Nowa epoka UE
"Konstytucja (UE) jest martwa" - ocenił
niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Nie oznacza to jednak
końca Unii, gdyż kryzys stwarza nową szansę - zastrzegł szef
redakcji zagranicznej gazety Stefan Kornelius w komentarzu. Jego zdaniem, nie ma powodów do paniki, a
Unia Europejska znalazła się na początku nowej epoki.
03.06.2005 | aktual.: 03.06.2005 09:34
Traktat konstytucyjny nie może wejść w obecnej formie w życie, ponieważ po dwóch porażkach w referendach we Francji i Holandii byłoby to "aroganckie i nie na miejscu" - czytamy.
Jednak proces ratyfikacji może być pomimo to kontynuowany. Przerwanie go byłoby także przejawem aroganckiego decydowania ponad głowami ludzi. Jeżeli obywatele Belgii chcą oddać głos na konstytucję - to bardzo dobrze. Jeśli inne narody, jak Brytyjczycy, uważają, że przyniesie im to więcej politycznych szkód niż korzyści - to też w porządku. "Proces ratyfikacji dobiegnie końca jak zanikająca fala, natomiast konstytucja ulegnie zatopieniu jak kamień" - stwierdził komentator.
"SZ" uważa, że kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder i prezydent Francji Jacques Chirac ponoszą odpowiedzialność za fiasko konstytucji, ponieważ "instrumentalizowali Europę dla narodowych celów". Przypomina, że Helmut Kohl występował jako pośrednik między małymi krajami a Francją i Niemcami. Sprzeciw Holendrów wobec konstytucji podyktowany był także tym, że obawiali się dominacji "silnego tandemu" Niemiec i Francji - czytamy.
"Europa znajduje się na początku nowej epoki: inne, prawdopodobnie myślące bardziej w kategoriach narodowo-państwowych rządy przygotują świeże europejskie projekty" - uważa "SZ". Być może (nowe rządy) przyznają, że "mega-rozszerzenie" i konstytucja to zbyt wiele dla obywateli UE. Nie przerwą procesu rozszerzania wspólnoty, lecz będą postępowały ostrożniej, oferując zbliżenie zamiast członkostwa w UE, kilka fundamentalnych zasad zamiast 400-stronnicowej konstytucji oraz politykę, która troszczy się o wzrost gospodarczy i miejsca pracy i nie wzbudza obaw przed globalizacją - czytamy w konkluzji komentarza w "Sueddeutsche Zeitung".
Jacek Lepiarz