ŚwiatNorwegia: polskie bójki i boje

Norwegia: polskie bójki i boje

W okolicy jednej z norweskich szkół doszło do konfliktu z udziałem grupy polskich nastolatków. "To bandyci i idioci" - skomentował zajście przedstawiciel Polonii, a jego wypowiedź miejscowa gazeta wykorzystała, jako tytuł artykułu.

Norwegia: polskie bójki i boje
Źródło zdjęć: © moss-avis.no

14.09.2012 | aktual.: 14.09.2012 16:23

Sprawa dotycząca grupy młodych Polaków, którzy według relacji lokalnej gazety weszli w konflikt z miejscowymi Norwegami, dobrze ukazuje dylematy związane z rolą przedstawicieli polonijnych. Jak zareagować, gdy dochodzi do sytuacji spornej? Bronić "swoich", czy ostro skrytykować? Zdania wśród Polaków z Moss są podzielone.

Polsko-norweska bijatyka?

Norweska lokalna gazeta "Moss Avis" opisała konflikt, do którego według relacji różnych świadków doszło w miejscowej szkole. W pierwszych dniach września przy szkole Oereaasen w miejscowości Rygge miało dojść do zorganizowanej bijatyki grup skonfliktowanych nastolatków w wieku od 11 do 16 lat. Miało, ale nie doszło, bo zaalarmowana przez uczniów dyrekcja szkoły powiadomiła o wszystkim policję, która wysłała w okolicę boiska szkolnego wzmożone patrole.

Kilku nastolatków powiedziało reporterowi "Moss Avis", iż zostali zastraszeni przez grupę polskich chłopców. Polacy rościli sobie prawa do rampy służącej do skateboardu. Według norweskiej grupy, jeden z nich miał zostać przez Polaków pobity, przybysze wygrażali też miejscowym, że "dorwą ich" z pomocą grupy liczącej 90 osób, w tym dorosłych. Patrole odstraszyły potencjalnych przeciwników.

Brzmi jak niepokojąca, lecz dość typowa sytuacja ze szkolnego podwórka? I tak, i nie, bowiem zdanie w sprawie konfliktu wyraził przedstawiciel Polonii, co tylko podgrzało atmosferę.

Idioci i bandyci, czyli potyczki polsko-polskie

Konflikty takie, jak ten opisany przez "Moss Avis", są w Norwegii traktowane poważnie, bowiem w szkołach kładzie się bardzo silny nacisk na zwalczanie mobbingu. Programy mające pokazywać uczniom zalety tolerancji i współpracy, są istotną częścią pracy pedagogicznej w wielu szkołach podstawowych oraz odpowiednikach polskich gimnazjów. W jednej placówce dzieci mają przez miesiąc pełnić rolę „ukrytego przyjaciela” dla wylosowanego kolegi, w innej opiekować się przedszkolakami i uczniami pierwszej klasy. Wszystko po to, by od początku pomagać w kształtowaniu prospołecznej, otwartej postawy.

Sprawę z Oereaasen potraktował z powagą prezes Klubu Kultury Polskiej w Moss, Jan Ludwig Koss, którego "Moss Avis" określiła mianem lidera lokalnej Polonii.

- Ci młodzi ludzie muszą zrozumieć, że nie znajdują się w Polsce, Rosji albo Ameryce - powiedział. - Norwegowie są mili dla przyjezdnych, ale w takiej sytuacji trzeba reagować twardo. Tamci nie są dorosłymi, brakuje im kultury. Tylko głupcy i bandyci zachowują się w ten sposób - dodał. "Szok"

Prezes Klubu Kultury Polskiej był zszokowany wydarzeniami opisanymi w "Moss Avis", natomiast jedna z polskich czytelniczek poczuła się zszokowana jego wypowiedziami.

- Ten pan chyba nie zna dobrze sytuacji, a wypowiada się w gazecie w bardzo ostrych słowach - mówi pragnąca zachować anonimowość Polka. - Zgadzam się, że trzeba potępiać wszystkie brutalne działania nastolatków, jednak dopiero po przyjrzeniu się szczegółom. Takie wypowiedzi nam nie pomagają, Norwegowie nigdy nie użyliby mocnych słów przeciwko własnym dzieciom! - oburza się.

O jakie wypowiedzi chodzi? Czytelniczce nie spodobało się, iż przedstawiciel Polonii potępia młodzież wyłącznie na podstawie relacji prasowej. - To tylko wycinek polskiej społeczności lokalnej. Większość z nas hołduje dobrym wartościom, chodzi do Kościoła, cieszy się z pobytu w Norwegii. Zdecydowanie potępiamy działania tych nastolatków i mamy nadzieję, że policja się nimi zajmie - powiedział Jan Ludwig Koss w "Moss Avis".

Sami o sobie

- To dobrze, że ten pan wyraża sprzeciw wobec brutalnych zachowań, ale nazywanie jedenastoletnich dzieci idiotami i bandytami uważam za zupełnie niepotrzebne - odniosła się do reakcji polskiego prezesa czytelniczka o nicku "Corvus Cornix". Czytelnik podpisujący się, jako Jan Knudsen prosił w komentarzu do artykułu, by zaprzestać spekulacji i pozwolić policji zająć się sprawą. Gwałtowna reakcja przedstawiciela Polonii spotkała się z raczej chłodnym odzewem.

- Nikt z tak wielką chęcią nie wyraża się źle o Polakach, jak my sami - wzdycha Witold, który od pięciu lat mieszka w Norwegii.

W Norwegii, podobnie jak w wielu innych europejskich krajach, do których od 2004 ruszyły duże grupy migrantów z Polski, nie ma jednej, silnej organizacji, która w podobnych przypadkach jak ten w Moss wydawałaby przedyskutowane wcześniej i przemyślane oświadczenia reprezentujące polski głos. W grupie kilku polskich organizacji są zarówno te o wieloletnich tradycjach, jak i istniejące głównie na papierze, liczące zaledwie kilku członków koła. Polsko-polskie niesnaski na emigracji zaczynają się najczęściej wtedy, gdy niewielka grupa rości sobie prawo do reprezentowania całej społeczności lub gdy przed komentarzem do danej sprawy brakuje konsultacji z zainteresowanymi. Polacy w Moss zapewne się z czasem dogadają, prawdopodobnie jak skonfliktowane nastolatki. Niesmak jednak, z wielu powodów, pozostanie.

Z Trondheim dla polonia.wp.pl
Sylwia Skorstad

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)