Trwa ładowanie...
15-12-2009 12:18

"Nigdy więcej bratobójczej wojny!" - wspomnienia stanu wojennego

Stan wojenny był okresem pełnym obaw, płaczu i lęku. Brak informacji o tym, co się dzieje, dodatkowo pogłębiał przerażenie. Przeczytaj opowieści tych, którzy doświadczyli wojnę wypowiedzianą własnemu narodowi.

"Nigdy więcej bratobójczej wojny!" - wspomnienia stanu wojennegoŹródło: Leszek Talipski
dpc8krx
dpc8krx

Mirek Komor

1 grudnia 1981roku miałem przysięgę w Malborku. O 5.30 rano szef kompani w stopniu sierżanta sztabowego ogłosił alarm. Ponieważ często lubił sobie solidnie wypić, każdy myślał, że to jego kocowy wybryk. Kapral mający prawie dwa lata służby natychmiast wyskoczył na korytarz i kazał zamilknąć dowódcy. - Zamknij się durny, pijany trepie! Dziś koty mają święto, dzień przysięgi. Spadaj się wyspać - krzyczał kapral. Po chwili usłyszeliśmy głos dowódcy-porucznika.

- Na kompanii poborowej alarm, alarm, pobudka, pobudka, wstać! - ogłaszał. W ciągu kilkudziesięciu sekund 105 poborowych stało na korytarzu w dwuszeregu. Kapral próbował wyperswadować dowódcy, że to chyba pomyłka, bo dziś mamy przysięgę. - Kapralu baczność! doskonale wiem, że dziś poborowi mają przysięgę, lecz w naszym kraju został ogłoszony stan wojenny w celu zaprowadzenia ładu i porządku publicznego - drżącym głosem powiedział dowódca. Włączył telewizor na świetlicy i usłyszeliśmy głos gen. Jaruzelskiego, który oznajmił wprowadzenie stanu wojennego dla dobra i bezpieczeństwa narodowego.

Osłupieliśmy wszyscy. Nikt nawet nie mruknął. Wymieniliśmy się wszyscy wzrokiem i w oczach każdego zabłysły łzy. Pamiętam, jak pojawiły się w mojej wyobraźni sceny z filmów wojennych, krzyk, lament i huk wystrzałów. Pierwszy raz widziałem łzy w oczach oficera. Nikt nie był w stanie opanować wzruszenia i pohamować łez. Nikt nie szlochał, lecz łzy spływały po licach na myśl, że może nigdy już nie zobaczymy bliskich.Nie wiedzieliśmy co się będzie działo.

Dowódca poinformował nas, żebyśmy pobrali broń i nie przebierali się do mundurów wyjściowych, tylko w polowe odzienie i wyszli natychmiast na złożenie roty przysięgi bez uroczystej defilady. Rodziny i bliscy czekający za bramą mieli zostać odesłani do domów.

dpc8krx

- Obywatelu poruczniku, możliwe, że to ostatnia chwila, kiedy możemy zobaczyć swoich bliskich. Nie jest jeszcze tak tragicznie, aby nie uściskać przynajmniej rodziców. Żadna matka raczej nie odejdzie od bramy bez uścisku swojego syna. Prosimy przedstawić naszą prośbę dowódcy jednostki, że domagamy się pożegnania bliskich oczekujących za bramą - zareagowałem natychmiast z kilkoma żołnierzami.

Porucznik zgodził się na kilkuosobową delegację poborowych, którzy udadzą się z prośbą do dowódcy jednostki. Idąc do sztabu, widzieliśmy tłumy ludzi czekających na wpuszczenie do jednostki. Zauważyłem swoją rodzinę, jak wnikali w każdego, aby rozpoznać swojego. My szliśmy z nadzieją do dowódcy. Udało się wynegocjować 50 minut widzenia z rodziną po zaprzysiężeniu. Wpuszczono wszystkich.

Podczas rozmowy okazało się, że wielu przyjezdnych na widok pojazdów wojskowych na ulicach, nie wiedziało, co się dzieje. Dowiedzieli się o stanie wojennym po przyjściu pod jednostkę, lub dopiero od nas. Nie zdążyliśmy porozmawiać ze wszystkimi i minął czas odwiedzin. Wszyscy musieli opuścić teren wojska. Wtedy dopiero zaczął się szloch i rozpacz z powodu niepewności jutra.

