Niewidomy chiński dysydent przyleciał do Nowego Jorku
Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng, który w kwietniu uciekł z aresztu domowego, wraz z rodziną przyleciał do USA. Samolot linii United Airlines z Pekinu wylądował na lotnisku Newark pod Nowym Jorkiem.
20.05.2012 | aktual.: 20.05.2012 05:00
Bezpośrednio z lotniska Chińczyk został przewieziony samochodem na uniwersytet w Nowym Jorku, na którym ma podjąć studia prawnicze. Uczelnia zaoferowała mu stypendium dla pracowników naukowych. -Jestem szczęśliwy, że dotarłem do Ameryki - powiedział podczas powitania z władzami uczelni i studentami. Był zmęczony, ale też nie krył swej radości. - Przez siedem lat nie miałem nawet dnia na odpoczynek. Tutaj będę mógł fizycznie i psychicznie dojść do siebie - stwierdził Chen. Dodał, że jest zadowolony, iż chińskie władze ze spokojem i powściągliwością traktują całą sytuację.
Dysydent wraz z żoną i dwójką dzieci osiedlił się w kompleksie uniwersyteckim Washington Square Village, gdzie mieszkają wykładowcy i studenci.
Wcześniej, podczas 14-godzinnego lotu do USA, 40-letni Chen wyznał dziennikarzowi stacji telewizyjnej CNN, że ma "mieszane uczucia" wyjeżdżając do USA. Zapewnił, że nie będzie ubiegał się o azyl polityczny w tym kraju, ani też że nie ma zamiaru zostać na stałe w Ameryce. Wyraził nadzieję, że będzie mógł powrócić do domu.
Chen niepokoił się także o to, jak jego decyzję o opuszczeniu kraju przyjmą chińscy dysydenci. - Proszę o urlop i mam nadzieję, że to zrozumieją - tłumaczył.
Niewidomy dysydent wyrażał obawę, czy w odwecie za wynegocjowaną przy pomocy amerykańskich dyplomatów zgodę na wyjazd rząd nie będzie prześladował jego krewnych. Nie jest też jasne, czy otrzyma zezwolenie na powrót do ojczyzny.
Departament Stanu w wydanym oświadczeniu chwalił władze w Pekinie za powściągliwość i niekonfrontacyjne podejście do sprawy, która wzbudziła wiele emocji.
- Chcielibyśmy też wyrazić uznanie dla sposobu, w jaki udało się rozwiązać tę kwestię oraz wesprzeć Chena w dążeniu do studiów w USA i realizowania jego celów - powiedziała rzeczniczka Departamentu Stanu, Victoria Nuland.
- Po latach znoszenia tortur psychicznych i fizycznych, więzienia i nienawiści, ten człowiek, Chen, który bronił kobiet przed przestępstwem jakim jest zmuszanie do aborcji, jest wreszcie wolny. Ameryka wita tę niezwykłą rodzinę z otwartymi rękami - mówił ustawodawca z New Jersey.
Sprawa Chena wywołała dyplomatyczny spór na linii Waszyngton-Pekin. Ten zagorzały krytyk rządowej polityki jednego dziecka po ucieczce z aresztu domowego w kwietniu schronił się w ambasadzie USA w Pekinie. Po kilku dniach ją opuścił i trafił do stołecznego szpitala, gdzie leczył złamaną nogę.
Władze w Pekinie wyraziły niezadowolenie z faktu, że amerykańska placówka udzieliła schronienia aktywiście. W wyniku negocjacji Chiny zgodziły się wyrobić Chenowi i jego bliskim paszporty, aby mogli opuścić kraj, a USA zobowiązały się do jak najszybszego wydania im wiz.
Na początku maja Departament Stanu USA podał, że ten prawnik samouk otrzymał od amerykańskiego uniwersytetu propozycję zatrudnienia.