Nowojorscy geje demonstrują za prawem do małżeństwa
Geje i lesbijki demonstrowali
przed ratuszem w Nowym Jorku domagając się prawa zawierania
małżeństw. Władze miasta odmawiają, tłumacząc, że "małżeństwa"
homoseksualne są nielegalne w stanie Nowy Jork.
04.03.2004 | aktual.: 04.03.2004 20:02
Powołując się na prawo zakazujące jednopłciowych małżeństw, stanowy prokurator generalny Eliot L. Spitzer oskarżył w środę burmistrza miasteczka New Paltz, Jasona Westa, o nielegalne udzielanie ślubów parom homoseksualnym w zeszłym tygodniu.
West, który wręczył już licencje małżeńskie 25 parom, nie przyznał się do winy. Twierdzi on, że konstytucja daje homoseksualistom prawo do małżeństwa, gdyż zakazuje dyskryminacji ze względu na płeć.
Sam prokurator Spitzer, który jest Demokratą, powiedział, że osobiście popiera zmianę praw, tak aby zezwalały one na zawieranie małżeństw homoseksualnych.
Masowe udzielanie w lutym ślubów cywilnych gejom i lesbijkom w San Francisco ośmieliło władze w kilku innych liberalnych miastach USA do podobnych akcji.
Poza New Paltz w stanie Nowy Jork, także w hrabstwie Multnomah - na przedmieściu Portland, w stanie Oregon - zaczęto rozdawać dokumenty małżeńskie parom tej samej płci. Przeciw legalizacji tych małżeństw wystąpił demokratyczny gubernator stanu nazwiskiem Ted Kolongoski.
Tymczasem w Waszyngtonie nabiera rumieńców batalia Białego Domu i Republikanów na Kapitolu o uchwalenie przez Kongres poprawki do konstytucji, która definiowałaby małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety. Uniemożliwiłaby ona prawne uznawanie małżeństw homoseksualnych.
Projekt takiej poprawki, zgłoszony przez republikańskich członków Kongresu: Marylin Musgrave z Izby Reprezentantów i Wayne Allarda z Senatu, napotkał jednak niespodziewaną kontrę w postaci alternatywnego projektu zgłoszonego przez umiarkowanego republikańskiego senatora Orrina Hatcha.
Zaproponował on, by definicję małżeństwa pozostawić do sformułowania poszczególnym stanom. Hatch używa argumentu zgodnego z ideologią konserwatystów, według których należy zmniejszyć do minimum ingerencję władz federalnych w prawa stanów.
Zmiana konstytucji wymaga jej uchwalenia przez minimum dwie trzecie członków obu izb Kongresu, a następnie zatwierdzenia przez trzy czwarte stanów. Z tego powodu proponowana przez prezydenta Busha poprawka nie ma wielkich szans na wejście w życie.
Zdaniem komentatorów, inicjatywa konstytucyjna zmierza przede wszystkim do tego, by postawić w kłopotliwym położeniu Demokratów przed listopadowymi wyborami. Większość Amerykanów wciąż bowiem sprzeciwia się legalizacji małżeństw homoseksualnych i podniesienie tej sprawy przysparza Bushowi pewnej popularności.