Niewymiatalni, czyli jak nie dać się zwolnić

Z pracy można wylecieć w każdej chwili. Pracodawcy zwalniają bez żadnych skrupułów, więc pracownicy oszukują, manipulują, a nawet decydują się na zostanie politykiem, byle nie trafić na bezrobocie.

Ewelina Kostacińska, 20-letnia miss powiatu węgrowskiego, w nagrodę za urodę nie została zwolniona z pracy w urzędzie miasta w rodzinnym Łochowie. - Nagrody rzeczowe to nic. Dziś miejsce pracy jest dobrem wyjątkowym - przyznaje. Burmistrz Łochowa Marian Dzięcioł miał wprawdzie ograniczać wydatki i dlatego zarządził reorganizację urzędu, ale ze zwycięstwa Eweliny w konkursie na najpiękniejszą dziewczynę powiatu tak się ucieszył, że wyszedł na scenę i publicznie zaoferował jej stały etat.

Nie wszyscy mają tyle szczęścia co Ewelina. Co piąty Polak nie ma pracy, a reszta martwi się, że może ją stracić. Już nie chodzi o to, by zostać pracownikiem roku, piąć się po ścieżce kariery czy osiągnąć sukces zawodowy, ale o to, by jak najszybciej rozpoznać sygnały, że pracodawca chce cię zwolnić. Zachowanie pracy stało się dziś specyficznym sportem.

- Pracownicy nie tylko z roku na rok są bardziej świadomi swoich praw, ale i poszerzają wiedzę na temat wszelkich kruczków z kodeksu pracy - potwierdza Piotr Wojciechowski, zastępca dyrektora departamentu prawnego w Państwowej Inspekcji Pracy.

W międzynarodowych sieciach firm tradycyjnie doradzających pracodawcom (na przykład Manpower) powstają specjalne komórki zapewniające opiekę prawną pracownikom. W Polsce powstał nawet chyba jedyny na świecie poradnik "Jak nie stracić pracy". Jego autorem jest Piotr Rudzki, menedżer, który w swojej karierze zatrudnił ponad 200 osób, z czego jedną trzecią później zwolnił. Doskonale zatem wie, do czego zdolni są ludzie, by zachować pracę. Niestety, w poradniku swoją wiedzą dzieli się skąpo. Za podstawowe zabezpieczenie przed zwolnieniem uważa podlizywanie się szefowi.

Zniknij

Gdy nadchodzi chwila zwolnienia, naprawdę przydatna okazuje się umiejętność gry w chowanego. Kilka lat temu w Polsce wielkie międzynarodowe koncerny przeprowadzały masowe redukcje. W firmach zapanowała atmosfera rodem z domu Wielkiego Brata. - Gdy tylko w pole rażenia wkraczała kadrowa lub szef, nominowani do zwolnienia chowali się pod stoły i do szaf - wspomina ze śmiechem była kadrowa w Nationale Nederlanden Polska, która sama straciła pracę pod koniec tamtej fazy zwolnień.

Zgodnie z kodeksem pracy wypowiedzenie jest bowiem skuteczne, jeżeli dojdzie do adresata w taki sposób, że zapozna się on z jego treścią. W efekcie adresaci robią wszystko, by z tą treścią się nie zapoznać. Nie odbierają poczty - szczególnie unikają listów poleconych - i starają się ukryć przed pracodawcą.

Nawet jeśli pracodawca zdoła nas dopaść, nie można tracić zimnej krwi. Przykład można wziąć z księgowego pewnej poznańskiej firmy. Kiedy jego szef znienacka podał mu dwa wypowiedzenia do wyboru - za porozumieniem stron, więc bez odprawy, i dyscyplinarne - pracownik nie zdążył zapoznać się z ich treścią, bo zemdlał. Zabrało go pogotowie. Po badaniach okazało się, że cierpi na przewlekłą chorobę serca. Poszedł na zwolnienie lekarskie. Ale zanim zasłabł, zabrał oba wypowiedzenia i potem zaskarżył szefa do sądu pracy.

Ucieczki na urlopy czy na chorobowe to nic nowego. Ostatnio jednak wielką popularność zdobył druk L-4 wydany przez psychiatrę. - Nie tylko odwleczesz zwolnienie na co najmniej trzy miesiące, ale dodatkowo, jeżeli lekarz zdiagnozuje u ciebie depresję czy nerwicę, będziesz miał podstawę do skarżenia pracodawcy o mobbing - radzi Karolinka na forum Dilbertoza w portalu Gazeta.pl.

