Niemoralna propozycja
"Obiecywał, że w ciągu trzech tygodni będę
miała prawo jazdy" - opowiada 24-letnia kobieta. "Na egzamin miała
pójść za mnie podstawiona osoba. Tego instruktora polecali znajomi
twierdząc, że nie raz już robił takie rzeczy. W zamian dałam mu
2300 zł. Prawa jazdy nie mam do dziś. W czwartek zgłosiłam sprawę
policji. Adwokat zapewnił mnie, że teraz nie karze się dającego
łapówkę, jeśli zgłosi się sam" - pisze "Gazeta Wrocławska".
12.07.2003 | aktual.: 12.07.2003 08:12
Mąż pani Moniki (dane zmienione na jej prośbę) trzy razy podchodził do egzaminu teoretycznego na prawo jazdy. Nie poradził sobie. Wtedy Andrzej C., przez znajomych reklamowany jako szef szkoły nauki jazdy, zaproponował, że jego kolega wystawi mu zaświadczenie o ukończeniu kursu teoretycznego, dzięki czemu ponownie będzie mógł zdawać egzamin.
"Nie chodziłem na wykłady" - mówi mąż Moniki._ "Za 300 zł kupiłem sfałszowane zaświadczenie"_. Ale pan Mariusz zrezygnował ze zdawania egzaminu. Apetytu na jazdę samochodem nabrała za to jego żona.
"Andrzej Ch. zaproponował, że może załatwić prawo jazdy za 2300 zł" - opowiada kobieta. "Podstawiona osoba miała zdać za mnie egzamin teoretyczny w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego przy ulicy Ziębickiej, bo - jak podkreślał Andrzej - on i jego kolega, mieli tam 'swojego' egzaminatora. Musiałam tylko dać swój dowód osobisty i pieniądze, co zrobiłam. Egzamin praktyczny też miał załatwić".
Mijały tygodnie, prawa jazdy nie było, a Andrzej Ch. się nie odzywał. Jego telefon milczał. Kiedy Monika wreszcie dodzwoniła się do instruktora żądając zwrotu pieniędzy, tłumaczył, że jego też oszukano. Obiecywał, że gotówkę odda w ciągu kilku dni. Kobieta nagrała rozmowę na dyktafon. Nie ukrywa, że zgłaszając sprawę policji, chciała się zemścić. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie zrobiła dobrze, dając łapówkę. Na swoje usprawiedliwienie pyta, czy to jej wina, że żyje w takim kraju. "Uważam, że nawet robiąc coś podłego, powinno się wywiązywać z danego słowa".