NIK: uczelnie wyższe łamią prawo
Brak formalnej zgody na funkcjonowanie, nieprzestrzeganie wymogów kadrowych, a także zmniejszanie liczby
wymaganych godzin dydaktycznych - to podstawowe zarzuty postawione
przez Najwyższą Izbę Kontroli (NIK) zamiejscowym jednostkom
państwowych szkół wyższych.
Kontrola NIK objęła zamiejscowe ośrodki dziewięciu spośród 60
państwowych szkół wyższych.
Izba pozytywnie oceniła samą ideę organizowania kształcenia studentów poza siedzibami uczelni, uznając, że zwiększa to dostęp młodzieży do zdobycia wyższego wykształcenia, jednak funkcjonowaniu zamiejscowych jednostek uczelnianych zarzuciła w wielu wypadkach sprzeczność z obowiązującymi przepisami.
Ustalono, że zamiejscowe oddziały ośmiu spośród dziewięciu skontrolowanych szkół wyższych nie przestrzegały wymogów kadrowych i programowych, dotyczących kształcenia na poziomie wyższym, zlecając np. prowadzenie zajęć niedostatecznie wykształconym wykładowcom.
Stwierdzono również nadmierną koncentrację zamiejscowych jednostek uczelnianych na odpłatnych formach kształcenia oraz ustalanie zawyżonych stawek odpłatności za zajęcia. W efekcie w tych ośmiu szkołach wpłaty czesnego pobieranego za zajęcia dydaktyczne w ośrodkach zamiejscowych w pełni pokrywały koszty utrzymania całych uczelni- powiedział wiceprezes NIK, Zbigniew Wesołowski.
Jak wyjaśnił Wesołowski, na wielu uczelniach zamiejscowe ośrodki dydaktyczne powoływane były z naruszeniem obowiązujących norm prawa. Aby uniknąć formalnej zgody senatu uczelni na powołanie filii lub wydziału, ośrodki nazywano np: "punktami wykładowymi" lub "zamiejscowymi salami dydaktycznymi", a decyzje o ich założeniu podejmowały wydziały szkół wyższych.
"Nielegalnym sposobem wyłudzania pieniędzy od studentów" nazwał Wesołowski drastyczne zaniżanie liczby godzin dydaktycznych. Podał on między innymi przykład krakowskiej Akademii Ekonomicznej gdzie liczbę zajęć zmniejszono o 2/3 w stosunku do przedstawionego planu.
Wesołowski powiedział, że raport NIK został skierowany do Sejmu. Podkreślił, że nieprawidłowości w szkolnictwie wyższym obserwowane są już od lat, a wyjaśnienia składane przez ministerstwo edukacji sugerują, że problem nie jest tak poważny, jak wskazuje na to raport NIK.