Długa historia. Nie było tak źle, jak się na początku wydawało. Dzięki Bogu, czas stanu wojennego minął stosunkowo spokojnie. Iwona

dpc8krx

Gdy ogłoszono stan wojenny miałam 23 lata i przebywałam na urlopie wychowawczym. Moja trzyosobowa rodzina zajmowała małe mieszkanie. Strasznie się bałam o męża, żeby nic mu się nie stało.

Krzysiek Jagiełło

W nocy z 12 na 13 grudnia akurat wypadł nam rejon Mokotowa. Naprawialiśmy grzałki zwrotnicowe na Pl. Zbawiciela. Podeszło do nas kilku facetów i kazali nam się wynosić. Na placu zaczęło się roić od milicji oraz suk milicyjnych. Straszny szum zrobił się przy budynku Solidarności na Mazowieckiej. Powiadomiliśmy centralę MZK i obserwowaliśmy dalej. Znów przyszli. Tym razem milicjanci kazali nam odjechać z palcu. Także centrala MZK kazała nam zjechać i bez zezwolenia nie pozwoliła wyjeżdżać na miasto. Rano Jaruzelski ogłosił stan wojenny.

Rafał Mikołajczyk

W grudniu 1981 byłem w domu. Oglądałem w telewizji jakiś program, kiedy usłyszałem wielki hałas. Wyjrzałem na balkon i nagle zobaczyłem około 10 pancernych samochodów, kilka czołgów oraz wojskowych z milicją, którzy kierowali się z Żor w stronę kopalni w Jastrzębim Zdroju. Był to niesamowity i przerażający widok.

dpc8krx

Andrzej

12 grudnia 1981 oglądałem film "Wahadełko". O północy obraz zniknął. Poszedłem spać. Rano na ulicy stał radiowóz, a autobus przyjechał wyjątkowo punktualnie. - Coś się stało? - pomyślałem. MPK jeździło, jak chciało ze względu na strajki. W pracy nastał spokój, poznikały kapliczki, krzyżyki i karty. Od rana pracowano. Ulżyło mi bo miałem małe dzieci, a nic w sklepach nie było. Teraz jest wszystko, dzieci nie mam bo urosły, ale nie mam też pieniędzy bom wykształciuch.

mariuche

Pamiętam tą niedziele. Miąłem 10 lat. Obudziłem się rano i chciałem obejrzeć Teleranek, ale w telewizji był jakiś pan w mundurze i mówił o jakieś wojnie. Nic z tego nie rozumiałem. Pamiętam, że później poszedłem z kolegami pojeździć na sankach. Mieszkałem przy granicy z NRD i gdy zbliżyliśmy się do granicy zaraz przybiegli żołnierze z WOP i kazali nam wracać do domu. Pamiętam pojazd wojskowy, który stał na przejściu granicznym kolo mojej szkoły.

Marian Jankowski

Pracowałem wówczas na kopalni Zofiówka. Kule świstały mi nad głową. Tylko Pan Bóg wie, ile strachu się najadłem. Nigdy więcej bratobójczej wojny!

dpc8krx

Kazimierz Grzelak Dokładnie 28 lat temu, w dniu moich urodzin zapukali do mnie panowie z SB. Nie kazali zabierać nic ciepłego. Mięliśmy stawić się w szpitalu w celu dokonania rozpoznania człowieka, którego ktoś napadł i według rysopisu wypadło na mnie. Czterech mocnych, wyższych ranga oficerów przewiozło mnie do obozu w dawnym Gros Rossen. Pierwsze cztery dni spędziłem w karcerze bez ogrzewania, z wybitym oknem przy temperaturze na zewnątrz około - 20°C, a w środku około zera.

Dziś, w dniu moich urodzin przystałbym na to, aby wybaczyć panu Jaruzelskiemu i jemu podobnym. Ale zważywszy, że Ci panowie niczego nie żałują za to, co uczynili, nie potrzebują również i mojego przebaczenia. Dziwie się jednak Narodowi Polskiemu, że coraz częściej przystaje na to, że stan wojenny był ratunkiem przed czymś jeszcze gorszym, co mogło w każdej chwili nastąpić np. wieszanie "czerwonych". Jeszcze kilka lat, a będą udowadniali, że listy były gotowe i kaci wyznaczeni.

Jerzy Sajdak

Stan wojenny pamiętam jako przygodę. Brałem ślub w drugi dzień świat. Codziennie dojeżdżałem do pracy samochodem, nie odczuwałem specjalnych uciążliwości. Traktowałem to jako przygodę, a generała Jaruzelskiego w pełni popieram za wprowadzenie stanu wojennego.

dpc8krx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dpc8krx
Więcej tematów