Niewinne ofiary dorosłych
Ludzi można nauczyć, by wyrzekli się przemocy, dzięki terapeutom w 60% przypadków. Ale nie można ich zmusić, by pokochali swoje dzieci - mówi Jolanta Zmarzlik z Centrum Pomocy Dzieciom "Mazowiecka", wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, w rozmowie z Mirą Suchodolską w tygodniku "Newsweek".
07.11.2005 | aktual.: 07.11.2005 13:10
Często zasłaniając się prawem do prywatności, zamykamy się na to, co dzieje się w zaciszu czterech ścian u naszych znajomych czy sąsiadów. Potrzeba wstrząsu, by wyrwać ludzi z inercji. Przed tygodniem taką kroplą, która przelała czarę, była śmierć półtorarocznej Agatki z Sosnowca. Oprawcą okazał się przyjaciel matki dziewczynki. Skatowane dziecko zmarło.
Jeśli wierzyć statystykom, co roku do szpitali trafia 500 dzieci pobitych przez swych najbliższych, a kilka tysięcy spraw o znęcanie się nad nimi znajduje finał przed sądami. Dużo, ale mimo wszystko to społeczna patologia.
JOLANTA ZMARZLIK: Myślimy: margines społeczny, alkohol, skrajna bieda, bezrobocie. Obrzeża społeczeństwa. Jednak badania, a także doświadczenie wskazują, że znęcanie się nad dziećmi jest bardzo demokratycznym procederem i dotyczy wszystkich grup społecznych i zawodowych - zarówno z wyższych, jak i niższych półek.
Rodzice sadyści mówią, że katują dla dobra dziecka? A może jeszcze z miłości? - I tak bywa. Sąsiedzi widzieli wyplewiony ogródek, czyste okna, ładnie ubrane, odżywione dzieci: dziewczynkę i chłopca, osiem i jedenaście lat. Tyle że w tej rodzinie wszystko było podporządkowane temu, by robić dobre wrażenie. Dzieci nie miały prawa bawić się w tym wzorcowym ogródku. Aby nie pognieść perfekcyjnie wyprasowanej pościeli musiały spać na baczność. Każda niesubordynacja, krzywe ułożenie butów były karane. Rodzice opracowali cały zestaw tortur, od "prostego" bicia przez dźwiganie ciężarów na przypalaniu zapalniczką kończąc. Tłumaczyli ptem, że chcieli wychować dzieci na ludzi szanowanych przez otoczenie.
** Kobiety przed maltretowaniem dzieci powinien chronić instynkt macierzyński.<7b>
- Niestety, robią to równie często jak mężczyźni, powiedziałabym, że nawet częściej, bo więcej czasu przebywają z dziećmi, więc mają ku temu więcej okazji. Tyle że w swoim znęcaniu są bardziej "subtelne" - twierdzi w tygodniku "Newsweek" pedagog Jolanta Zmarzlik.