Nikt nie chce Niemców
W wyborach do europarlamentu najbardziej łakome są miejsca na liście Platformy Obywatelskiej. PO urosła w siłę, a jej deputowani mogą liczyć na dostatnie życie w Brukseli.
22.03.2004 | aktual.: 22.03.2004 09:06
Emocje związane z doborem kandydatów PO ma już za sobą. Z trójki kandydujących odpadł już Marian Duczmal, rektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji, pozostali Danuta Jazłowiecka - szefowa wydziału europejskiego i planowania rozwoju w opolskim ratuszu oraz Stanisław Jałowiecki - były marszałek województwa.
Wedle umowy zawartej między opolską PO a dolnośląską, naszemu regionowi przypadają miejsca drugie i czwarte. Pierwsze, premiowane niejako „z automatu” bierze Jacek Protasiewicz, tamtejszy poseł. Do soboty Jazłowiecka, na rzecz której lobbowali poseł Leszek Korzeniowski i prezydent Ryszard Zembaczyński, obsadzona była na miejscu nr 2, Jałowiecki na 4. Jednak, weekend szef partii, Donald Tusk, nakazał zamienić ich miejscami.
- Do bani z taką polityką! - zżyma się Korzeniowski. - Jeśli centrala nie ma zamiaru słuchać tego, co my tu ustalamy, niech powie od razu: bawcie się w zarządy, podejmujcie decyzje, ale potrzebujemy was naprawdę tylko do rozklejania plakatów! I do niczego więcej. Oboje kandydaci zachowują ostrożne milczenie na temat ewentualnego startu.
- Jałowiecki ma plecy we władzach partii, bo wywodzi się z gremiów dawnej Solidarności - mówi jeden z działaczy opolskiej PO. - A przecież od lat w Polsce jest tak, że szyldy partyjne są tylko na potrzeby taktyki wyborczej. Naprawdę rządzi wciąż tamta ekipa. Do startu z list PO, wiodącej obecnie siły narodu, miała też chrapkę Mniejszość Niemiecka. Jej głównego rozprowadzającego, posła Henryka Krolla, do negocjacji zraziły jednak słowa posła PO Tadeusza Jarmuziewicza, który publicznie twierdził, że gest w postaci kandydata Mniejszości na liście byłby dla centrali partyjnej kompletnie niezrozumiały.
Jarmuziewicz: - Nie wiem, dlaczego kandydaci Mniejszości nie mieliby starać się o miejsce w Brukseli na przykład z mandatu Bundestagu? Poseł Kroll nie pozostał dłużny: - Jeśli Platforma ma alergię na „Szwabów”, to pozostaje mi tylko pogratulować jej europejskiego sznytu i poczekać na wybory do polskiego Sejmu, po których pozostanie jej tworzenie koalicji chyba tylko z Samoobroną.
Lider Mniejszości zastrzega wciąż, że nie jest w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy wystartuje w wyborach do europarlamentu, czy nie. Na miejsce na liście PO jest już za późno, a o tym, czy w ogóle powinien myśleć o kandydowaniu, być może zdecydują władze Mniejszości, które zbiorą się pod koniec tego tygodnia: - Na nasz apel, by rozmawiać o szansach uzyskania mandatu dla kogoś z Opolszczyzny, nikt nie odpowiedział. Jeśli górę wzięły fobie, to obyśmy nie zapłacili za nie posłem Czerneckim z Samoobrony lub Dobroszem z LPR. A oni obaj mają pewne szanse wyborcze w dolnośląskim...
Dzisiaj odbędą się też rozmowy opolskiego SLD z Mniejszością. Sojusz ma wciąż jednego tylko kandydata na europarlamentarzystę - posła Jerzego Pilarczyka. W samym SLD coraz częściej słychać opinie, że - odwrotnie niż dwa, trzy lata temu - nalepka tego akurat ugrupowania nie jest już skutecznym wabikiem, jeśli w ogóle nie pogrąża kandydata w oczach wyborców.
