Niewidomy będzie ścigał się w rajdzie
Poruszający się na co dzień z białą laską Wiesław Pawlak ze Zgierza kręci samochodem ósemki między pachołkami, aż spod kół sypie się piach. Jedyne co widzi to jaśniejsza plama przedniej szyby auta. Ćwiczy intensywnie, bo za tydzień z okładem będzie ścigał się w rajdzie samochodowym na nieczynnym krakowskim lotnisku Czyżyny - czytamy w "Expressie Ilustrowanym".
22.05.2009 | aktual.: 22.05.2009 09:02
Pana Wiesława znają w Zgierzu głównie jako tenora. Jest śpiewakiem, wykonuje arie operowe, serenady, a jego ulubiony repertuar to przeboje Jana Kiepury. Występował na wielu scenach w Polsce i za granicą, wydał kilka płyt. Teraz jednak chce spróbować swych sił w zupełnie innej dziedzinie.
- Nieraz zastanawiałem się, jak to jest prowadzić auto. Kiedy dawno temu straciłem wzrok, wydawało mi się, że nigdy tego nie doświadczę i to marzenie nigdy się nie spełni. Ale przecież nie ma w życiu rzeczy niemożliwych. Jeśli się czegoś bardzo pragnie, to cuda się zdarzają - mówi niewidomy i wciska gaz do dechy.
Pan Wiesław kupił hondę, którą zwykle prowadzi jego żona. To jednak nie to samo, co usiąść za kierownicą i własnymi rękami nią kręcić. Dogadał się ze znanym pilotem rajdowym Pawłem Ciurzyńskim, który szefuje fundacji Bractwo Rajdowe. Ten zgodził się przygotować go do udziału w krakowskim rajdzie.
- Wyścig odbędzie się 2 czerwca, wystartują dwie drużyny złożone z czterech załóg - mówi Ciurzyński. - W jednej pojadą kierowcy niewidomi, którzy będą mieli do pomocy pilotów wybranych spośród studentów krakowskich uczelni. Druga składać się będzie z przedstawicieli mediów. Ci będą prowadzić auta z zasłoniętymi oczami, także przy pomocy pilotów. Rywalizacja polegać ma na przejechaniu w najkrótszym czasie odcinka najeżonego przeszkodami, które trzeba ominąć. Jest to możliwe tylko przy idealnej współpracy kierowcy i pilota. Ten pierwszy prowadzi samochód, a drugi przez cały czas mówi jak jechać.
Jazda w ciemno
Prowadzenie auta w oparciu o podpowiedzi pilota to tylko z pozoru proste zadanie. Wiesław Pawlak wiele dni poświęcił na treningi na stadionie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Zgierzu, wzbudzając niekiedy prawdziwą sensację.
- Wszystko zależy od kodu, jakim obaj się posługujemy - mówi niewidomy kierowca. - Musi być zwięzły, precyzyjny i zrozumiały. Ja nie widzę pachołków, ale po odgłosie silnika orientuję się, z jaką prędkością jedzie samochód, wyczuwam też położenie kierownicy. Pilot musi mi tylko w odpowiedniej chwili powiedzieć, ile i w którą stronę mam ją skręcić. Kilka czy kilkanaście godzin treningów i nie ma z tym większych problemów. Trasę zapamiętuje się tak, jakby się ją widziało na własne oczy.
- Nie chodzi przecież o bicie rekordów, ale o dowiedzenie, że nawet niewidzący może być doskonałym kierowcą - mówi Ciurzyński. - Chciałbym, aby takie turnieje jak ten w Krakowie odbywały się cyklicznie i żeby więcej niewidzących mogło usiąść za sterami swoich aut. Dla tych ludzi to często zupełnie nieosiągalne, a tymczasem okazuje się, że można. Taka świadomość niesamowicie podbudowuje.