Nieśmiertelne serce
Na zawały serca będą umierać jedynie ludzie po osiemdziesiątce!
26.09.2005 | aktual.: 26.09.2005 09:37
Choroby serca przestają być wyrokiem śmierci dla ludzi w średnim wieku. Za pięć lat w Wielkiej Brytanii jedynie nieliczne osoby poniżej 65. roku życia będą umierać z powodu zawału - zapowiada brytyjskie Ministerstwo Zdrowia. Podobnie będzie w USA, gdzie od 1970 r. liczba nagłych zgonów wywołanych chorobami serca zmniejszyła się o 52 proc. Również w Polsce wygrywamy walkę z zawałami. W ostatnich dziesięciu latach liczba nagłych zgonów na serce wśród osób w wieku 45-64 lat zmalała o 35 proc. i nadal spada.
Do 2012 r. śmiertelność z powodu zawałów zmniejszy się co najmniej o kolejne 30 proc. - zapowiedzieli specjaliści podczas zakończonego w niedzielę w Katowicach IX Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
W latach 70. i 80. ubiegłego wieku tempo wzrostu liczby zgonów wywołanych chorobami serca w Polsce należało do najwyższych w Europie. Śmiertelność chorych na serce mężczyzn, szczególnie w średnim wieku, była ponaddwukrotnie większa niż w Europie Zachodniej. Tę niekorzystną tendencję udało się zatrzymać w latach 90., gdy liczba zgonów z powodu zawałów zmniejszyła się o 30 tys. rocznie. Teraz notujemy największy spadek liczby zgonów z powodu chorób serca w Europie. Polacy ponaddwukrotnie rzadziej umierają na zawał serca niż na nowotwory złośliwe, mimo że na chorobę wieńcową choruje około 2 mln osób!
Serce wirtualne
Coraz więcej Polaków dba o zdrowie, jedynie w ostatniej dekadzie 2 mln osób przestało palić papierosy. Coraz częściej wykonujemy również badania kontrolne, ale coraz większy jest też postęp techniki medycznej. W ostatnich pięciu latach trzykrotnie zwiększyła się w Polsce skuteczność ratowania chorych w ostrym zawale serca. Teraz dzięki nowym urządzeniom kardiolodzy będą mogli przewidzieć, komu w ciągu kilku lat zagraża zawał. Pierwszy taki aparat w Europie Środkowej i Wschodniej od czerwca działa w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. - To nowej generacji tomograf, tzw. 64-rzędowy, który ma tak dużą rozdzielczość, że dokładne widać dzięki niemu nie tylko główne naczynia krwionośne odżywiające serce, ale też ich drobne gałązki - mówi dr Paweł Twarkowski, szef Zakładu Radiologii Lekarskiej WIM. Takie urządzenie prawdopodobnie uratowało życie 57-letniemu Davidowi Bowie. Muzyk podczas jednego z koncertów w Niemczech został przywieziony do szpitala z powodu nerwobólu w lewym ramieniu. Po badaniu okazało
się, że musi być natychmiast poddany zabiegowi angioplastyki, czyli udrożnienia tętnic wieńcowych serca, bo grozi mu rozległy zawał.
Najnowszy tomograf to rewolucja w technice diagnostycznej. Do końca tego roku w USA będzie stosowanych kilkaset takich aparatów, a w Unii Europejskiej - co najmniej kilkadziesiąt, choć jeden kosztuje 1,5-2 mln dolarów.
W ciągu ułamka sekundy urządzenie jest w stanie zobrazować, jak pracuje mięsień serca, może nawet "zatrzymać" go w ruchu. W ciągu zaledwie 0,37 sekundy przecina narząd pacjenta w rzeczywistości wirtualnej na 64 plastry o grubości około 0,4 mm i po dziesięciu sekundach tworzy na monitorze komputera trójwymiarowy, precyzyjny obraz serca. Lekarze mogą dzięki niemu określić stan tętnic i ścian mięśnia sercowego także u pacjentów, którzy dobrze się czują i nie mają żadnych niepokojących dolegliwości. - To pierwszy aparat, który można wykorzystać do tzw. badań przesiewowych, czyli do wyszukiwania osób najbardziej zagrożonych zawałem serca - mówi prof. Witold Rużyłło z Instytutu Kardiologii w Warszawie.
Kardiolodzy mogli dotychczas stosować jedynie wymagającą pobytu w szpitalu tzw. koronarografię. Polega ona na wprowadzeniu cewnika przez tętnicę udową do naczyń serca i użyciu płynu kontrastującego. Pod wpływem promieniowania rentgenowskiego pokazuje on, w których naczyniach wieńcowych doszło do niebezpiecznego zawężenia. Nowe badanie przy użyciu tomografu 64-rzędowego jest nie tylko mniej inwazyjne i czterokrotnie tańsze, ale też z 90-procentową dokładnością pozwala określić, w jakim stanie są tętnice, czy są w nich zawężenia lub rozwarstwienia ściany. Badany w WIM 48-letni warszawski biznesmen jedynie od czasu do czasu odczuwał niewielkie bóle w klatce piersiowej. Wysiłkowe EKG nie wykazywało nic niepokojącego, miał również prawidłowy echokardiogram (tzw. echo serca). Dopiero badanie nowym tomografem wykryło, że pień lewej tętnicy wieńcowej jest zwężony w 80 proc. i w każdej chwili może dojść do zawału. Lekarze natychmiast przeprowadzili angioplastykę. Profilaktycznie badaniu w WIM poddało się już
kilkunastu innych biznesmenów z czołowych miejsc listy najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost".
Zbigniew Wojtasiński
Współpraca: Monika Florek