Niewygodne zdjęcia - media wycięły nóż i krew
Agencja prasowa Reutera retuszowała zdjęcia z ataku izraelskich komandosów na „flotyllę wolności”. Z oryginalnych zdjęć wycięto nóż trzymany przez propalestyńskiego aktywistę. - To bardzo poważny błąd zawodowy - twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską doświadczony fotoedytor.
09.06.2010 | aktual.: 09.06.2010 14:23
Podczas ataku izraelskich komandosów na konwój statków z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy zginęło dziewięciu propalestyńskich aktywistów. Początkowo sytuacja wydawała się ewidentna. Brutalni izraelscy żołnierze zaatakowali na wodach międzynarodowych pokojowych działaczy niosących pomoc Palestyńczykom z Gazy. Rzecznicy „flotylli wolności” podkreślali, że ludzie płynący na statkach nie mogli zaatakować Izraelczyków, gdyż przeszli specjalne szkolenie, jak pokojowo odpowiadać na agresję.
Niewygodne obrazy
Po kilku dniach od tragicznych wydarzeń sytuacja okazała się jednak bardziej skomplikowana. W internecie pojawiły się filmy, na których widać, jak działacze propalestyńskich organizacji atakują komandosów, a ci nieudolnie się bronią.
Potem turecka gazeta „Hürriyet” opublikowała zdjęcia zakrwawionych izraelskich żołnierzy i stojących wokół nich aktywistów. Te obrazy trafiły do agencji prasowych. Fotografie upubliczniła turecka organizacja IHH, która sponsorowała „flotyllę wolności”.
Na kilku fotografiach widać wyraźnie, że „pokojowi” wolontariusze trzymają noże i pałki. Taki obraz nie spodobał się redaktorom agencji Reutera. Tak skadrowali zdjęcia, że znikły z nich niebezpieczne narzędzia. Na pierwszym widać rękę niezidentyfikowanego aktywisty, który trzyma nóż. Na fotografii opublikowanej przez Reutera nie widać już noża.
Na drugim zdjęciu przekazanym przez IHH widać leżącego izraelskiego komandosa, krew na poręczy statku oraz rękę z nożem. W wersji Reutera nie widać już ani krwi, ani ręki z nożem.
"Normalna praktyka redaktorska"
Reuters zaprzeczył we wtorek, że ingerował w treść zdjęć, by zmienić ich polityczną wymowę. W komunikacie stwierdzono, że zdjęcie dostarczone przez turecką organizację skadrowano zgodnie z „normalną praktyką redaktorską”.
„Gdy tylko spostrzegliśmy, że ze zdjęcia nieumyślnie został wycięty sztylet, Reuters usunął cały zbiór zdjęć – również tych oryginalnych” – podaje za Reuterem serwis Foxnews.
Tłumaczenie agencji dotyczy jednak tylko pierwszego zdjęcia. Nie wytłumaczono jak z drugiego znikła krew oraz ręka z nożem.
"Takich rzeczy się nie robi"
- Takich rzeczy się nie robi - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską fotoedytor od 20 lat pracujący w branży. - Nie może być mowy o ingerowaniu w sens zdjęcia. To bardzo poważny błąd zawodowy - ocenia.
Zdaniem naszego rozmówcy winny całego zamieszania mógł być np. fotoedytor, który kierował się pobudkami osobistymi. W grę wchodzi też zwykła pomyłka. Ktoś obrobił zdjęcie i "poprawione" zbyt szybko umieścił w bazie danych. - Wielkie agencje produkują tysiące zdjęć na dobę. I błędy się zdarzają - twierdzi specjalista w dziedzinie fotografii medialnej. - Na podstawie jednej wpadki nie można odsądzać od czci tak poważnej agencji, jaką jest Reuters - podkreśla.
Nie pierwszy raz
W 2006 Reuters był już oskarżany o manipulację zdjęć. Fotograf agencji Adnan Hadżdż retuszował zdjęcia z konfliktu izraelsko-libańskiego. Do panoramy płonącego Bejrutu dodał więcej dymu, tak aby atak wyglądał na cięższy niż był w rzeczywistości. Do zdjęcia kobiety z ruinami domu dodał podpis, jakoby budynek został zniszczony przez atak izraelski. Jak się później okazało, zniszczono go jeszcze przed ofensywą armii państwa żydowskiego.
Hadżdż został później zwolniony z pracy. Z bazy Reutera zniknęło przeszło 900 zdjęć tego reportera.