Niemoralna propozycja
- Obiecywał, że w ciągu trzech tygodni będę miała prawo jazdy - opowiada 24-letnia kobieta. - Na egzamin miała pójść za mnie podstawiona osoba. Tego instruktora polecali znajomi twierdząc, że nie raz już robił takie rzeczy. W zamian dałam mu 2300 zł. Prawa jazdy nie mam do dziś. W czwartek zgłosiłam sprawę policji. Adwokat zapewnił mnie, że teraz nie karze się dającego łapówkę, jeśli zgłosi się sam.
13.07.2003 | aktual.: 13.07.2003 13:01
Mąż pani Moniki (dane zmienione na jej prośbę) trzy razy podchodził do egzaminu teoretycznego na prawo jazdy. Nie poradził sobie. Wtedy Andrzej C., przez znajomych reklamowany jako szef szkoły nauki jazdy, zaproponował, że jego kolega wystawi mu zaświadczenie o ukończeniu kursu teoretycznego, dzięki czemu ponownie będzie mógł zdawać egzamin. - Nie chodziłem na wykłady - mówi mąż Moniki. - Za 300 zł kupiłem sfałszowane zaświadczenie. Ale pan Mariusz zrezygnował ze zdawania egzaminu. Apetytu na jazdę samochodem nabrała za to jego żona.
Prawko za łapówkę
- Andrzej Ch. zaproponował, że może załatwić prawo jazdy za 2300 zł - opowiada kobieta. - Podstawiona osoba miała zdać za mnie egzamin teoretyczny w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego przy ulicy Ziębickiej, bo - jak podkreślał Andrzej - on i jego kolega, mieli tam „swojego” egzaminatora. Musiałam tylko dać swój dowód osobisty i pieniądze, co zrobiłam. Egzamin praktyczny też miał załatwić. Mijały tygodnie, prawa jazdy nie było, a Andrzej Ch. się nie odzywał. Jego telefon milczał.
Kiedy Monika wreszcie dodzwoniła się do instruktora żądając zwrotu pieniędzy, tłumaczył, że jego też oszukano. Obiecywał, że gotówkę odda w ciągu kilku dni. Kobieta nagrała rozmowę na dyktafon. Nie ukrywa, że zgłaszając sprawę policji, chciała się zemścić. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie zrobiła dobrze, dając łapówkę. Na swoje usprawiedliwienie pyta, czy to jej wina, że żyje w takim kraju. - Uważam, że nawet robiąc coś podłego, powinno się wywiązywać z danego słowa.
Nagranie z ukrycia
Ujawniając korupcyjną aferę, pani Monika postanowiła iść na całość. - Z dyktafonem wybrałam się do mężczyzny, na którego powoływał się Andrzej C. - mówi. - Nagrałam rozmowę, w której ustalamy warunki załatwienia prawa jazdy. Podobnie jak poprzednio, na egzamin przy ul. Ziębickiej miała pójść podstawiona osoba. Prawo jazdy miało kosztować ok. 1500 zł. Kolega Andrzeja C. prowadzi szkołę dla kursantów we Wrocławiu. To on, jak twierdzi kobieta, wystawił kilka miesięcy wcześniej Mariuszowi sfałszowane zaświadczenie. Na początku zaprzeczał, że zawierał jakikolwiek układ z Moniką. Kiedy powiedzieliśmy, że mamy nagranie jego rozmowy z kobietą, zrobił się nerwowy. W końcu przyznał, że wymiana zdań dotyczyła „kupienia” prawka.
- Rzeczywiście, ta pani była u mnie wczoraj - mówi Bogdan S. - Kiedy powołała się na Andrzeja, który nie cieszy się najlepszą sławą, potraktowałem rozmowę jak żart. Dlatego podjąłem wątek. Nagranie z dyktafonu nie przypomina jednak żartu. Obie strony przez kilka minut pertraktują, uzgadniając szczegóły nielegalnej transakcji.
Barak na Pawiej
Ze szkoły Bogdana S. udaliśmy się na ulicę Pawią, gdzie rzekomo miał prowadzić swoją szkołę Andrzej C. W baraku, gdzie miało być biuro, zastaliśmy młodzieńca, który poinformował, że Andrzeja nie ma w domu. Jego telefon komórkowy ciągle milczał. Na placu manewrowym obok budynku spotkaliśmy właścicielkę jednej z wrocławskich szkół nauki jazdy. Zastrzegając anonimowość stwierdziła, że to nie pierwszy taki numer Andrzeja.
- Trzy lata temu miał podobną wpadkę - wspomina. - Naciągnął jakiegoś kursanta. Nie wiem, czy ta sprawa skończyła się wyrokiem. Sprawdziliśmy w wydziale komunikacji urzędu miejskiego. - Ten pan ma licencję instruktora od 1986 r., gdyby został skazany, straciłby ją - mówi Lucyna Chynowska. - Nigdy nie prowadził żadnej szkoły. Mógł być co najwyżej instruktorem. Ale od dłuższego czasu nigdzie chyba nie pracuje.
Urzędnicy przyznają, że Andrzej C. nie cieszy się dobrą opinią. Podkreślają, że każdy kursant, chcący w nieuczciwy sposób zdobyć prawo jazdy, jest narażony na podobne nieprzyjemności, jakie spotkały panią Monikę. Do końca dnia nie udało nam się skontaktować z Andrzejem C. Sprawę łapówki wyjaśnia policja. - Sprawdzamy doniesienie. Jeśli zarzuty tej kobiety się potwierdzą, ruszy śledztwo - mówi Dariusz Boratyn z biura prasowego dolnośląskiej policji.
Zapis fragmentu rozmowy Moniki Z. z Bogdanem S.:
Bogdan S: Teoretyczny mogę załatwić.
Monika: Ale bym musiała zdawać.
B.S.: Za ciebie pójdzie druga osoba, która zda test.
M: A jak ona nie zda?
B.S.: Musi zdać, to już wszystko jest załatwione. Egzaminator wie, że ktoś jest podstawiony.
M: Tysiąc pięćset to za teorię, a za praktykę?
B.S.: Nie proponuję praktycznego, bo to ciężko jest. Teorię załatwilibyśmy szybko. Mogę załatwić to w ten sposób, że jak zdasz manewry, to masz miasto zdane.
M: Jaki czas?
B.S.: Dzisiaj wpłacisz, ja ci wystawiam papiery, że już możesz jeździć. Nie będziesz chodziła na wykłady, nic. Od razu będę planował tobie jazdy.
M: Kiedy papier będę miała, prawo jazdy?
B.S.: Jak już będziesz miała egzaminy zdane, będziesz miała po tygodniu.
Renata Grochal, Michał Ostańkowicz