Nieuczciwi windykatorzy nękają ludzi. Broń się przed nimi!
Nachalni, nieuczciwi pracownicy firm windykacyjnych coraz częściej zatruwają życie mieszkańcom Pomorza.
25.06.2010 | aktual.: 25.06.2010 18:16
Nękają telefonami, straszą absurdalnie wysokimi odsetkami, nachodzą w domu, pracy, oczerniają w oczach znajomych, sąsiadów, przełożonych. Wiele z tych metod jest w świetle polskiego prawa nielegalne. Prawnicy nie mają wątpliwości: spotykając się z takimi zachowaniami windykatorów należy się bronić, składając pozwy cywilne do sądów, zawiadomienia na policję oraz skargi do Rzecznika Praw Konsumenta i Urzędu Ochrony Konsumentów i Konkurencji.
Jedną z ofiar dziwnych praktyk firm windykacyjnych padł ostatnio gdynianin Piotr U. Mężczyźnie zmarł ojciec, który nie zdążył spłacić wszystkich długów. Syn nie odziedziczył jednak po tacie żadnego majątku, posiada opinie prawne, według których nie ma obowiązku spłaty długu. Mimo tego znany, gdyński windykator domaga się od niego oddania pożyczki, choć zwrotu tych pieniędzy nie nakazuje Piotrowi U. żaden wyrok sądu.
- Mam już dosyć - mówi Piotr U. - Wydzwaniają do mnie na służbowy telefon komórkowy przed godz. 7 rano i w weekendy. Gdyby trafili na osobę starszą, lub mniej odporną psychicznie, zapewne doprowadziliby do spłaty długu, choć te pieniądze im się nie należą. Co najgorsze, muszę odbierać te połączenia, bo numer dzwoniącego jest zastrzeżony, więc nie wiem, czy ktoś nie telefonuje w sprawach służbowych. Mam taką pracę, że to mogą być kontrahenci z zagranicy.
Mężczyzna zgłosił sprawę policji, tym bardziej, iż windykator nadesłał mu pismo, w którym straszy go naliczaniem horrendalnych odsetek, przekraczających 40 proc. w skali roku. Tymczasem jest to niezgodne z polskim prawem.
W jeszcze gorszej sytuacji znalazła się Krystyna M. z Redy. Twierdzi, że przez działania windykatorów straciła pracę.
- Próbowali wyegzekwować absurdalnie wysokie odsetki od pożyczki, nachodzili mnie w domu, w pracy, wydzwaniali do moich współpracowników i przełożonych informując, że jestem złodziejem - wspomina Krystyna M. - Prawdopodobnie znaleźli mój profil na portalu społecznościowym, bo ktoś z anonimowego konta zaczął wysyłać "uprzejme porady" do osób z listy moich znajomych. Informowali, że jestem zadłużona po uszy, że trzeba na mnie uważać, przestrzegali, aby nie pożyczać mi pieniędzy. Moi przełożeni w końcu nie wytrzymali tej presji, ciągłej, niezdrowej atmosfery i zasugerowali, abym poszukała sobie nowego miejsca pracy.
Według danych gdyńskiego Stowarzyszenia Krzewienia Edukacji Finansowej firmy windykacyjne nagminnie próbują nielegalnie egzekwować długi. Do ulubionych metod należy nękanie dłużników telefonami, informowanie o zadłużeniu pracodawców oraz sąsiadów, groźba konfiskaty majątku,grożenie komornikiem. Ofiarami padają najczęściej osoby starsze, które łatwiej zastraszyć. Rzadko też w takich sprawach składane są skargi do UOKiK. Ale według prawnika Andrzeja Pawlusa, specjalizującego się w prawie cywilnym, windykatorzy podejmując próby ściągnięcia długu, wcale nie mogą czuć się bezkarni.
- Windykator nie ma uprawnień komornika, nie może wzywać dłużnika do ujawnienia majątku pod groźbą grzywny, dłużnik nie ma obowiązku korespondowania z nim, ani wpuszczania go do domu - mówi Andrzej Pawlus. - Ciągłe nachodzenie w domu, czy w pracy, straszenie, zakwalifikować można natomiast jako naruszenie miru i groźby karalne, za co grożą 3 lata więzienia. Pokrzywdzony może też w takim wypadku dochodzić odszkodowania na drodze cywilnej.
Karalne (2 lata więzienia) są także próby egzekwowania zbyt wysokich odsetek. W myśl tzw. ustawy antylichwiarskiej z 2006 r. nie mogą one przekraczać w skali roku 21 proc.
- Prawo nie działa jednak wstecz i gdy pożyczka udzielona była przed 2006 r., odsetki mogą być wyższe - mówi Andrzej Pawlus. - Ale nie oznacza to, że dowolne. Według wyroku Sądu Najwyższego z 2007 r. odsetki od pożyczek zawartych przed 2006 r. powinny być "rozsądnej wysokości". Czy tak jest rzeczywiście, każdorazowo ustala sąd, w przypadku wątpliwości dłużnicy powinni więc niezwłocznie zakładać sprawy sądowe.
Alina Rocka, miejski rzecznik konsumentów w Gdańsku, nie ma wątpliwości, iż część firm windykacyjnych nagina przepisy. Mimo tego skargi na takie praktyki kierowane są do jej biura sporadycznie.
- Zdarza się, że firmy windykacyjne domagają się nie istniejących wierzytelności - mówi Alina Rocka. - W takim wypadku występujemy do nich pisemnie o wyjaśnienia i sprawa jest umarzana.