Niemiecka prasa: Rosja prowadzi "podłą wojnę" przeciwko Ukrainie
Największe niemieckie dzienniki bezpardonowo krytykują prezydenta Rosji Władimira Putina, zarzucając mu, że prowadzi "podłą wojnę" przeciwko Ukrainie, aby stworzyć strefę buforową, oddzielającą Rosję od demokracji i praworządności.
29.08.2014 | aktual.: 29.08.2014 07:58
"Świat jest świadkiem rosyjskiej interwencji" - pisze "Die Welt". Rosyjskie wojsko tak jak w latach 1956, 1968, 1979 i 2008 "narusza niepodległość innego kraju i pod byle pretekstem prowadzi podłą wojnę".
Komentator Jacques Schuster nazywa Putina "makiawelistycznym politykiem", który "z jednej strony mówi o pokoju, a równocześnie spuszcza ze smyczy ciężko uzbrojonych żołnierzy, aby zaspokoić tęsknotę za wielkorosyjską potęgą".
Zdaniem "Die Welt" Rosja Putina jest nie tylko "ostatnim mocarstwem kolonialnym, lecz także ostatnim ucieleśnieniem imperializmu na europejskim kontynencie". Ukraińcy są najnowszymi ofiarami tej polityki, a "Zachód się temu przygląda" - zauważa krytycznie Schuster, zastrzegając, że wojna przeciwko mocarstwu atomowemu byłaby samobójstwem. Służalczość (wobec Rosji) nie jest jednak jego zdaniem dobrym wyjściem. Amerykanie i Europejczycy powinni odstraszać Rosję stosując środki militarne i ekonomiczne, wyznaczając "czerwoną linię", której Rosji nie wolno przekroczyć.
Jak pisze komentator "Die Welt", obecna sytuacja jest wyzwaniem dla NATO. Sojusz musi potwierdzić, że sojusznicza solidarność dotyczy wszystkich dla wszystkich - Portugalię, Polskę, Belgię i kraje bałtyckie. NATO powinno poprawić infrastrukturę we Wschodniej Europie, aby żołnierze mogli w każdej chwili przystąpić do działania - pisze "Die Welt", popierając polskie postulaty.
"Zachód nie może dłużej dawać się wodzić Putinowi za nos" - czytamy we "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Autor komentarza nadmienia, że prezydent Rosji nie jest zainteresowany pokojem i stabilizacją na Ukrainie. Dąży do stworzenia "failed state" (upadłego państwa) jako "strefy buforowej chroniącej go przed demokracją i praworządnością".
Celem Putina nie jest ustabilizowanie sytuacji na Ukrainie, lecz destabilizacja tego kraju. Chce w ten sposób zapobiec zbliżeniu Ukrainy do Zachodowi - tłumaczy "FAZ". Sojusz Północnoatlantycki nie jest dla Putina największym zagrożeniem. Władca Kremla dużo bardziej obawia się demokracji i praworządności u swoich granic, które byłyby bezpośrednim zagrożeniem dla jego władzy.
Polityka sankcji nie odwiodła Putina od "neoimperialnej polityki" wobec wschodniej Ukrainy - ocenia komentator. Jego zdaniem Zachodowi nie pozostaje jednak nic innego jak przejście do sankcji ekonomicznych trzeciego stopnia. "W przeciwnym razie polityka straci swoją wiarygodność" - ostrzega "FAZ". Ważne jest, by Zachód pokazał, że chroni tę część Europy, która wybrała wolność, demokrację i państwo prawa - pisze komentator "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
"Rosyjska inwazja na Ukrainę zapoczątkuje zapewne zwrot w putinologii" - przepowiada "Sueddeutsche Zeitung". Autor komentarza twierdzi, że zachowania Putina nie da się wyjaśnić stosując dotychczasowe teorie - jego przeszłość w KGB, trudne dzieciństwo na podwórkach Leningradu, jego osamotnienie w próbach zreformowania kraju, czy też wpływ faszyzujących teoretyków wyznających euroazjatyckie mrzonki.
Nic nie tłumaczy faktu, dlaczego Rosja anektuje połowę niepodległej republiki leżącej przy granicy z UE, podczas gdy Putin i prezydent Ukrainy Poroszenko podają sobie ręce - pisze "SZ".
W postsowieckim porządku Europy istniała luka - wyjaśnia komentator. Ponieważ władca Kremla dysponował gazem i ropą, a także głowicami atomowymi i poparciem społeczeństwa, mógł wyrwać sobie Ukrainę. Putin dostrzegł tę lukę - konkluduje "Sueddeutsche Zeitung".
"Volksstimme" z Magdeburga pisze, że Putin "bawi się Ukrainą na oczach świata w kotka i myszkę". Jego obliczenia okazują się prawdziwe - w wojnie Ukraina pozostaje sama. "Wschód (Ukrainy) jest stracony" - uważa komentator, dodając, że Rosja nie da zabrać sobie tej strefy wpływów. Gdzie zakreśli Putin nowe granice? - pyta z niepokojem "Volksstimme".
Liczba komentatorów usiłujących tłumaczyć Putina znacznie zmalała, jednak nadal zdarzają się próby obwiniana Zachodu o błędy wobec Rosji. Putin przez lata sygnalizował, że nie będzie tolerował rozszerzania NATO na "ukraiński ogródek przed jego domem" - czytamy w "Nuernberger Nachrichten". Gdyby USA i UE podjęły wówczas próbę postawienia się w jego sytuacji, można byłoby przewidzieć konflikt i mu zapobiec - spekuluje komentator. Jak zaznacza, Ameryka nie powinna mieć z tym kłopotu, biorąc pod uwagę, że w 1962 roku znalazła się w podobnej sytuacji, gdy na Kubie próbowano zainstalować rosyjskie rakiety. Zapowiedź zaostrzenia sankcji świadczy o bezradności i braku pomysłów kanclerz Merkel, a nie o tym, że zrozumiała, co kieruje Putinem.