Niemiecki dziennikarz pokazuje jak łatwo stać się alkoholikiem
Niemiecki reporter na własnej skórze doświadcza, jak łatwo stać się alkoholikiem oraz czy trudno być samotną matką. Każdemu eksperymentowi towarzyszy kamera, a widzowie mogą obserwować zmagania dziennikarza, nawet te najbardziej kompromitujące. - Nie chodzi o sensację, tylko zmuszenie do zastanowienia się nad problemem - mówi bohater "eksperymentu" - Jenke von Wilmsdorff.
- Jest 23.30 - mówi mężczyzna do kamery. - Hamulce znikają, ledwo trzymam się na nogach - dodaje. Dziwny grymas, który oznacza chyba śmiech. Przez słomkę sączy drinka, kolejnego w ciągu ostatnich godzin. Pół godziny później, bez koszuli i na wpół nieprzytomny zwala się między ławkami klubu. Nie jedyny, ale jedyny, który świadomie zgodził się na towarzystwo kamery w takich momentach.
Jak to jest być alkoholikiem?
Jenke von Wilmsdorff zazwyczaj pije raz w tygodniu piwo, czy wino, podczas spotkania z przyjaciółmi, czy na uroczystym obiedzie. Ale przez trzy tygodnie postanowił żyć inaczej. Piwo, wino, drinki, szampan, whisky codziennie. 47-letni reporter postanowił na samym sobie, i w towarzystwie kamer, przekonać się, jaki wpływ na życie i zdrowie ma regularne picie alkoholu. Dosadniej, niż w programach zdrowotnych, w których wypowiadają się specjaliści.
1,3 miliona Niemców w wieku 18 do 64 lat jest uzależnionych od alkoholu, dodatkowe dwa miliony piją piwo czy wino w szkodliwych dla zdrowia ilościach. A te, to już kilka piw tygodniowo, czy codzienny drink - czego niewiele osób jest świadomych. Alkoholizm kojarzony jest z bezdomnymi, patologicznymi środowiskami, ale nie codzienną rundą piwa po pracy, ze znajomymi.
- Tygodnie, nie lata, nie do utraty świadomości - to przecież nie nałóg. Mogę przestać zaraz po eksperymencie. Tego byłem pewien - opowiadał von Wilmsdorff po emisji pierwszego odcinka "Das Jenke-Experiment" - swoistego reality-show. - Ale sam byłem zszokowany tym, co się ze mną stało - dodał.
Dziennikarz upił się przed kamerą - dla dobra nauki
Widzowie mogli obserwować, co dzieje się z reporterem w trakcie eksperymentu, również w najbardziej nieprzyjemnych i kompromitujących momentach. Już po dwóch tygodniach von Wilmsdorff nie był w stanie przebiec nawet części trasy swojego zwyczajowego, porannego joggingu. Nie miał też siły sprzątnąć kuchni, nie utrzymywał tempa w pracy. Nie był w stanie zadbać o higienę, wymyć się i ogolić. Wyniki testu na symulatorze jazdy samochodem zakończyły się fatalnie - jego refleks był tak opóźniony, że nie był w stanie wyhamować przed przebiegającym dzieckiem.
- A przy tym normalnie chodziłem do pracy, po ulicy, nikt nic nie zauważał - wydawało mi się, że jechać mógłbym bez problemu - zapewnia. Ostatecznie eksperyment zakończyło pojawienie się zakrzepu w odbycie - jak się okazało, częstej przypadłości u pijących mężczyzn.
- Chirurg, który musiał operacyjnie otworzyć zator, powiedział, że ma kolejkę takich pacjentów po corocznym karnawale - wystarczy kilka tygodni picia, by doprowadzić do tej choroby - opowiada von Wilmsdorff. Co reportera najbardziej zaskoczyło - już po tak krótkim czasie wykazywał oznaki uzależnienia. Kiedy towarzyszący eksperymentowi lekarz zabronił mu pić, pojawiła się bezsenność, agresja. - A przede wszystkim, choć chciałem, nie mogłem powstrzymać się od picia - wyznaje. Nie był w stanie zrezygnować z popołudniowych drinków.
