Niemiecka prasa o groźbach Chiraca i postawie Polski
Większość niemieckich gazet, komentujących stanowisko Hiszpanii i Polski na konferencji międzyrządowej UE, ocenia jako bardziej demokratyczne propozycje Konwentu Europejskiego, przyznające największym krajom - w tym Niemcom - większy wpływ na decyzję Unii.
"Sueddeutsche Zeitung" wybija na czoło krytyczne stanowisko prezydenta Francji Jacquesa Chiraca wobec krajów domagających się zmian w projekcie konstytucji europejskiej. "Chirac grozi małym krajom UE" - brzmi tytuł korespondencji "SZ" z Rzymu.
Gazeta podkreśla, że w sobotę w Rzymie Chirac groził "pośrednio", iż opóźnienie procesu uchwalania konstytucji mogłoby wpłynąć niekorzystnie na rozpoczynające się w 2004 r. negocjacje o europejskich funduszach dla biedniejszych krajów. Francuski prezydent miał powiedzieć, że jest to co prawda obecnie jedynie "teoretyczny problem", jednak "związek" między tymi sprawami jest oczywisty. "Nie wiem, kto może sobie pozwolić na blokowanie konstytucji" - zauważył Chirac.
Rzymski korespondent "SZ" podkreśla, że kanclerz Gerhard Schroeder wypowiadał się w sposób bardziej powściągliwy. Także i on przyznał, że "wszystko jest ze sobą powiązane", jednak nie oznacza to, że "będziemy coś od kogoś odkupywać".
W oddzielnym komentarzu "Sueddeutsche Zeitung" wzywa do uwzględnienia w konstytucji europejskiej odniesienia do Boga. "Bóg w konstytucji byłby sygnałem, że Europa posiada pamięć" - zauważa komentator i dodaje: "Odniesienie do Boga nie naruszyłoby neutralności światopoglądowej. Byłoby natomiast sygnałem, że neutralność nie oznacza wolności od wartości".
Berliński "Tagesspiegel" porównuje początek konferencji międzyrządowej z walką uczestników wyścigów samochodowych o zajęcie jak najlepszej pozycji startowej. "Premier Polski Leszek Miller chciałby koniecznie otworzyć dyskusję nad przedłożonym projektem konstytucji. Kanclerz Gerhard Schroeder dąży do tego, aby w miarę możliwości zmienić jak najmniej. Jego uwaga, że mógłby pogodzić się z odniesieniem do Boga w konstytucji UE jest dwojakim sygnałem: tutaj kompromis z Polską jest możliwy, inaczej niż w decydującej sprawie przyszłego systemu głosowania w UE " - czytamy w "Tagesspieglu".
Zdaniem "Die Welt", kraje dawnej Unii dobrze wiedzą, że ostateczny kompromis osiąga się pod koniec obrad - "na wielkim bazarze". Kraje kandydujące do Unii albo nie znają tych reguł "politycznego targowania się", albo nie chcą ich zaakceptować.
"Dlatego Polska doprowadziła do irytacji. Warszawa zapowiedziała, że jej podpisu pod projektem konstytucji nie można kupić, nawet za rekompensatę podczas zbliżających się negocjacji finansowych" - twierdzi komentator. "Dawna Europa" wykazała jednak brak zrozumienia dla takiego uporu - ocenia "Die Welt".
"Berliner Zeitung" ubolewa nad tym, iż europejskie rządy nie chcą uznać demokracji za najważniejsze kryterium przyszłej konstytucji. Gdyby się na to zdecydowały, największe punkty sporne natychmiast przestałyby istnieć - ocenia komentator i wyjaśnia: "Polska i Hiszpania nie mogłyby wówczas obstawać przy wywalczonym w Nicei systemie głosowania, który stawia oba kraje prawie na równi z Niemcami. Sprzeciwia się to zasadzie względnie sprawiedliwej reprezentacji ludności".
Dyskusji o europejskiej konstytucji poświęcają wiele uwagi także poniedziałkowe gazety regionalne. Wychodzące w Darmstadt "Echo" zauważa: "Europejskich polityków trudno jest odwieść od ich ulubionego zajęcia - targów o narodowe korzyści. Lepiej jest brać niż dawać - oto dewiza, którą szczególnie wyznają dwaj europejscy nowicjusze: Hiszpania i Polska".
"Neue Osnabruecker Zeitung" ostrzega natomiast Hiszpanię i Polskę przed "igraniem z ogniem". "Ignorując liczbę ludności oba kraje obstają przy tym, aby w zapadających większością głosów decyzjach rządów UE mieć prawie dwa razy więcej głosów niż Niemcy, które mają prawie tyle samo mieszkańców co Polska i Hiszpania razem" - zauważa gazeta.
Zdaniem autora komentarza, powodem tak daleko idących żądań jest obawa przed dominacją ze strony Niemców i Francuzów. "Taka postawa neguje jednak uzasadnione dążenie do stworzenia demokratycznych warunków. Zaprzecza też dotychczasowym doświadczeniom, z których wynika, że do tej pory nie istniały wyraźne linie podziału pomiędzy dużymi i małymi krajami" -czytamy w "Neue Osnabruecker Zeitung".