Nowe zeznania dowódcy ws. Nangar Khel
Kpt. Olgierd C., oskarżony o wydanie rozkazu ostrzelania wioski Nangar Khel, kontynuował przed wojskowym sądem swe wyjaśnienia. - Pierwsze informacje, jakie uzyskałem od dowództwa plutonu, były takie, że zasady użycia siły były przestrzegane, był ogień ostrzegawczy - mówił przed sądem.
10.03.2009 | aktual.: 10.03.2009 13:14
Wskutek ostrzału wioski przez polskich żołnierzy 16 sierpnia 2007 roku na miejscu zginęło sześć osób cywilnych - dwie kobiety i mężczyzna oraz troje dzieci. Trzy osoby zostały ciężko ranne.
Olgierd C. mówił, że jeszcze w nocy w dniu tragedii udał się na miejsce i przesłał drogą elektroniczną informację do swego przełożonego płk. Adama Stręka. Dodał, że dowódca pytał go czy wszystko odbyło się zgodnie z zasadami użycia siły. Jak kontynuował oskarżony, informacje uzyskane od podwładnych wskazywały, że zasady te były dochowane, a ostrzał był reakcją na ogień talibów.
Zaznaczył, że już następnego dnia pojawiły się u niego pewne wątpliwości odnośnie przebiegu zdarzenia. Jak wyjaśnił oskarżony, oficer żandarmerii oraz funkcjonariusz SKW poinformowali go, że na miejscu nie znaleźli łusek od broni talibów.
- Wtedy nie próbowałem ustalić, ani obarczyć nikogo odpowiedzialnością, to nie był ten moment - mówił C. Dodał, że informacja o tym, że sprawą zajmie się prokurator, uspokoiła go, gdyż zdarzenie będzie badał specjalista.
Rozprawa jest czwartą, na której swe szczegółowe wyjaśnienia składał kpt. Olgierd C.