Niższe szkoły wyższe
Na polską naukę spadła hiobowa wieść. W jedynym rankingu porównującym 500 uczelni z całego świata znalazły się tylko dwie polskie – Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński. Sklasyfikowano je dopiero w czwartej setce. Nasza nauka poniosła spektakularną porażkę niczym nasi olimpijczycy na igrzyskach. Sami uczeni, ci z dorobkiem i ci na dorobku (wśród nich stypendyści akcji POLITYKI „Zostańcie z nami!”), a także studenci, biją na alarm. Polskie uczelnie zastygły w organizacyjnym i intelektualnym bezruchu, dziwnej mieszance feudalizmu z kapitalizmem - pisze Mariusz Czubaj w najnowszej "Polityce".
29.09.2004 09:13
W Polsce jest niemal 400 wyższych uczelni, zarówno państwowych jak i niepaństwowych, w których kształci się ponad 1,8 mln studentów. A Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński – by trzymać się sportowej metafory – są tym w rodzimej nauce, czym Legia i Wisła w naszej piłce nożnej: u nas są najlepsze, w konfrontacji z uczelniami w Stanach Zjednoczonych czy na zachodzie Europy – niespełnione i gdzieś w tyle. Taki stan rzeczy rektorzy tłumaczyli jednym głosem. Po opublikowaniu rankingu, zestawionego przez naukowców z uniwersytetu Jiao Tong w Szanghaju (patrz ramka), profesorowie Jan Węgleński (UW) oraz Franciszek Ziejka (UJ) mówili, że decydujące znaczenie ma sposób finansowania nauki na świecie i że pod tym względem nigdy nie dogonimy liderów rankingu: amerykańskich Harvarda i Stanforda czy brytyjskiego Cambridge. To prawda. Dotacje budżetowe to jednak nie wszystko.
* Kasjerzy, fornale i karbowi*
Na zakończonym niedawno zjeździe Polskiego Towarzystwa Socjologicznego Zygmunt Bauman, jeden z niewielu polskich socjologów o światowej renomie, mówił o kryzysie wspólnoty, który ogarnął także badaczy społecznych. Bauman mówił, że dziś można zobaczyć co najwyżej „wspólnotę w szatni” albo coś na kształt „wspólnoty foyer” – wspólnego korytarza, którym przechadzają się profesorowie.
Podobny ton można usłyszeć z drugiego bieguna, wśród studentów. – Sytuacja jest przytłaczająca – mówi Grzegorz Lewiński, student Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. – W środowisku studenckim panuje apatia, każdy goni za własną karierą, co powoduje, że braterstwo, o którym tak dużo się kiedyś mówiło, dziś praktycznie nie istnieje.
W ciągu ostatnich pięciu lat liczba studiujących podwoiła się, niegdyś kameralne placówki akademickie napęczniały, zmieniła się też mentalność i oczekiwania studiujących.
– Kiedyś czas studiów był okresem wyjątkowym – mówi historyk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. – Zawiązywane wtedy przyjaźnie trwały często przez dziesiątki lat. Teraz uniwersytet traktuje się jak lotnisko. Jak tranzyt, przez który trzeba przejść, najlepiej bez stresu, nadmiernych obciążeń i bezboleśnie.