ŚwiatNiemieccy historycy uznają zarzuty Polaków wobec filmu ZDF za słuszne

Niemieccy historycy uznają zarzuty Polaków wobec filmu ZDF za słuszne

Niemieccy historycy uważają, że kontrowersyjny film "Nasze matki, nasi ojcowie" zwrócił uwagę telewidzów na pomijane dotąd aspekty wojny; mówią też otwarcie o słabych stronach serialu ZDF. Zarzuty Polaków wobec sposobu pokazania AK uważają za słuszne.

Były dyrektor Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie Klaus Ziemer powiedział w rozmowie z PAP, że wyemitowany w marcu w telewizji niemieckiej serial miał zarówno pozytywne, jak i negatywne strony.

Do pozytywów historyk zaliczył pokazanie codziennego życia żołnierzy Wehrmachtu w okupowanej Europie Wschodniej w sposób "dotychczas niespotykany w niemieckiej telewizji". - Wszechobecność przemocy, brutalne traktowanie rodzimej ludności, mordowanie cywilów, rozstrzeliwanie jeńców - niekończące się zbrodnie zostały pokazane w tak zmasowany sposób, jak chyba nigdy przedtem - wyjaśnił Ziemer, obecnie pracownik naukowy Uniwersytetu w Trewirze oraz Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Wśród tematów poruszonych przez twórców filmu, a nieznanych dotychczas szerszej widowni, Ziemer wymienił rozkaz nakazujący rozstrzeliwanie wziętych do niewoli komisarzy politycznych Armii Czerwonej, a także powojenne kariery nazistów w administracji RFN.

Zrealizowany przez drugi program niemieckiej telewizji publicznej ZDF trzyczęściowy film pokazuje II wojnę światową przez pryzmat losów pięciorga młodych mieszkańców Berlina. Akcja serialu zaczyna się w przeddzień ataku III Rzeszy na ZSRR, a kończy kapitulacją Niemiec w 1945 roku. Oburzenie polskiej opinii publicznej wzbudziło przedstawienie przez twórców filmu żołnierzy Armii Krajowej jako zagorzałych antysemitów. Jeden z bohaterów filmu, Żyd Viktor, uciekając przed hitlerowcami, trafia do oddziału AK w okupowanej przez Niemców Polsce, gdzie jest świadkiem antysemickich wybryków żołnierzy polskiego podziemia.

Zdaniem Stefana Troebsta z Uniwersytetu w Lipsku film ZDF dobrze pokazał stopień ingerencji nazistowskiego reżimu w życie prywatne zwykłych, niezaangażowanych w nazizm Niemców. - Wpływ filmu, który cieszył się ogromną popularnością, ogólnie oceniam pozytywnie - powiedział Troebst.

Znacznie krytyczniej ocenił film dyrektor berlińskiego muzeum Topografia Terroru Andreas Nachama. - Nie mam wysokiego mniemania o tym gatunku filmowym; takie filmy zawsze, często w niedopuszczalny sposób, upraszczają wydarzenia z przeszłości - powiedział historyk. Dodał, że jest to szczególnie niebezpieczne, gdy film, jak w tym przypadku, jest "chwytającym za serce wyciskaczem łez", co powoduje, że również kontrowersyjne tematy przyjmowane są przez widzów bez głębszej refleksji.

W rozmowie z PAP Nachama uznał zastrzeżenia Polaków wobec scen dotyczących Armii Krajowej za całkowicie uzasadnione. "Ten film utrwala wśród widzów nieprawdziwe stereotypy na temat Polaków" - podkreślił Nachama. Jego zdaniem taki sposób przedstawienia AK nie był przypadkiem. - Twórcy filmu dobrze wiedzieli, co robią - zauważył, dodając, że jest to karygodne ze względu na cierpienia, jakich doznali Polacy od Niemców w czasie wojny.

Troebst za mankament filmu uznał nie tylko sposób przedstawienia AK, lecz także fakt, że akcja filmu rozpoczyna się od napadu na ZSRR latem 1941 roku. - Nie ma mowy o wojnach z Polską i z Francją ani też o walkach w Afryce - mówi Troebst. Za godne uwagi uważa równocześnie, że Armia Krajowa w ogóle pojawiła się w filmie, gdyż "właściwie nie istnieje w świadomości Niemców".

W ocenie Ziemera filmowe epizody dotyczące Polski zostały opracowane "bardzo niedbale". Historyk tłumaczy to nagłą zmianą scenariusza. Filmowy Viktor miał początkowo wyemigrować do USA, jednak z braku pieniędzy na realizację tego fragmentu scenariusza twórcy serialu zdecydowali, że ucieknie do Polski. - Scenę z AK montowano w pośpiechu, co spowodowało, że wypadła fatalnie - zauważył Ziemer. Historyk przyznał rację swemu polskiemu koledze Tomaszowi Szarocie, który w dyskusji przed emisją trzeciego odcinka serialu w TVP powiedział, że polskie społeczeństwo jest na tyle dojrzałe, że może samo wyrobić sobie opinię o filmie.

Zdaniem historyków niemieckich w okresie powojennym Niemcy solidnie rozliczyli się z nazistowską przeszłością. - Nie dostrzegam tendencji do bagatelizowania niemieckich zbrodni - mówi Ziemer. Jego zdaniem film ZDF jest próbą przekazania młodemu pokoleniu wiedzy o winie milionów Niemców za wojnę.

- Niebezpieczeństwo relatywizacji zbrodni zawsze istnieje, jednak obecnie takie zarzuty uważam za nieuzasadnione - powiedział Nachama. Jak zaznaczył, od lat 50. stały odsetek Niemców - "od 20 do 25 proc." -przyznaje się do rewizjonistycznych poglądów na historię. - Ale to znaczy, że 75 proc. społeczeństwa rozliczyło się z przeszłością i wyciągnęło z niej wnioski - mówi historyk.

Wypowiadający się dla PAP historycy są zgodni co do tego, że znajomość historii Polski w niemieckim społeczeństwie jest znikoma. Troebst wskazuje też na brak wiedzy o roli ZSRR w latach 1939-1941, w tym współpracy na szkodę Polski między Gestapo i NKWD. Ziemer podkreśla, że ten okres został gruntownie zbadany przez historyków obu krajów. Istnieje natomiast głęboka przepaść między wiedzą fachowców a wiedzą przeciętego obywatela.

Zdaniem Nachamy znajomość polskiej historii zarówno wśród przedstawicieli elit, jak i szerokiego społeczeństwa jest "dalece niewystarczająca". - Proszę zapytać, kto w 1945 roku wyzwolił Berlin? Na sto procent padnie odpowiedź: Armia Czerwona. Nikt nie wie, że w tej operacji istotną rolę odegrali żołnierze polscy - mówi szef Topografii Terroru. Jak podkreśla, Niemcy nie mają pojęcia o Powstaniu Warszawskim i wielu innych faktach z historii II wojny światowej. - Przełamanie tego impasu jest wielkim zadaniem dla Polaków i Niemców na najbliższą dekadę - uważa Nachama.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)