W Krajowym Stowarzyszeniu Antymobbingowym rzeczywiście zaobserwowano lawinowy wzrost zgłoszeń od pracodawców, którzy twierdzą, że pracownicy niesłusznie oskarżają ich o stosowanie mobbingu. Prawnicy przyznają, iż wiele osób, czując, że ich pozycja w firmie słabnie, zaczyna zbierać lub nawet preparować dowody na to, że byli ofiarami pracodawców.

Rudzki w swoim unikatowym poradniku proponuje dla ochrony przed zwolnieniem wykorzystać przypadki molestowania przez szefa. Doradza udokumentowanie (najlepiej nagranie na dyktafon lub sfilmowanie) zachowania przełożonego i potem szantażowanie go. Nie tylko gwarantuje to zatrudnienie, ale też umożliwia dalszą błyskotliwą karierę.

Zabezpiecz się

- Może to brzmi cynicznie, ale nie ma jak ciąża, gdy zbliżają się redukcje etatów - przyznaje jeden z inspektorów PIP. - Właścicielka zakładu fryzjerskiego skarżyła mi się na pracownicę, która już drugi raz wywinęła jej ten sam numer. Jak tylko kończył jej się okres macierzyńskiego, pojawiała się z zaświadczeniem od ginekologa, że ponownie zaszła w ciążę.

Pracownica w ciąży, a nawet pracownik na urlopie wychowawczym są nie do ruszenia. Niestety, ciąża powstrzyma pracodawcę najwyżej na 16,5 miesiąca, bo tyle razem z najdłuższym przewidzianym urlopem macierzyńskim i wychowawczym trwa okres ochronny. Później można wprawdzie przedłużyć urlop wychowawczy nawet do trzech lat, ale nie daje to pełnej gwarancji bezpieczeństwa - jeśli pracodawca przeprowadza zwolnienia grupowe albo zbankrutował, może zwolnić osobę przebywającą na urlopie wychowawczym.

Lepszym ubezpieczeniem od bezrobocia jest poddanie się woli narodu. Podczas trwania mandatu i przez dwa lata po jego zakończeniu 64 tysiące radnych, 460 posłów i 100 senatorów nie musi obawiać się o swoje zatrudnienie. Nie można ich zwolnić, nawet gdyby działali na niekorzyść pracodawcy. Jeżeli nie zdecydują się na bezpłatny urlop, trzeba też dalej wypłacać im pensję.

Na własnej skórze siłę tego przepisu poczuł Włodzimierz Albin, prezes Polskich Wydawnictw Profesjonalnych. Pół roku temu postanowił pozbyć się Roberta Rogali, radnego warszawskiego z ramienia LPR. - Chciałem go zwolnić, bo przez dwa lata z rzędu nie wykonał budżetu oddziału, którego był szefem. Zaproponowałem mu odprawę w wysokości 10-krotności pensji, czyli 80 tysięcy złotych, ale on i tak nie chciał odejść - opowiada Albin. Radny zażądał dwa razy większych pieniędzy i stwierdził, że jest ofiarą mobbingu, bo pracodawca zaskakuje go poleceniami. Do dziś pracy nie stracił.

Zawalcz

Nie mniejszą pomysłowością wykazują się co cztery lata tysiące urzędników. Doskonale wiedzą, że po zmianie władzy nastąpią czystki, więc już kilka miesięcy przed wyborami zaczynają przygotowania. W instytucjach publicznych na gwałt powstają wtedy związki zawodowe, bo część ich aktywistów zyskuje bezwarunkową ochronę przed zwolnieniem.

Przed ostatnimi wyborami w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa powstały aż trzy związki, a w Narodowym Funduszu Zdrowia w Kielcach swój związek założyli członkowie SLD. Szczególną popularnością cieszy się też funkcja społecznego inspektora pracy. W ARiMR aż 47 dyrektorów postarało się o zaszczyt dbania o dobro współpracowników. W nagrodę zdobyli gwarancję nieusuwalności.

Wielu urzędników do problemu podchodzi jeszcze bardziej konstruktywnie. Pęd do nauki i egzaminów na urzędnika mianowanego wzrasta raz na cztery lata. W 2004 roku do egzaminów podeszło 1406, w 2005 już 4176 urzędników. Szczęściarzy, którym uda się zostać pracownikami Służby Cywilnej, już nikt nie zmiecie, są przecież apolitycznymi profesjonalistami.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)