiecych. Zresztą współzależność tych dwóch mediów jest kolosalna, a scenarzyści musieli czerpać garściami ze stron "Cosmopolitan", "Elle" czy "Urody", by wymyślić jakieś dialogi dla swoich bohaterek (tylko co się stanie, jeśli autorzy artykułów w tych pismach będą czerpać swoją wiedzę z seriali?).
Czy ten serialowy "świat bez mężczyzn" oznacza, że mamy do czynienia z obyczajową rewolucją?
Samotne zamożne
Chyba raczej z nowym podejściem do serialu jako produktu. Nikt już nie zabiega o masową widownię, o to, by "cała Polska zasiadała przed ekranem". Dziś liczy się, mówiąc branżowym żargonem, "dopasowanie", czyli dotarcie dokładnie do tej konkretnej, najatrakcyjniejszej widowni. W przypadku seriali obyczajowych wojna toczy się o rosnącą w siłę grupę młodych (25-39 lat), niezależnych finansowo kobiet w wielkich miastach. I nic dziwnego, w końcu jak pokazała nasza ankieta, to kobiety oglądają seriale obyczajowe nawet dwa razy częściej niż mężczyźni! Na razie wygrywa ją "Magda M.", bo choć ma o wiele mniejszą widownię niż choćby "M jak miłość", jest doskonałym produktem i trafia w punkt: serial oglądają kobiety między 25. a 29. rokiem życia, z dużych miast, ze średnim i wyższym wykształceniem i zarobkami powyżej średniej krajowej (dane: TVN). Czyli creme de creme kobiecej widowni. Target marzeń. Widać to zresztą po nieprawdopodobnej liczbie reklam przed serialem i w jego trakcie - piwo, kosmetyki, jedzenie, usługi
telekomunikacyjne, produkty dla dzieci. Komunikat jest prosty: chcesz być jak Magda? Kupuj nasze towary!
I to jest prawdziwy powód, dla którego w serialowej Polsce zagościło ostatnio nowe. Nie chodzi tu o dostrzeżenie zachodzącej w społeczeństwie modernizacji, o docenienie przemiany obyczajowej - jej obecność w nowych serialach jest poniekąd efektem ubocznym gry o pieniądze. To rynek wymusza dziś na telewizji uznanie, że w Polsce żyją nie tylko pogodne rodziny trzypokoleniowe, ale również single. Niestety, ponieważ chodzi tylko o wpływy z reklam, nowe seriale przerażają powierzchownością, a zawarty w nich obraz rzeczywistości jest niczym więcej jak naśladownictwem wzorów importowanych z Zachodu. Często niezrozumiałych.
Świat tych filmów to zwykła atrapa. Podróbka rzeczywistości. Taka podróbka nawet rozśmieszyć nie może.