Niemieckie wilki przyszły na żer
Stado drapieżników z Niemiec przeprowadziło
się na pogranicze Lubuskiego i Dolnego Śląska. Fachowcy
zapewniają, że od wilków bardziej niebezpieczne są zdziczałe psy -
pisze "Gazeta Lubuska".
31.08.2004 | aktual.: 31.08.2004 08:56
Wszystko zaczęło się od leśników i myśliwych, którzy wędrowali skrajem Borów Dolnośląskich w sąsiedztwie polsko-niemieckiej granicy. Zimą i wiosną wypatrzyli na śniegu dziwne tropy. Były to ślady wilków. Tropu wilka fachowiec nigdy nie pomyli ze śladami psów - zapewnia Jan Ryszawy z Towarzystwa Borów Dolnośląskich. - Wcześniej wilki trafiały się u nas sporadycznie, teraz można powiedzieć, że na stałe przeprowadziło się do nas liczące jakieś pięć zwierząt stado - dodaje.
Wilki pojawiły się w nadleśnictwach Wymiarki, Ruszów, Węgliniec. Sygnały o ich obecności na lubusko - dolnośląskim pograniczu zaczęły napływać lawinowo. Nie są one czymś dziwnym, od lat obserwujemy sporadyczne pojawianie się wilków na naszym terenie - uważa przyrodnik prof. Grzegorz Gabryś. - Warunki w Borach Dolnośląskich są na tyle korzystne, że mogą się tutaj zadomowić - dodaje.
Według przyrodników stadko przywędrowało do nas z Niemiec, gdzie żyje kilkadziesiąt wilków. To urodzeni wędrowcy. Nysa Łużycka nie jest dla nich żadną granicą, w ciągu doby pokonują 50 i więcej kilometrów. Ich ślady często widywano w okolicy Weiswasser.
Wilk jest takim zwierzęciem, że trudno go zauważyć - podkreśla Ryszawy. - Z terenów przygranicznych wypłoszy je zapewne nowa autostrada, która jest dla nich barierą nie do przebycia. Po prostu przepusty dla zwierząt pod autostradą są dla wilków zbyt małe - uważa Ryszawy.
Wilki były obecne na Ziemi Lubuskiej jeszcze w latach 30. minionego stulecia. Działania wojenne oraz masowy odstrzał tych zwierząt w latach 50. spowodowały jednak, że wilki całkowicie zniknęły. Dopiero dwa lata temu w przygranicznych lasach ponownie odkryto ich tropy. Ponieważ tropy tego stada spotykane są bez przerwy od wiosny ekolodzy liczą, że tym razem wilki na stałe wróciły do naszego regionu - podkreśla "Gazeta Lubuska". (PAP)