Noga Rokity już nie postanie na niemieckiej ziemi?
Jana Rokitę można zatrzymać tylko na terytorium Niemiec - powiedział prokurator krajowy Edward Zalewski, pytany o sytuację byłego posła, wobec którego niemiecka prokuratura wydała nakaz aresztowania.
15.12.2009 | aktual.: 15.12.2009 12:18
Prokuratura w Landshut w Bawarii wydała nakaz aresztowania Rokity w celu wykonania kary, wymierzonej w sierpniu za incydent, do którego doszło w lutym w samolocie Lufthansy na lotnisku w Monachium. Były polityk nie zapłacił dotychczas grzywny w wysokości 3 tys. euro, jaką obciążono go za awanturę.
Gdyby Rokita pojawił się na terytorium Niemiec, zostałby postawiony przed wyborem: albo uiści grzywnę, albo trafi do aresztu. Grzywnę przeliczono na 30 dni więzienia. Na poczet tej kary zaliczono Rokicie czas spędzony w areszcie po zatrzymaniu na lotnisku w Monachium. Pozostaje zatem 29 dni więzienia.
- W myśl prawa niemieckiego nie można tego typu czynów, czy tego typu kary ścigać na przykład europejskim nakazem aresztowania. Tak więc w Polsce pan Jan Rokita jest bezpieczny, Niemcy nie mogą się do nas zwrócić o aresztowanie, jak również do każdego innego kraju Unii Europejskiej, to jest tylko sprawa dotycząca terytorium Niemiec - powiedział Zalewski w Radiu ZET.
Do awantury w samolocie Lufthansy doszło w lutym, gdy Jan Rokita i jego żona chcieli skorzystać ze schowków w klasie biznesowej (mieli miejsca w klasie ekonomicznej), aby włożyć tam płaszcze i kapelusze. Według relacji Rokitów, stewardesa im tego odmówiła i znieważyła byłego posła.
Wezwana na miejsce policja wyprowadziła z samolotu Rokitę w kajdankach. Według jego relacji ubliżano mu na komisariacie. Niemiecka policja zaprzeczyła oskarżeniom Rokity. W sierpniu prokuratura w Landshut uznała go za winnego zakłócenia porządku i wymierzyła grzywnę w wysokości 3 tys. euro, biorąc pod uwagę dochody byłego posła PO oraz rozmiar szkód, jakie spowodował swoim zachowaniem.