Nieznane mogiły na wydmach
Kto jest pochowany w nadmorskim lasku pod
Grzybowem? - zastanawiają się mieszkańcy. Ktoś o te groby dba,
pali znicze, regularnie tutaj przychodzi - podkreślają w rozmowie
z "Głosem Koszalińskim".
06.06.2007 | aktual.: 06.06.2007 03:16
Urzędnicy się jednak nie kwapią, aby rozwiązać zagadkę. Tymczasem ci, którzy spacerują regularnie ścieżką rowerową "Ku Słońcu", przyzwyczaili się do widoku sześciu kopczyków, na których czasami palą się znicze. Inni są zaskoczeni niecodziennym widokiem. Tutaj mogiły? To makabryczne - mówi gazecie Robert Maliński, który przejeżdżał ścieżką pierwszy raz.
Lidia Jasińska, mieszkanka Kołobrzegu od 1961 roku, spaceruje ścieżką kilka razy w tygodniu. Kobieta mówi, że przyzwyczaiła się do widoku tych grobów. Słyszała, że zostały tam pochowane dzieci, które umarły podczas ucieczki niemieckiej ludności po II wojnie światowej.
Wśród mieszkańców Grzybowa krążą legendy na temat tajemniczych mogił. Dariusz Jankowski, który od kilkunastu lat biega przy drodze twierdzi, że leżą tam podobno rosyjscy czołgiści. Z kolei Piotr Szczygieł opowiada, że to powojenne mogiły, w których zakopano ciała polskich żołnierzy.
Tak naprawdę nie wiadomo jednak, kto jest tu pochowany, bo nigdy tego nie sprawdzono. Mogił nie ma na żadnych mapach i dokumentach urzędu gminy Kołobrzeg oraz Nadleśnictwa Gościno, do którego teren należy - stwierdza "GK".Krystyna Mikołajek, zastępca wójta Kołobrzegu mówi, że nie wiadomo, czy tam w ogóle coś jest? A skoro nie ma takiej gwarancji, po co je rozkopywać?. Hieronim Kroczyński, historyk i badacz historii ziem kołobrzeskich odpowiada, że to jedyne rozwiązanie, aby dowiedzieć się, czy znajdują się tam ludzkie szczątki.
Według niego, jeśli tam są szczątki, to trzeba je ekshumować i przenieść na cmentarz, bo wydmy nie są przecież miejscem pochówku. A jeśli nic nie ma, to trzeba takie mogiły po prostu zasypać. Czas już skończyć z legendami. Nie wyklucza on jednak, że w mogiłach znajdują się szczątki niemieckiej ludności cywilnej lub niemieckich żołnierzy. Jeśli w ogóle tam coś jest. Tego przecież nikt nie wie- podkreśla Kroczyński w rozmowie z "Głosem Koszalińskim". (PAP)