Niższy wyrok dla 20‑latki z Kaszub za podwójne dzieciobójstwo
Z 15 do 10 lat więzienia Sąd Apelacyjny w Gdańsku zmniejszył karę dla 20-letniej Lucyny K. z okolic Kartuz w woj. pomorskim, oskarżonej o zabójstwo dwóch noworodków w czerwcu 2011 r. i lipcu 2012 r. Wyrok jest prawomocny.
27.01.2015 | aktual.: 30.01.2015 20:55
Proces mieszkanki Kaszub przed sądami obu instancji z uwagi na ważny interes prywatny - podczas rozpraw ujawniane były m.in. informacje o życiu intymnym i sytuacji rodzinnej młodej kobiety - toczył się za zamkniętymi drzwiami. We wrześniu 2014 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku wymierzył Lucynie K. karę 15 lat więzienia. Odwołanie od tego wyroku złożył jej obrońca.
Jak powiedział sędzia Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, Jacek Pietrzak o obniżeniu wyroku przesądził m.in. fakt, że w chwili popełnienia pierwszego zabójstwa dziecka w czerwcu 2011 r. Lucyna K. miała ukończone 16 lat i 8 miesięcy. Wobec takiej osoby nieletniej sąd musi zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.
Sędzia wyjaśnił także, że o wykryciu przestępstwa zdecydowało "klasyczne samooskarżenie".
Zabójstwa dokonane przez Lucynę K. wyszły na jaw w trakcie weryfikacji osób mogących mieć coś wspólnego ze śmiercią noworodka, którego ciało znaleziono w maju 2013 r. na brzegu kaszubskiego jeziora Klasztornego. Jak orzekli prokuratorzy, kobieta nie miała nic wspólnego ze śmiercią wspomnianego dziecka, jednak w trakcie przesłuchania dobrowolnie opowiedziała o dwóch własnych porzuconych w lesie dzieciach.
Młoda kobieta wskazała miejsca, w którym zostawiała dzieci. Śledczym udało się znaleźć szczątki jednego z nich. Zdaniem prokuratorów, zwłoki drugiego noworodka mogły zostać przeniesione w inne miejsce np. przez zwierzęta.
- Takie zachowanie oskarżonej podczas postępowania przygotowawczego powinno być także uwzględnione na jej korzyść - mówił sędzia.
Jak wyjaśnił, oceniając czyn oskarżonej należało też uwzględnić specyficzną sytuację środowiskową - tragiczne warunki mieszkaniowe oraz brak wsparcia ze strony rodziny. Lucyna K. pochodzi z małej wsi k. Kartuz, mieszkała tylko z matką, ojciec i siostra zmarli wcześniej.
- Tej dziewczynie nikt nie podał ręki. Ani w środowisku domowym, ani w środowisku szkolnym. Cała jej rodzina była pod opieką ośrodka pomocy społecznej. Jest rzeczą właściwie niemożliwą, żeby nikt nie widział, żeby takie dziecko znajdowało się w ciąży. Ani w szkole, ani w gminie nikt się nie zainteresował, nikt nie podjął żadnych działań pomocy. W chwili popełnienia przestępstwa uczęszczała ona do III klasy gimnazjum i jej psychika nie została wykształcona w żaden sposób - powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia.
Za każdym razem Lucyna K. ukrywała ciążę, a gdy przychodził czas porodu, szła do lasu, gdzie rodziła dziecko, po czym wkładała je do reklamówki i porzucała na bagnistym terenie.
Badanie psychiatryczne wykazało, że dziewczyna była poczytalna w momencie popełnienia obu czynów.