PolskaNietrafiony zakup Wrocławia - "pechowe" zdjęcia Marylin Monroe

Nietrafiony zakup Wrocławia - "pechowe" zdjęcia Marylin Monroe

Niedawny zakup zdjęć Marylin Monroe przez Halę Stulecia spotkał się z całkiem różnymi opiniami wrocławian. Okazuje się, że wydatek rzędu 6,4 mln zł to nie jedyna kontrowersja wokół zakupu.

Nietrafiony zakup Wrocławia - "pechowe" zdjęcia Marylin Monroe
Źródło zdjęć: © AFP | Janek Skarzyski

Pod koniec czerwca bieżącego roku zarząd Wrocławskiego Przedsiębiorstwa Hala Ludowa, na licytacji w warszawskim domu aukcyjnym, nabył kolekcję zdjęć Marylin Monroe autorstwa znanego fotografa Miltona H. Greene'a. Cena wywoławcza zbioru wynosiła 5 mln zł, a wrocławianie zapłacili za niego 6,4 mln złotych. Przedmiotem licytacji było ponad 3 tys. odbitek z planów filmowych, sesji zdjęciowych oraz z życia prywatnego Monroe.

Wedle specjalistów, realna wartość kolekcji jest ponad trzykrotnie większa, niż ta, za którą nabyła ją Hala Stulecia. Przedsiębiorstwo utrzymuje, że pieniądze na zakup pochodzą z nagrody im. Meliny Mercouri, przyznawanej Europejskim Stolicom Kultury oraz środków prywatnych. Urzędnicy byli zgodni, że kolekcja przyniesie miastu duży zysk.

W planach pojawiło się stworzenie muzeum popkultury, w którym będzie można obejrzeć zdjęcia Marylin i innych gwiazd w obiektywie Miltona Greene'a. Jego otwarcie miałoby nastąpić w pierwszej połowie 2016 r. Szef Hali Stulecia, Andrzej Baworowski, zakładał, że miasto na kolekcji zyska promocyjnie i finansowo. Jego entuzjazmu nie podzielała część wrocławian, którzy w zakupie zbioru zdjęć upatrywali niepotrzebną rozrzutność i brak racjonalności w gospodarowaniu pieniędzmi. Ich zdaniem, ponad 6 mln złotych można było spożytkować inaczej, z większym dla miasta i mieszkańców pożytkiem.

Okazało się jednak, że to nie jedyny problem, jaki jest związany ze zdjęciami Greene'a. Otóż nabywca nie ma praw do wizerunku Marylin Monroe, a jedynie prawo do zdjęć. W praktyce oznacza to tyle, że mające powstać muzeum może gościom zaproponować jedynie odwiedzenie wystawy i album. O pozostałych gadżetach, związanych z ikonami popkultury, nie może być mowy.

Niestety, zakup praw do wykorzystywania wizerunku to kolejny, niemały zresztą, wydatek. Ponadto stworzenie muzeum też wiąże się z dodatkowymi kosztami - dyrekcja placówki, pracownicy, utrzymanie budynku.

Trudno zatem mieć nadzieję, że muzeum naprawdę będzie w stanie przynosić zadowalające zyski. Mało który odwiedzający zdecyduje się na zakup, choć pięknego, to nietaniego albumu. Niewątpliwie o wiele lepszym popytem cieszyłyby się koszulki, torby, kubki lub inne gadżety z wizerunkiem Marylin Monroe.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)