Od nowego roku szkolnego w szkołach pojawi się nowy przedmiot - edukacja zdrowotna. Czy ten przedmiot jest zagrożeniem dla dzieci? Pytam przewrotnie, bo tak twierdzi Konferencja Episkopatu Polski - z takim pytaniem Paweł Pawłowski, prowadzący program "Newsroom" w WP, zwrócił się do swojego gościa - wiceprezes ZNP Urszuli Woźniak.
-Ten przedmiot nie jest zagrożeniem, ale przede wszystkim uważam, że ten przedmiot powinien być obowiązkowy - odparła wiceszefowa związku. - Ta edukacja zdrowotna obejmuje wiele komponentów. Nie chcę użyć słowa seksualizacja, ponieważ to w ogóle nie występuje i trudno znaczenie tego słowa wytłumaczyć - dodała.
- Przeczytałem sobie podstawę programową. Zapisałem kilka fragmentów, dotyczących zdrowia seksualnego właśnie. "Uczeń opisuje, jak przebiega samobadanie piersi, jąder". "Regularnie wykonuje samobadanie tego typu narządów". Czy to jest seksualizacja? - dopytywał się prowadzący.
- No, skądże. Nie wiemy, co to jest seksualizacja. Szczerze powiedziawszy, słownik tego nie tłumaczy. Używa tego określenia ta strona, która protestuje - odpowiedziała wiceszefowa ZNP. - To jest bardzo potrzebna edukacja. Ona obejmuje - wbrew temu, co mówi Episkopat - naukę o rodzinie, o problemach, które mogą wystąpić w rodzinie, o tym, że rodzina jest jak najbardziej pożądaną komórką społeczną - dodała.
- Episkopat w liście pisze tak, że "wizja seksualności i płci, obecna w edukacji zdrowotnej jest niezgodna z polskim systemem prawnym" - przypomniał Pawłowski.
- Ja po prostu proponuję przeczytać tę podstawę programową. Tam jest o cyberprzemocy, tam jest o zdrowym odżywianiu. To, co widzi Episkopat, to dotyczy np. zagrożeń, które mogą dziecku grozić, np. "złego dotyku" - mówiła wiceszefowa ZNP.
- Zdaniem Episkopatu, edukacja zdrowotna jest zagrożeniem dla zbawienia dzieci i młodzieży - przypomnial prowadzący program.
- A niewiedza jest grzechem zaniechania - odparła zdecydowanie Urszula Woźniak.