Polska"Niemieckie publikacje ws. dóbr kultury uniemożliwiają kompromis"

"Niemieckie publikacje ws. dóbr kultury uniemożliwiają kompromis"

Ostatnie publikacje w niemieckiej prasie na
temat sporu o niemieckie dobra kultury po II wojnie światowej
pozostające w Polsce, uniemożliwiają możliwość osiągnięcia
kompromisu - uważa doradca prezydenta Marek Cichocki.

07.08.2007 | aktual.: 07.08.2007 17:52

Sposób, w jaki to zostało teraz zrobione właściwie niweczy wszelkie szanse, aby w najbliższym czasie sprawa ta mogłaby być jakkolwiek sensownie rozwiązana - powiedział Cichocki w Radiu TOK FM.

W sporze wokół niemieckich dóbr kultury, które w rezultacie II wojny światowej znalazły się na terytorium Polski, ma miejsce "eskalacja słów" - pisał w sobotnim wydaniu dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) warszawski korespondent gazety Konrad Schuller.

Schuller przypomina, że niemiecki negocjator w rozmowach o zwrocie przemieszczonych w czasie wojny dóbr kultury Toni Eitel określił rękopisy, dzieła sztuki i samoloty, ewakuowane w czasie wojny w obawie przed nalotami na wschód i przejęte potem przez Polskę mianem "jeńca" i stosuje do nich termin "zdobycz". Polska minister spraw zagranicznych Anna Fotyga odparła, że jest "zaszokowana" taką retoryką - podkreśla Schuller.

Gdybyśmy się poruszali na płaszczyźnie tylko i wyłącznie racjonalnej, to moglibyśmy powiedzieć, że tymi artykułami strona niemiecka zrobiła wszystko, żeby przez najbliższy czas nie było żadnej możliwości dyskutowania tego problemu, jakim są dobra kultury i to, gdzie one pozostają po II wojnie światowej - ocenił Cichocki.

Odpowiadając na pytanie, czy artykuły w niemieckiej prasie mogą być inspirowane przez niemiecką dyplomację, doradca prezydenta stwierdził: Wiem, że FAZ, który jest bardzo szacowną gazetą, ma bardzo dobre kontakty ze światem politycznym, szczególnie niemieckim MSZ i tylko tyle.

Dodał, że FAZ w kwestii dóbr kultury i roszczeń obywateli niemieckich w stosunku do Polski "zawsze przyjmował bardzo konserwatywną i nieprzyjazną linię".

Jak podkreślił, to nie przypadek, że w niemieckiej prasie są używane słowa "zagrabione", ponieważ "oddaje to pewną atmosferę, która od pewnego czasu w stosunku do Polski, staje się może nie dominująca, ale (...) której ulega wiele segmentów elit niemieckich". Dodał, że jest to "rozczarowujące i zasmucające".

Doradca prezydenta stwierdził, że "obywatele niemieccy powinni mieć pełen dostęp do 'Berlinki', powinni też zbiory badać, zajmować się nimi tak, jak i inni obywatele krajów UE".

Zdaniem Cichockiego, do kompromisu "nie dojdziemy w sytuacji jeżeli niemiecka prasa, jak i przedstawiciele niemieckiego rządu będą podchodzić do Polski wybiórczo". Zauważył, że w rozmowach z Francją czy Rosją o tych samych sprawach, Niemcy nie posługują się "tego rodzaju językiem".

Tzw. Berlinka to dawne zbiory Pruskiej Biblioteki Państwowej, które znajdują się w Bibliotece Jagiellońskiej. Zawiera łącznie ponad 500 tys. zabytkowych archiwaliów; w tym rękopisy Mozarta, Bacha, Beethovena, Schumanna, Haydna, Goethego, Schillera, Herdera.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)