Niemiecka prasa krytykuje plany walki z płacowym dumpingiem
Niemiecka prasa krytykuje, jako niezgodne z zasadami wolnego rynku, rządowe plany zwalczania konkurencji ze strony nisko opłacanych pracowników z Polski i innych krajów wschodnio- i środkowoeuropejskich.
11.04.2005 | aktual.: 11.04.2005 12:10
Walce z płacowym dumpingiem służyć ma ustawa zobowiązująca pracodawców do wynagradzania zagranicznych pracowników zgodnie z niemieckimi umowami zbiorowymi. Dotychczas zasada ta obowiązywała tylko pracodawców zatrudniających obcokrajowców oddelegowanych do pracy w branży budowlanej.
"Sueddeutsche Zeitung" wyjaśnia w komentarzu "Gdy nadchodzą Polacy", że politycy rządu i opozycji nazywają dumpingiem - niezgodnie z obowiązującym w ekonomii znaczeniem tego słowa - to, iż "robotnicy z Polski oferują w niemieckich rzeźniach zbyt tanio swoją pracę i że niemiecki ustawodawca powinien im w tym przeszkodzić".
Zdaniem komentatora, nie można negować, że wschodnioeuropejska konkurencja stwarza poważne problemy, chociażby dla zatrudnionych w budownictwie czy też w rzeźniach. "Bardzo możliwe, że naruszane jest także obowiązujące prawo, jeżeli polskie ekipy pod pozorem samodzielnej działalności gospodarczej powodują zamieszanie w niemieckim przemyśle mięsnym" - czytamy.
"SZ" ostrzega jednak, że rozwiązania proponowane przez rząd jako tymczasowe mogą stać się trwałymi barierami przeciwko konkurencji i zaszkodzą na dłuższą metę pracownikom, których mają chronić. "Płace minimalne, niezależnie od tego, czy są ustalane przez państwo czy partnerów układów zbiorowych, stwarzają jedynie pozory bezpieczeństwa, a w rzeczywistości niszczą miejsca pracy" - ocenia gazeta.
Zdaniem "SZ", akcje przeciwko płacowemu dumpingowi - podobnie jak protesty przeciwko liberalizacji unijnego rynku usług - wzmacniają jedynie antyeuropejskie i antyrynkowe fobie.
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" napisał, że po uroczystej atmosferze towarzyszącej rozszerzeniu Unii Europejskiej w Niemczech "zapanował kac". Powodem jest tempo gospodarczych zmian, spowodowane otwarciem rynków na Europę Środkową i Wschodnią, z którym Niemcy nie mogą sobie poradzić.
Skutki pogorszenia nastrojów w Niemczech odczuwają pracownicy z nowych krajów UE, którzy "usiłują wykorzystać niewielkie swobody, jakie oferuje im wspólny rynek" - wyjaśnia "FAZ". Pod naciskiem związków zawodowych niemiecki rząd zamierza zbudować "płot" przeciwko konkurencji ze Wschodu. Celem tych ograniczeń jest uniemożliwienie pracownikom z nowych krajów UE posługiwania się ich najważniejszym atutem w rywalizacji na rynku - niższą płacą - czytamy.
Zdaniem komentatora, propozycja rządu nie ma nic wspólnego z uzasadnioną walką z przestępczymi praktykami. "Chodzi o to, by scementować planową likwidację konkurencji płacowej na niemieckim rynku pracy w ramach powiększonego rynku wewnętrznego UE" - wyjaśnia "FAZ".
Gazeta przypomina, że w budownictwie strategia obronna praktykowana jest od dawna, co nie zahamowało jednak dramatycznego procesu likwidacji miejsc pracy.
Zdaniem "FAZ", żadna ustawa nie jest w stanie zmusić przedsiębiorców do płacenia wynagrodzeń sprzecznych z rynkiem. "Firmy, które czują, że ich wyniki są zagrożone, przenoszą się za granicę albo zamykają zakład. Zamiast tanich polskich rzeźników przez granicę dostarczane będzie polskie mięso" - czytamy.
"Sił rynkowych nie można unieważnić. Podniesienie za pomocą ustawy zawyżonych płac taryfowych do rangi płac minimalnych przyśpieszy tylko likwidację miejsc pracy w Niemczech" - ostrzega "FAZ".
Krytycznie ocenił plany rządu także dziennik kół gospodarczych "Financial Times Deutschland". "Jako gest polityczny wprowadzenie minimalnej płacy może być pomocne w złagodzeniu obaw niemieckich pracowników o miejsca pracy. Uczciwość wobec ludzi wymaga jednak, aby powiedzieć im, że płace minimalne nie zlikwidują bezrobocia w Niemczech" - pisze komentator "FTD".
Jacek Lepiarz