Niezwykła męska ciąża
Mężczyzna, który był kobietą, będzie matką dziecka, którego matką będzie jego żona. Skomplikowane? E tam...
10.04.2008 | aktual.: 10.04.2008 14:30
Kiedy w Polsce tematem tygodnia była para homoseksualistów z Kanady, którzy mieli być symbolem liberalnego raka toczącego łono ojczyzny, świat zatchnął się czymś znacznie bardziej zaskakującym. Oto niejaki pan Thomas Beatie opublikował w magazynie „The Advocate” artykuł, w którym oświadczył, że jest w piątym miesiącu ciąży.
W świat poszła sensacyjna wieść – mężczyzna zaszedł w ciążę! Media, szczególnie te konserwatywne, kipiały z oburzenia lub starały się przemilczeć sprawę. Psycholodzy rozważali, jakie to katastrofalne skutki psychiczne wywoła taki wybryk.
Tymczasem z biologicznego punktu widzenia ciąża pana Beatiego jest zjawiskiem najzupełniej normalnym. Jeszcze kilkanaście lat temu Thomas Beatie nazywał się Tracy Langondino i był transseksualistką. Urodzony jako kobieta czuł się mężczyzną i zdecydował się poddać operacji zmiany płci. Zabieg ten może być wykonywany na wiele sposobów – Tracy zdecydowała się na jego łagodną wersję. Jedyną ingerencją chirurgiczną w jej ciało było usunięcie piersi i zbudowanie męskiego torsu. W ciele Tracy–Thomasa pozostały natomiast organy układu rozrodczego, nie zmieniono również zewnętrznych narządów płciowych. Transformacji w mężczyznę dokonały regularne, robione co dwa tygodnie zastrzyki z testosteronu. Pod ich wpływem zniknęła miesiączka, na twarzy pana Beatiego pojawił się zarost, a jego głos zmienił brzmienie. Nowo narodzony mężczyzna znalazł żonę i od 10 lat żyje w szczęśliwym związku. Jak pisze, część rodziny Nancy, jego żony, nawet nie wie o jego nietypowej przeszłości.
Jak wiele małżeństw państwo Beatie postanowili mieć dziecko. Tu jednak pojawiła się trudność – Nancy przed laty cierpiała na endometriozę. Fragmenty błony wyściełającej macicę znalazły się w jej jamie brzusznej, wywołując co miesiąc silne krwawienia i okropny ból. Taki stan może zagrażać życiu, więc lekarze usunęli kobiecie macicę. Na szczęście, choć w świetle prawa małżeństwo Nancy i Thomasa jest jak najbardziej legalne, z biologicznego punktu widzenia pozostaje dość nietypowe. Pan Beatie odstawił pewnego dnia testosteron, a jego organizm po czterech miesiącach hormonalnej huśtawki wyregulował się na tyle, że powróciły normalne miesiączki.
„Technicznie” rzecz biorąc, sprawa była już prosta – zapłodnienie, ciąża i poród. Gorzej było w praktyce. Lekarze, którzy zajmowali się Thomasem, nie mogli się pogodzić z nietypową sytuacją. Pierwszy z nich po dłuższym czasie i wyciągnięciu kilku tysięcy dolarów oświadczył, że odmawia dalszej współpracy z powodu „dyskomfortu psychicznego”, jaki odczuwa.
Podobne przeboje czekały państwa Beatie u dziewięciu kolejnych doktorów. Ostatecznie zdecydowali się na zakup nasienia od anonimowego dawcy i procedurę nazywaną „zapłodnieniem domowym”. Pierwsza ciąża okazała się porażką. Zagnieżdżone poza macicą zarodki trzeba było usunąć wraz z jednym z jajników. Druga próba się powiodła. Dziś pan Beatie jest w piątym miesiącu ciąży i spodziewa się zostać szczęśliwym tatą na początku lipca. Tatą, bo jak sam pisze, dla swojej córki będzie ojcem, a jego żona matką. Z całego serca życzę im powodzenia.
Piotr Stanisławski