Notoryczna oszustka stanie przed sądem - wyłudziła pół mln zł
Przed łódzkim sądem stanie 38-letnia Aleksandra K., która udając zamożną osobę wyłudzała w Łodzi pieniądze od znajomych na rzekome intratne inwestycje. Kobieta przyznała, że przez kilkanaście lat żyła z oszustw, a pieniądze wydawała na dostatnie życie.
- Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do Sądu Okręgowego w Łodzi. Kobiecie grozi kara do 10 lat więzienia - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.
Prokuratura Łódź-Śródmieście oskarżyła 38-latkę o oszukanie łącznie siedmiu osób, od których w ciągu 12 lat wyłudziła w sumie ponad 472 tys. zł.
Według śledczych kobieta działała pod fikcyjnym nazwiskiem i stwarzała pozory zamożnej osoby. Utrzymywała, że jest lekarzem onkologiem i pracuje w szpitalu im. WAM. Z jej relacji wynikało, że ma męża kardiochirurga z dobrze sytuowanej rodziny, który mieszka w Poznaniu z trójką ich dzieci. Ona sama do Łodzi, gdzie wynajmowała mieszkanie, miała przylatywać prywatnym samolotem.
Jak ustalono, od 2001 roku kobieta wyłudzała od różnych osób pieniądze, twierdząc, że jest w stanie korzystnie je zainwestować i osiągnąć bardzo wysokie zyski lub załatwić dobrze płatną pracę.
Największą kwotę - bo prawie 290 tys. zł - wyłudziła od kobiety, od której wynajmowała mieszkanie, i od jej syna. Początkowo oskarżona zaoferowała kobiecie atrakcyjną pracę chałupniczą dla włoskiej firmy. Z tego tytułu miała ona zarobić 45 tys. zł. Ale wypracowanych pieniędzy właścicielka mieszkania nigdy nie otrzymała. Dodatkowo 38-latka przez lata wyłudzała od niej kolejne kwoty, m.in. na podjęcie rzekomych kroków prawnych w celu odzyskania zarobionych przez nią pieniędzy.
Kolejna ofiara oszustki to studentka, która w tym samym mieszkaniu wynajmowała pokój. Aleksandra K. namówiła ją na zainwestowanie pieniędzy w rzekomo korzystne inwestycje w szpitalu. Pokrzywdzona popadła w tarapaty finansowe, zadłużyła się w bankach i u rodziny; od września 2010 do stycznia 2013 r. przekazała oszustce ponad 160 tys. zł.
Wśród pokrzywdzonych są także brat i kuzyn studentki (stracili w sumie ponad 10 tys. zł) oraz właściciel lombardu, od którego pożyczała pieniądze, który nie odzyskał 8 tys. zł.
Kiedy okazało się, że 38-latka to oszustka, rodzice studentki wynajęli prywatnego detektywa, który ujął ją w styczniu tego roku i przekazał w ręce policji. Wówczas wyszło na jaw, że Aleksandra K. nie ma ani męża, ani dzieci, nie ma wyuczonego zawodu. Podczas przesłuchania początkowo przyznała się do winy i wyznała śledczym, że przez całe dorosłe życie utrzymywała się z oszustw.
- Wyjaśniła, że oszukiwała znajomych co do swojej tożsamości, pracy, majątku, sytuacji rodzinnej. Obracała cały czas wyłudzonymi pieniędzmi i nigdy nie miała swoich, bo nigdy ich nie zarobiła - zaznaczył Kopania. Oskarżona przyznała, że pieniądze przeznaczała na własne potrzeby. Podała, że niczego sobie nie żałowała; kupowała ubrania, kosmetyki, biżuterię. Później odmówiła składania wyjaśnień.
Aleksandra K. na proces czeka w areszcie; grozi jej kara do 10 lat pozbawienia wolności.