Nowi posłowie na niby
Po raz pierwszy w powojennej Polsce Sejm
nie wyłonił marszałka. Konsekwencje tego stanu są zarówno zabawne,
jak i kłopotliwe - pisze "Życie Warszawy".
22.10.2005 | aktual.: 22.10.2005 14:56
Parlamentarzyści nie mają jeszcze legitymacji poselskich. Dokumenty musi podpisać im marszałek. Na razie mają więc tylko zaświadczenia o wyborze na posła wystawione im przez Państwową Komisję Wyborczą lub Kancelarię Sejmu.
- Na ich podstawie można korzystać z bezpłatnych podróży komunikacją publiczną i samolotami LOT - zapewnia Urszula Pańko, wicedyr. Biura Informacji Kancelarii Sejmu. Część posłów nie miała jednak o tym pojęcia i kupiła bilety powrotne do domów w kasach.
Brak legitymacji utrudnia wykonywanie mandatu poselskiego. Parlamentarzysta, który chciałby już teraz podjąć interwencję w imieniu swych wyborców, bez legitymacji nie zostanie wpuszczony na teren zakładu pracy. Kwitek z PKW nie otworzy też drzwi państwowych i samorządowych urzędów.
Posłowie-nowicjusze nie mają gdzie się podziać i siedzą w domach, bo jeszcze nie otworzyli biur poselskich. Samorządy już teraz powinny im zorganizować przynajmniej doraźne lokale na ten cel, ale jeśli tego nie zrobią, parlamentarzysta nie ma się komu poskarżyć. Tylko marszałek Sejmu przyjmuje tego typu skargi i może interweniować w imieniu posłów.
Co się stanie, gdy do Sejmu wedrą się bezrobotni (robili to już dwukrotnie) lub demonstranci? Straż Marszałkowska będzie przyglądać się temu bezczynnie. Tylko marszałek lub jego zastępca mają prawo wezwać strażników do zaprowadzenia porządku na terenie Sejmu.
Póki co posłowie, którzy dopuścili się przestępstw i wykroczeń, jak np. parlamentarzysta z Samoobrony, który zelżył ostatnio policjantów i nie zatrzymał się do kontroli, śpią spokojnie - pisze "ŻW". Wnioski o pociągnięcie posła do odpowiedzialności karnej przyjmuje tylko marszałek. Ale też tylko on jest władny dać posłowi urlop. (PAP)