Niemiec mógł umrzeć od gazu - policjanci przed sądem
Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się proces dwóch białostockich policjantów oskarżonych w związku z interwencją, po której zmarł obywatel Niemiec. Odpowiadają za przekroczenie uprawnień, a jeden z nich - za nieumyślne spowodowanie śmierci cudzoziemca, wobec którego użyto gazu.
25.08.2009 | aktual.: 25.08.2009 14:38
W śledztwie prowadzonym w tej sprawie przez olsztyńską prokuraturę żaden z policjantów nie przyznał się do zarzutów. W sądzie również nie przyznali się do zarzutów, złożyli wyjaśnienia.
Prokuratura postawiła obu zarzuty przekroczenia uprawnień w czasie interwencji. Dodatkowo pierwszy z nich Jacek R. dodatkowo został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci, drugi Dariusz P. - o narażenie Niemca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Pierwszemu z nich grozi do pięciu, drugiemu do trzech lat więzienia.
Do zdarzenia doszło 14 grudnia 2007 roku. O interwencję policję poprosił dyspozytor komunikacji miejskiej, bowiem wcześnie rano nieprawidłowo zaparkowany samochód blokował pętlę autobusową w Kleosinie. Na miejsce przyjechał policyjny patrol z komendy miejskiej. W zamkniętym samochodzie siedział młody mężczyzna i miał nie reagować na nic, nie chciał otworzyć drzwi. Potem - jak się okazało po wpuszczeniu przez policjantów gazu do auta przez uchyloną szybę - wysiadł z samochodu i rzucił się na policjantów. Po szamotaninie założono mu kajdanki. Leżący na ziemi mężczyzna nagle zasłabł i stracił przytomność. Policjanci próbowali go reanimować, wezwali karetkę. Mężczyzna zmarł - okazało się, że wskutek użycia gazu miał obrzęk krtani i udusił się.
W ocenie prokuratury policjanci niewłaściwie, bo ze zbyt bliskiej odległości użyli gazu, co spowodowało śmierć mężczyzny. Jak mówiła prokurator, z opinii biegłego laryngologa wynika bowiem, że śmierć cudzoziemca mogła nastąpić wskutek oddziaływania substancji chemicznych z ręcznego miotacza gazu. Gaz był użyty wobec niego kilkakrotnie. Za pierwszym razem wpuszczono go przez kilkucentymetrową szczelinę do wnętrza auta, potem dwukrotnie w czasie gdy Niemiec miał uciekać oraz w trakcie szamotaniny z policjantami. Biegli ocenili także, że sposób przeprowadzenia interwencji przez policjantów nie był prawidłowy.
Policjanci mówili, że używali gazu prawidłowo. Obaj opowiadali, że Niemiec zachowywał się dziwnie, nie reagował, sprawiał wrażenie osoby będącej - ich zdaniem - pod wpływem jakichś środków odurzających lub kogoś, kto ich ignoruje. Zauważyli, że wyglądał na osobę, która cały swój życiowy dobytek ma w samochodzie i jest podróżnikiem. Jak mówiła prokurator - Niemiec był wcześniej zawrócony z polsko-białoruskiego przejścia w Kuźnicy. Chciał bez wizy wjechać na teren Białorusi. Wcześniej widziano go także w Kleosinie i innej miejscowości. Wszędzie sprawiał wrażenie osoby, która dziwnie się zachowuje.
Obaj policjanci zeznawali, że Niemiec nie chciał otworzyć samochodu. Jego auto blokowało pętlę autobusową. Tłumaczyli, że kontaktowali się z przełożonymi, w czasie tych konsultacji padły sugestie, żeby użyć gazu, choć - przyznali - nie był to formalny rozkaz czy polecenie, a jedynie sugestia. Po pierwszym użyciu gazu Niemiec natychmiast wysiadł. Policjanci relacjonowali, że opornie szedł do radiowozu, był agresywny, nie dał się im obezwładnić. W zakuciu w kajdanki pomógł dopiero przejeżdżający w pobliżu kierowca, który zaproponował policji pomoc. Niemiec pogryzł jednego z policjantów. Gazu użyto wobec niego w międzyczasie jeszcze dwukrotnie.
Policjanci mówili, że Niemiec próbował ich kopać, uderzać rękami, ale udało im się unikać ciosów. Leżący na ziemi cudzoziemiec nagle zasłabł i stracił przytomność. Jeden z policjantów mówił, że to, że Niemiec stracił puls, zauważył gdy przewrócił go na plecy. Podjął reanimację wraz z inną przybyłą na miejsce policjantką, ale nie odniosło to skutku. Wezwano pogotowie. Obywatel Niemiec już nie żył.
Policjant, oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci mężczyzny, mówił, że miotacz gazu, którego użył wobec niego, miał od 12 lat, czyli od początku swojej pracy w policji. Nie pamiętał ile razy wcześniej go używał. Mówił, że nie ma do końca pewności, czy gaz działał w czasie interwencji. Drugi z policjantów, który - w czasie gdy był gryziony przez poszkodowanego - poprosił kolegę o użycie tego gazu, mówił w sądzie, że nie zauważył w trakcie zdarzenia, by gaz oddziaływał na Niemca. Obaj policjanci byli przeszkoleni z tego jak używać gazu.
Według biegłych powoływanych w sprawie przez prokuraturę decyzja policjantów o takim sposobie interwencji i użyciu gazu była błędna, a funkcjonariusze naruszyli nie tylko przepisy prawa karnego, ale również wewnętrzne policyjne wytyczne co do sposobu zachowania w takiej sytuacji. Według tych wytycznych powinni udzielić cudzoziemcowi pomocy, a nie podejmować decyzji o użyciu środków przymusu bezpośredniego i to w postaci gazu. Wytyczne policji mówiły o tym, że powinni byli zbić szybę i obezwładnić mężczyznę.
Proces będzie kontynuowany w środę.