Niemieckie landy za delegalizacją skrajnie prawicowej NPD
Ministrowie spraw wewnętrznych 16 niemieckich krajów związkowych opowiedzieli się w środę za wszczęciem nowej procedury delegalizacji skrajnie prawicowej Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD).
05.12.2012 | aktual.: 05.12.2012 18:54
Decyzja ministrów, którzy obradowali w Rostocku-Warnemuende, zapadła jednomyślnie - poinformował szef resortu spraw wewnętrznych w landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie Lorenz Caffier.
- Możemy udowodnić na podstawie publicznie dostępnych materiałów dowodowych, że NPD jest partią antykonstytucyjną. Jej celem jest obalenie bądź zmiana porządku opartego na wolności i demokracji - powiedział Caffier. Demokracja w Niemczech potrafi się bronić - dodał.
W czwartek na ten temat ma debatować w Berlinie Bundesrat, druga izba parlamentu Niemiec, w której zasiadają premierzy landów. Jeśli zdecydują się wystąpić z wnioskiem o zakazanie działalności NPD, będzie to już druga próba delegalizacji tego skrajnie prawicowego ugrupowania.
Pierwsza próba, podjęta przez władze RFN na początku zeszłej dekady, nie powiodła się, gdy w 2003 r. Trybunał Konstytucyjny oddalił wniosek o delegalizację. Sędziowie uzasadnili wówczas negatywną decyzję obecnością w strukturach NPD, w tym także w kierownictwie partii, agentów niemieckich służb, co miało - zdaniem Trybunału - uniemożliwić uzyskanie pewności, czy materiał obciążający pochodzi od autentycznych członków partii czy też od współpracowników policji.
Część niemieckich polityków obawia się kolejnego niepowodzenia, które zapewne wzmocniłoby skrajnie prawicową partię. Z kolei niektórzy twierdzą, że w razie delegalizacji NPD zeszłaby do podziemia i stałaby się jeszcze bardziej radykalna.
Dlatego w środę federalny minister spraw wewnętrznych Hans-Peter Friedrich, a także ministrowie Hesji i Kraju Saary wskazali, że z nowym postępowaniem wiąże się także pewne ryzyko prawne i polityczne. - Jednak moim zdaniem szanse, że wygramy, są większe niż ryzyko, iż przegramy - powiedział Friedrich.
- Nigdy wcześniej nie dysponowaliśmy lepszym materiałem dowodowym, niż obecnie - dodał. Zdaniem Friedricha można udowodnić agresywną i wojowniczą postawę NPD, jak również związki jej działaczy ze środowiskiem neonazistowskim.
Ostrożnie o szansach na delegalizację NPD wypowiedziała się wcześniej w środę kanclerz Angela Merkel. Jej zdaniem należy dokładnie przeanalizować ryzyko, jakie wiązałoby się z ponownym odrzuceniem wniosku przez Trybunał. - Nie ma żadnych wątpliwości, że chcemy zwalczać w Niemczech prawicowy ekstremizm. Chciałabym tylko, aby procedura delegalizacji rokowała nadzieję - powiedziała Merkel w wywiadzie z telewizją Phoenix.
Sama NPD nie widzi szans na powodzenie kolejnej próby zakazania jej działalności. W środę przed południem partia ta zwołała konferencję prasową w miejscowości Pampow koło Schwerina. Jej szef Holger Apfel oświadczył, że organy konstytucyjne wyjdą z tej potyczki "z rozbitym nosem". Niedawno zresztą NPD uprzedziła władze i z własnej inicjatywy skierowała do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o stwierdzenie, że działa zgodnie z konstytucją.
Według niemieckiego kontrwywiadu NPD jest ugrupowaniem rasistowskim, antysemickim i rewizjonistycznym. Nie kryje wrogości wobec cudzoziemców i gloryfikuje III Rzeszę. Ugrupowanie zyskało spore poparcie w uboższych wschodnich landach Niemiec, w tym w regionach graniczących z Polską. Partia ta ma posłów w parlamentach regionalnych Saksonii i Meklemburgii-Pomorza Przedniego i otrzymuje dofinansowanie z państwowej kasy.
Impulsem do nowej dyskusji o zakazie NPD było wykrycie rok temu neonazistowskiej grupy terrorystycznej o nazwie Narodowosocjalistyczne Podziemie (NSU), odpowiedzialnej za zamordowanie dziewięciu drobnych przedsiębiorców o tureckim i greckim pochodzeniu oraz niemieckiej policjantki, a także zamachy bombowe i napady na banki. Złożona z trojga neonazistów grupa mogła działać ponad dziesięć lat dzięki siatce wspólników, której członkowie mieli powiązania z NPD.