NiePOradni?
Jeszcze żadna władza nie dawała tak łatwo powodów do krytyki. Żadna nie była tak jawnie wyśmiewana i obrażana. Żarty o Kaczyńskich przebiły popularnością samego wielkiego Chucka Norrisa. Fora internetowe pękają w szwach od komentarzy przeciw rządom PiS. Najmodniejszą biżuterią tego roku stały się znaczki z przekreśloną kaczką i bransoletki z napisem "Spieprzaj dziadu".
07.11.2006 21:09
Wydawać by się mogło, że jest to sytuacja wręcz idealna dla opozycjonistów partii braci Kaczyńskich, że na tak wielkim niezadowoleniu społecznym można łatwo zbudować swoją siłę polityczną. No właśnie, czy komuś to się udało?
SLD od miesięcy nie przekracza w sondażach magicznych 10% poparcia, więc wydaje się, że jest to szczyt ich możliwości. Jedyną opcją, która zyskuje na pogrążającym się rządzie jest PO. Czy rzeczywiście?
Od niedawna mamy znowu niby-ustabilizowany rząd, który tak naprawdę dopiero mości się w swoich gabinetach. Partie w opozycji już zdążyły się wygodnie rozsiąść i od dawna obserwują poczynania tych pierwszych. Są, wydawało by się, w o wiele lepszej sytuacji: to nie od nich się oczekuje i wymaga, i to nie im patrzy się na ręce. Bez obciążenia odpowiedzialnością i z komfortem nieograniczonej możliwości krytykowania. Bo w końcu jedynie w krytyce mogą się wykazać i przypomnieć o sobie wyborcom. Słupki poparcia dla Platformy rosną, poza wątpliwymi rewelacjami Jacka Kurskiego zagrożenia z zewnątrz nie ma, ale ryba psuje się od głowy a owoc od środka – to zagrożenie pojawiło się w samym łonie PO.
Przed jedną ze swoich ostatnich Krajowych Konwencji, Platforma Obywatelska wyrzuciła z hukiem dziesięciu członków, tzw. "piskorczyków" (od nazwiska ich "patrona" i głównego "przywódcy"- Pawła Piskorskiego). Nazwano to oczyszczeniem partii.
Z tym że ci wyrzuceni nie są byle jakimi członkami. Była to tak naprawdę silna frakcja młodych polityków PO nadających ton działalności tej partii na Mazowszu. Z takimi ludźmi kojarzone jest powszechnie ugrupowanie Donalda Tuska – to oni zdobywali głosy dla PO w Warszawie - młodzi, wykształceni, inteligentni i... zamożni. Zbyt zamożni.
Kolejne odejścia poniosły obwody lubelskie, karpackie i znowu mazowieckie. W sumie było to kilkuset członków PO. Powody zawsze były te same: zbyt duża centralizacja partii.
Zdarzenie, które nowy stary prezes Tusk nazwał zdrowym oczyszczeniem, obnażyło tak naprawdę pewną prawdę o PO, prawdę której jej przywódcy, członkowie i wyborcy nie chcą widzieć. Wyrzuceni i ci, którzy sami zrezygnowali, nie odeszli w milczeniu. Ktoś w końcu powiedział głośno, że PO nie ma programu pozytywnego, albo wręcz nie ma wogóle żadnego programu.
Nie po raz pierwszy pojawił się ten zarzut, o braku programu było już swego czasu głośno. To Jarosław Kaczyński jako pierwszy ośmieszył Platformę pokazując puste kartki jej niby-programu. Teraz o tym samym powiedział ktoś ze swoich. Kolejnym zarzutem było to, że partia ta staje się dworem jednego Pana – Pana Tuska, że coraz bardziej zaczyna przypominać partią wodzowską.
Prawdą jest, że tożsamość PO, tak jak i jej przewodniczącego, rozmywa się. Trudno określić jaką partią jest dziś Platforma: do niedawna sama siebie nazywała liberalną, w czasie kampanii i po niej stała się jednak bardziej konserwatywna. Przewodniczący, który jeszcze nie tak dawno otwarcie nazywał się ateistą, teraz w świetle kamer przyjmuje świętą komunię i organizuje swej partii rekolekcje. PO traci wyrazistość, nie wie w którą stronę iść. Coraz bardziej chce oddalić się od PiS, do SLD nigdy się nie zbliży, ale budowanie swej tożsamości tylko na byciu opozycją nie wystarczy. Trzeba też coś zaproponować. Jakie są poglądy tego ugrupowania? Do kogo jest skierowana? Coraz trudniej to rozstrzygnąć. Do inteligencji? To za mało, bo inteligencja to niewielki procent wyborców i część z niej wciąż jednak popiera PiS. Gdzie jest ta Polska, o której krzyczał Donald Tusk?
Wyborcy zawiedli się na PiS i wielu z nich przestało to ukrywać. Jednak nie tylko oni nie kryją swojego niezadowolenia. Sympatycy Platformy również nie są zadowoleni z tego, że PO nie za bardzo potrafi odnaleźć się w miejscu opozycji. Krytykuje nowomowę rządzących, ale sama przestała mówić konkretnie i programowo. Dała się wciągnąć w słowne utarczki na żenującym poziomie.
Posuwa się także to tanich i żenujących chwytów w stylu skandalicznego raportu wymierzonego przeciw niektórym dziennikarzom. Zaczyna męczyć budowanie swojego programu tylko na tym, że jest się przeciwnikiem PiS, z drugiej strony można przecież sobie pomyśleć, że PO istnieje już tylko i wyłącznie dzięki atakom na PiS. Czy jednak dla wykształconych wyborców Platformy to nie jest za mało? Pierwszy sprawdzian już 12 listopada.
Natalia Mituniewicz