Tomasz Garbowski, sekretarz SLD: - Jesteśmy w trakcie cyklu spotkań z różnymi ugrupowaniami, jak SD, PLD, UP, podczas których wspólnie zastanawiamy się nad najskuteczniejszą taktyką wyborczą. Oczywiście najpoważniejszym partnerem, nie tylko z racji liczebności, ale dlatego, że wspólnie rządzimy województwem, jest Mniejszość Niemiecka. Nie widzę powodów, dla których byłoby czymś niewyobrażalnym, by na naszej liście znalazł się jej kandydat. Byłby to nawet pozytywny sygnał naszej, socjaldemokratów, otwartości. Oferta SLD jest jednak Krollowi częściowo tylko na rękę. Za jej przyjęciem świadczy fakt, że to oferta jedyna. Przeciw - nieszczęsne 9 procent poparcia dla SLD...
- Jak mam przekonać naszych ludzi, by po tym wszystkim, co czytali i słyszeli o dokonaniach byłych liderów SLD, podczas wyborów nie odwracali się od ich listy? - żali się Kroll.
W dodatku pomysł wspólnej listy SLD-MN lansowany był od dawna przez posła Jerzego Szteligę, który pozostaje w głębokim konflikcie ze sporą częścią obecnych władz regionalnych Sojuszu. Dla nich przyznanie, że były baron miał rację, może być dziś po prostu zbyt trudne. Anonimowy działacz Sojuszu mówi tak: - Kroll ze słabo manifestowaną odrazą przystępował do koalicji z nami. I robił to tylko dlatego, że w przeciwnym wypadku poszedłby na dno razem z AWS, z którą chętnie współpracował, dopóki była na fali. I nikt u nas nie ma wątpliwości, że on pierwszy wymówi umowę z nami, gdy polityczna koniunktura mu podpowie takie rozwiązanie. A Mniejszość karnie pójdzie za nim, o nic nie pytając.
Na start ze wspólnej listy MN-SLD miałby też chrapkę Ryszard Galla, obecny wicemarszałek województwa. Problem w tym, że Sojusz od wielu miesięcy jest w praktyce niesterowalny. Niektóre z zawieranych przez niego umów politycznych nie mogą być dotrzymywane, czego dowodem są dziwne głosowania radnych SLD nie tylko w sejmiku, ale też w samorządach niższych szczebli. Akuratni Niemcy, jak Kroll czy Galla, muszą brać pod uwagę to, że zawieranie politycznych kontraktów z dzisiejszym SLD jest obarczone sporą dozą ryzyka. Mocno wątpliwe, czy Galla lub Kroll zechcą żyrować swoimi nazwiskami tak niepewne przedsięwzięcia.
SLD musi też pamiętać o interesach swego wiernego koalicjanta. Krzysztof Wiecheć, lider opolskiej UP: - Na zgłoszenie konkretnej osoby mamy jeszcze miesiąc, więc nie ma pośpiechu. Podejmiemy decyzje po konsultacjach z dolnośląską UP, która dopiero wczoraj w nocy zakończyła swoje walne zebranie.
Najmniej wiadomo o kandydatach przygotowywanych przez opolskie Prawo i Sprawiedliwość. Z nieoficjalnych informacji wiadomo tylko, że jest ich już pięciu - w tym jeden „z pięknie brzmiącym śląskim nazwiskiem”. PiS intensywnie targuje się z Dolnoślązakami w nadziei zaklepania dla swoich miejsc 1-3-5-7-10. To nie tylko czysto negocjacyjna „zagrywka maksimum” lecz, jak tłumaczy Sławomir Kłosowski, lider opolan: - Jesteśmy jako partia od naszych sąsiadów liczniejsi i lepiej zorganizowani. Dlatego nasze życzenia nie są wygórowane, lecz wynikają z czystego porównania możliwości naszych i ich.
Piątka kandydatów PiS zastrzegła jednak pełną anonimowość do czasu, aż sprawy techniczne - zgoda centrali i miejsca na listach - zostaną ostatecznie załatwione. Część z nich zastrzegła sobie możliwość rezygnacji z kandydowania, jeśli miejsca na liście miałyby się okazać gorsze od założonych.
Pójcie szerokim frontem zapowiada PSL. Jej głównym kandydatem jest Stanisław Rakoczy, starosta kluczborski. Kto poza nim - jeszcze nie wiadomo. Ludowcy chcą „szerokiego frontu o charakterze ludowo-chrześcijańskim”, co można odczytywać jako pośrednie zaproszenie dla działaczy opolskiej Samoobrony, którzy po utracie dwóch posłów - Zenona Tymy i Józefa Tomali - poszli w rozsypkę i nic nie wskazuje na to, by o własnych siłach zdołali się pozbierać przed wyborami.
Mirosław Olszewski