Niemiecka prasa popiera decyzję Komisji Europejskiej ws. Polski
• Najważniejsze niemieckie gazety uznały za słuszną decyzję Komisji Europejskiej o rozpoczęciu procedury kontroli praworządności w Polsce
• Komentatorzy spodziewają się jednak trudnego dialogu z Warszawą
Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" ocenia, że to, co dzieje się w Polsce, jak najbardziej dotyczy reszty Unii Europejskiej, choć rząd w Warszawie przekonuje, że jest inaczej. "Unia jako Wspólnota państw prawa jest warta niewiele więcej niż jej najsłabsze ogniwo. Dlatego decyzja o rozpoczęciu procedury były właściwa" - pisze komentator gazety.
W podobnym tonie utrzymany jest komentarz we "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Gazeta wyraża opinię, że prawne deficyty w jednym kraju członkowskim mogą mieć wpływ na obywateli w innych krajach.
"FAZ" dodaje, że kontrola prowadzona przez Komisję musi być obiektywna, a Polska nie może być traktowana lepiej ani gorzej niż inne kraje. Zdaniem komentatora gazety współpraca z Warszawą nie będzie jednak łatwa.
Komisja Europejska zdecydowała o rozpoczęciu wstępnej fazy oceny sytuacji w Polsce po posiedzeniu poświęconym m.in. zmianom w Trybunale Konstytucyjnym oraz o przyjętej ustawie medialnej.
O decyzji Komisji poinformował wcześniej jej wiceprzewodniczący Frans Timmermans. Podkreślał, że celem rozpoczętego procesu jest "wyjaśnienie faktów w sposób obiektywny, bardziej dogłębna ocena sytuacji oraz rozpoczęcie dialogu z polskimi władzami, nie przesądzając o dalszych krokach". Poinformował także, że wysłał list do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, zapraszając polskie władze do dialogu.
Wiceszef MSZ Konrad Szymański uważa, że w interesie Polski i Komisji Europejskiej jest to, by rzeczowo i spokojnie wyjaśnić sprawy dotyczące naszego kraju. W rozmowie z dziennikarzami w Brukseli minister zapewniał, że rząd w Warszawie jest przygotowany i otwarty na dialog.
Z informacji Polskiego Radia wynika, że podczas posiedzenia przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker mówił, że nie chce atakować Polski i obejmować jej specjalnym nadzorem. Dlaczego więc zapadła taka decyzja? Unijni urzędnicy mówią, że Bruksela nie była usatysfakcjonowana odpowiedziami Polski na zastrzeżenia. Jej zdaniem, listy do Komisji Europejskiej były utrzymane w konfrontacyjnym tonie i nie wyjaśniały wątpliwości.
Zgodnie z procedurą Komisja teraz zbiera informacje. Później, jeśli uzna, że sytuacja nie poprawiła się, opublikuje konkretne zalecenia, a następnie będzie monitorować sposób ich wdrażania. Później, kiedy Komisja uzna, że działania są niewystarczające, może skorzystać z tzw. "broni atomowej", czyli odebrać Polsce głos w Radzie Unii Europejskiej - do tego potrzebna jest jednomyślność wszystkich krajów.