Niemieckie media bojkotują reformę ortografii
Kilka dużych niemieckich dzienników zapowiedziało odejście od forsowanej od sześciu lat reformy ortografii i powrót do pisania według poprzednich zasad. To samo zapowiedział renomowany tygodnik "Der Spiegel".
Żurnaliści twierdzą, że nowe zasady pisowni nie przyjęły się i powodują tylko językowy chaos. Sztandarowym przykładem stało się słowo "żegluga" - według nowych zasad należy je pisać z trzema "f" w środku: "Schifffahrt".
Do grona przeciwników reformy przyłączyła się frakcja liberałów (FDP) w Bundestagu. Jej przewodniczący Wolfgang Gerhardt z zadowoleniem powitał decyzję mediów i oświadczył: Fiaskiem skończyła się próba wciśnięcia naszego języka, wbrew woli narodu, w jakiś sztuczny gorset. Deputowani z ramienia FDP mają pisać według starych zasad.
Założeniem reformy było podzielenie wielu bardzo długich słów, wyeliminowanie nadmiaru przecinków, uproszczenie i ujednolicenie zasad pisowni dużą i małą literą. We wszystkich niemieckich szkołach naucza się zreformowanej ortografii, ale dziennikarze i pisarze nie chcą się pogodzić z reformą. Nauczyciele ostrzegają, że nadmiar wyjątków sprawia, iż dzieci mają coraz większe kłopoty z pisaniem.
Prasa koncernu Axel Springer AG, w tym bulwarówka "Bild", która jest pod względem nakładu największą niemiecką gazetą, a także "Der Spiegel" powracają do starej pisowni natychmiast. "Sueddeutsche Zeitung" podjęła już "w zasadzie" taką decyzję, ale nie określiła terminu powrotu do starej pisowni.
Bunt prasy przeciwko reformie ortografii rozpoczęła jeszcze w roku 2000 "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Agencja dpa zapowiedziała w piątek, że zastosuje się do życzeń swoich klientów, czyli głównie gazet, czasopism, stacji radiowych i telewizyjnych.
Krytycy reformy podkreślają, że językowi należy pozwolić na rozwijanie się w sposób naturalny, a nie według dyrektyw biurokratów.
Badania opinii publicznej wskazują, że zaledwie połowa Niemców opanowała, choćby częściowo, nową pisownię. Dwie trzecie Niemców chciałoby wrócić do pisania po staremu.
Rząd obstaje przy reformie, powołując się m.in. na setki milionów euro, wydane na nowe podręczniki, oprogramowanie komputerowe i szkolenie nauczycieli. Przeciwnicy reformy zapowiadają referenda, zamierzając zmusić władze poszczególnych krajów związkowych do poniechania reformy.