Tak łatwo jest wpaść w nałóg
- Nie miałem pojęcia, że tak szybko można wpaść w nałóg - stwierdził von Wilmsdorff, któremu dopiero po kilku następnych tygodniach udało się przeżyć dzień bez alkoholu. - Ludzie, którzy codziennie sięgają po piwo, wmawiają sobie, że mogą się bez niego obyć, że to po prostu picie dla przyjemności. Ale jeżeli nie można się bez niego obyć codziennie, to mają już problem alkoholowy - dodaje.
Jednak Jenke von Wilmsdorff nie chciał, by jego show kręcił się tylko wokół niego. W pierwszym odcinku w programie uczestniczyła też wieloletnia alkoholiczka na odwyku, dzieci alkoholika, czy adopcyjna matka dwojga dzieci z zespołem FAS, będącym skutkiem picia przez matkę podczas ciąży. - Aby alkohol z jednego piwa został wydalony z organizmu płodu, potrzeba 20 godzin. Jedno piwo dziennie, pite przez ciężarną, oznacza, że płód jest pod wpływem alkoholu praktycznie bez przerwy - tłumaczyła na wizji.
Eksperyment z alkoholem to tylko jeden z tematów, który w swoim show chce podjąć von Wilmsdorff. Już nakręcono kolejne odcinki - tym razem o życiu w biedzie, na potrzeby, którego reporter przeobraził się m.in. na kilka tygodni w bezdomnego oraz żyjącego tylko z zasiłku, o życiu seniora - gdzie von Wilmsdorff założył na tygodnie specjalny kombinezon, utrudniający poruszanie na skutek przypadłości osób starszych, szkła kontaktowe pogarszające widzenie, aparat pogarszający słuch. W ostatnim odcinku obecnej serii reporter wcielił się z kolei w rolę kobiety, poddając się m.in. eksperymentowi, symulującemu bóle porodowe.
Dziennikarz "wcieleniowy"
Jenke von Wilmsdorff jest przedstawicielem dziennikarstwa "wcieleniowego". Uważa, że aby o czymś informować czytelników i widzów, należy doświadczyć tego osobiście. Kiedy przygotowywał materiał o nielegalnych imigrantach z Afryki, sam przepłynął z jedną z takich grup w niestabilnej łódce z afrykańskiego wybrzeża na Lampeduzę. Razem z ratownikami chodził po elektrowni w japońskiej Fukushimie, przez kilka miesięcy mieszkał w meksykańskim miasteczku Juarez, słynącym z przestępczości i niewyjaśnionych mordów kobiet. Kiedy opowiadał o samotnych matkach, "wskoczył" w rolę matki w takiej właśnie rodzinie, przejmując jej miejsce pracy i obowiązki w domu.
Pierwszy odcinek jego nowego programu obejrzało ponad cztery miliony Niemców. Większość zamierza oglądać też następne odcinki. Pojawiły się, co prawda głosy krytyczne, że reporter zbyt powierzchownie rozprawia się z problemem, bez uwzględnienia przyczyn i długotrwałych skutków, oraz że reporterowi i komercyjnej stacji RTL zależy tylko na poziomie oglądalności. Ale program ma też obrońców, również w kręgach, których problemy przedstawia "Das Jenke-Experiment". Program pokazuje bez osłonek i tłumaczeń prawdziwe życie alkoholików, seniorów, czy kobiet: członków niemieckiego społeczeństwa. Fakty, które często umykają uwadze w codziennym życiu i politycznej debacie. - Nie chodzi o sensację, tylko zmuszenie ludzi do myślenia - mówi Jenke von Wilmsdorff.
Z Berlina dla WP.PL Agnieszka Hreczuk